Rozdział XXXI

172 5 3
                                    

Przemierzam kolejną alejkę zmierzając ku zupełnej nicości. Informacja z dziś wyssała ze mnie cały możliwy entuzjazm spowodowany ucieczką prosto z paszczy lwa. „Dziecko", to stwierdzenie chodzi mi po głowie już od kilku godzin. Nawet nie zwracam uwagi na aktualny czas, gdyż najzwyklej w świecie nie mam do tego dziś głowy. Moje zmysły wracają do normalności, gdy kobieca intuicja podpowiada mi, że nie jestem sama wśród tych budynków. Wyciągam telefon z prawie rozładowaną baterią i wysyłam lokalizacje Alexandrowi, tak na wszelki wypadek, gdyby coś poszło nie tak.

Rozglądam się, jednak nie widzę nikogo oprócz kilku latarni rozświetlających mi drogę. Przyspieszam kroku zarówno monitorując sytuacje wokół mnie. Obracam się na moment, gdyż czuję za sobą czyjąś obecność, po czym, gdy wracam do pozycji wcześniejszej randomowa kartka ląduje przede mną.

Mam ciarki na plecach.

Podnoszę kartkę wiedząc, że tego właśnie chce ode mnie osoba, której obecność wyczuwam wokół.

„Wiem co robisz, lepiej przestań gdyż jesteś obserwowana a twoje życie, jak i zarówno dziecka wisi na włosku."

Przełykam ślinę i biegnę co sił w nogach w stronę głównej ulicy, jednak, gdy adrenalina bierze górę zatrzymuję się i obracam na pięcie.
-Śmiało!- krzyczę- Wiem, że gdzieś tam jesteś- zaczynam się śmiać- Wcale nie musisz się już ukrywać...- wstrzymuję na chwilę- ...Hazel.

Słyszę złowrogi śmiech, co daje mi pewność, że to napewno ona. Jednak jestem pewna, że nie jest sama. Mogę to dostrzec po dwóch cieniach wyłaniających się spod zmroku. Jednak to co widzę przyprawia mnie o ciary.
-Elijah?- pytam dla upewnienia.
-A jak myślisz- słyszę byłą przyjaciółkę śmiejąca się w najlepsze z mojej miny.
-Wiesz, że ona Cie wykorzystuje tylko w formie zemsty nade mną?- pytam powoli wyciągając telefon wybierając podczas ich nieuwagi numer Alexandra.
-Gówno wiesz- zaczyna się śmiać w taki sposób, że niemal jestem pewna, że jest pod wpływem jakiejś substancji- Idź w kurwe dalej pieprzyć się z Alexandrem, a na drugi dzień przychodzić do mnie i robić mi nadzieje. Jebać Cię szmato!- krzyczy i celuje we mnie karabin.

ALEXANDER

Gdy po raz dziesiąty nie otrzymuje odpowiedzi po drugiej stronie słuchawki z ust Jane zeskakuję z fotela biegnąc do Lucasa.
-Lucas! Kurwa samochód na już!- krzyczę tak głośno, że w całym domu rozlega się mój głos.

W dalszym ciągu wsłuchuję się w nieustanne wrzaski jakiegoś mężczyzny i obelgi do mojej kobiety. Krew pływa w moim obiegu pod pełnym ciśnieniem. Ładuje pistolet przekładając go do bocznej kieszeni.

***

Droga pod wpływem emocji ciągnie się niemiłosiernie. Zastanawiam się jak dobre przeczucie musiała mieć Jane, żeby dwadzieścia minut temu wysłać mi dla pewności lokalizację.

Zatrzymujemy się przy głównej drodze biegnąc z Lucasem i Brianem pomiędzy alejkami za dobiegającymi wrzaskami. Tuż przy kącie rozchodzimy się z trzech stron. Ja biorę stronę Jane. Staję za rogiem za jej plecami obserwując sytuację.

-Jesteś najzwyklejszą kurwą!- wrzeszczy agencik kutasior celując w nią.

Gotuje się we mnie niesamowicie. Od samego początku wiedziałem, że jest z nim coś nie tak. Obserwowałem go odkąd go poznałem u mnie, odkąd miał pomóc mi rozwikłać zagadkę śmierci mojej matki. Biedna Karen... przed oczami rysują mi się sceny, jak leży martwa na chodniku prowadzącym na nasza posesję. Brutalnie zamordowana.

Nie ma szans, że pozwolę tej kobiecie zginąć. Kiwam do Lucasa na pozwolenie na przystąpienie do akcji, gdy tylko ten kutas podchodzi za blisko.

