Dlaczego?
Dlaczego się boję?
Warty nocne nigdy mnie nie przerażały. To było to samo co stanie w dzień tylko zamiast słońca oświetlał ci drogę blask księżyca. Noce były nawet spokojnie od dni, a tym razem, czułem niepokój.
Może przez tę mgłę, która była tak gęsta że ledwo co widziałem znajdujący się dwa kroki ode mnie koc. Trochę na ślepo wyciągnąłem rękę i sięgnąłem po niego.
Skuliłem się przytulony do barierki i owinąłem mocniej wełnianym kocem aż po brodę. Ścisnąłem dłoń na rękojeści szabli, a trzęsła mi się niemiłosiernie.
W pewnym momencie usłyszałem niepokojący trzask. Podniosłem się, choć nogi miałem jak z galarety, a boląca rana dalej lekko krwawiła.
Zapaliłem pochodnię, choć doskonale wiedziałem, że tym samym sprzedam swoją lokalizację potencjalnemu wrogowi. Na pokładzie nikogo nie było, a mimo to słyszałem dziwny hałas dochodzący jakby z zewnątrz.
Powoli zszedłem ze statku i zacząłem kierować się w stronę hałasu. Nawet nie zauważyłem, kiedy wydeptana w ściółce droga skończyła się a ja wylądowałem w środku lasu, nie mając kompletnie pojęcia gdzie jestem.
Kurwa.
Hałas ucichł. Tak jakbym doszedł do jego źródła. Nagle zawiał mocny wiatr, który w ułamek sekundy zgasił pochodnię i zaszumiał w drzewach, strasząc wszystkie śpiącego wówczas w ich koronach ptaki.
- Wooyoung - usłyszałem damski głos z ciemności. Moje tętno od razu podskoczyło do góry.
- Kim jesteś?! - krzyknąłem, nie wiedząc kompletnie z której strony słyszałem głos.
- Przyjaciółką.
- Nie mam żadnych przyjaciółek... A tym bardziej strażniczek lasów!
- Nie gadaj głupot. Nie pamiętasz mnie? - czułem że była coraz bliżej mnie.
- Nie.
- Dzięki mnie tu jesteś - zaśmiała się i wtedy poczułem czyjś oddech na karku. Momentalnie obróciłem się a przed swoimi oczyma ujrzałem damę na oko trzydziestoletnią, a jej twarz nie spowijała ani jedna zmarszczka. Miała ciemne hebanowe włosy splecione w luźny kok upięty jedną spinką a do tego długą fioletową suknię, która z każdą chwilą wydawała mi się coraz ciemniejsza. Była piękna, ale przerażająca.
- Naprawdę nie znam cię... - przełknąłem ślinę a kobieta zbliżyła się i swoją zimna dłonią przejechała po moim policzku.
- Znasz, tylko nie pamiętasz - uśmiechnęła się lekko. - To ja sprawiłam że się obudziłeś. To dzięki mnie w twoim żyłach wciąż płynie gorąca krew, to dzięki mnie oddychasz...
Miejsca w których opuszki jej palców zetknęły się z moją skórą, zaczęły mnie piec. Tak jakbym oparzył się.
- Wasze życia należą do mnie, Wooyoung - powiedziała po czym, gdy mrugnąłem ta zniknęła. Jakby wyparowała w powietrzu.
Od razu poczułem nagły zanik energii i ból w mięśniach. Upadłem na kolana a moje dłonie uderzyło wprost w wystające korzenia drzew.
Po czole spływał mi zimny pot, a mój oddech był niestabilny tak jakbym zaraz miał zejść.
Było ciemno. A jedyna droga powrotna jaką dostrzegłem, była ta w mojej pamięci. Gdybym wiedział jak wrócić, może nie byłbym tak przerażony.
Podniosłem się i zacząłem szukać ścieżki. Ta jednak nie ważne ile kroków na północ, zachód, południe i wschód nie zrobiłbym, nie ukazywała się. W końcu dostałem czegoś w rodzaju histerii. Odczuwałem duszności, pociłem się jak dwumetrowy olbrzym a do tego odczuwałem lek tak silny jakbym zobaczył co najwyżej najprzerażającego potwora jaki chodziłby po świecie.
YOU ARE READING
WONDERLAND: captain's return // ATEEZ PIRATE AU
FanfictionNajbardziej bolesną rzeczą w ludzkiej egzystencji jest świadomość wartości czasu. Nie da się go zmienić, a każda próba przeciwstawienia mu się skutkuje karą. Klepsydra czasu znów się przesypuje, a ostatni dzwoneczek mocno pulsuje. Kapitan legendarn...