-Rzuć to kurwa- zaczynam spokojnym, ostrym tonem.
Gdy jednak moje słowa nie robią na nim wrażenia powtarzam ponownie wydając ostrzegawczy strzał.

Z daleka dostrzegam to, że facet jest tak czymś odurzony, że ledwo trzyma się na nogach.
-Jesteś zwykłym fiutem, żeby celować do kobiety- mówię wskazując mu, żeby zaczął celować ze mnie.

Na właśnie ten moment jego dekoncentracji Lucas obezwładnia go od tyłu. Koleżanka Jane rozpłynęła się już dawno w powietrzu, a my nie wiemy, gdzie tak naprawdę mogłaby ona się teraz znajdować. Zamierzam już iść do Jane i ją objąć, jednak to ona pierwsza to robi. Wpada w moje ramiona dygocąc z nerwów. Mimo, że dla mnie to dosyć nienormalne to gładzę ją po włosach próbując zapewnić jej poczucie bezpieczeństwa.
-Dziękuję- szepczę wtulając się w tors.

***
JANE

Wysiadamy przed jednym z apartamentów Alexandra. Oglądam się do tylu szukając wzrokiem moich walizek targanych przez Lucasa.
-To najbezpieczniejsze rozwiązanie- potakuje Alexander, gdy mierzę go wzrokiem.

Wywracam oczami trzymając w ręce Perełkę. Jej oczy dawno tak nie błyszczały na mój widok. Uświadamiam sobie jak mało poświęcałam jej czasu przez to wszystko. Kładę ją na ziemi i pozwalam Lucasowi i Alexandrowi wejść do apartamentowca ze wszystkimi moimi rzeczami.

Apartament Alexandra jest wielki i ciepły. Podłoga wyłożona jest nowiutkimi panelami dobrej jakości, z kolei wystrój wokół daje klimat retro. Duża ilość okien powoduje, że ogromna ilość światła słonecznego wpada do wnętrza i rozświetla każdy zakamarek.

Ciągnę za sobą walizkę z moimi rzeczami gdy tylko Lucas wraz z Alexandrem umieścili je pod drzwiami. Sypialni długo nie muszę szukać biorąc pod uwagę fakt, że apartament jest urządzony na planie otwartym. Kuchnie od sypialni oddziela ściana działowa.
-No jasne- mówię do siebie, gdy zauważam jedno, wielkie łóżko małżeńskie.

Rozsuwam walizkę przenosząc wszystkie ubrania do pustych szuflad- o dziwo delikatnie pokrytych kurzem.

***
Rozpakowanie całego asortymentu zajęło mi więcej niż się spodziewałam, gdyż niebo spowił już mrok a mnie łapie ogromna ochota na napicie się czerwonego wina. Wlokę się do kuchni ociężale wcale nie zwracając uwagi na to, że przy stole siedzi jakichś pięciu gościu wraz z Alexandrem. Przeglądam szafki wiedząc, że gdzieś tu znajdę tego, czego szukam. Po niedługiej chwili z triumfem wyciągam butelkę czerwonego wina i otwieram ją jednym zamachem.

Odwracam się i nieruchomieje. Za ten cały czas zapomniałam, że tamci goście nadal przesiadują u Alexandra. Aktualnie jestem punktem, w który każdy z nich ma wycelowany wzrok. Uśmiecham się nerwowo chowając butelkę wina za plecami, co wywołuje śmiech u samego Alexandra. Szybkim krokiem chowam się za ściankę odgradzająca pokój od kuchni i siadam na łóżku napełniając trzymany w ręce kieliszek winem.

ALEXANDER
-Tutaj masz kopertę ze zdjęciami tamtej laski. Musimy ją jak najszybciej znaleźć i zamknąć, jest niebezpieczna- oznajmiam, wręczając całą teczkę jednemu z moich wspólników.
-Ale... Alexandrze- unosi rękę w moim kierunku- Po co nam unicestwiać kobietę, która totalnie nie wnosi nic do naszego życia?
-To ona zabiła moją matkę Vincent- mówię ściszając ton.

Gdy tylko wypowiadam te słowa wszyscy automatycznie kiwają głowami odbierając kopertę i wstając od stołu.
-Zrobimy co w naszej mocy- odpowiada ściskając mi rękę.

Po chwili wychodzą a ja zamykam za nimi drzwi. Zmierzam do sypialni, aby porozmawiać z Jane, jednak zastaję ją śpiącą. Mimowolnie się uśmiecham, podchodzę do niej i siadam obok zaciągając pasmo jej włosów za ucho.
-Teraz to się dopiero zacznie- mówię.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Aug 21, 2022 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

NIEuchwytnaWhere stories live. Discover now