Rozdział XXVII

88 2 1
                                    

-W takim razie ja już chyba pójdę- słyszę w tle głos Elijaha, jednak mój mózg jest tak zajęty innymi rzeczami, że nawet nie jestem w stanie mu odpowiedzieć.

Stoję wpatrzona w Alexandra uważnie przyglądając się mu. Wygląda na... poirytowanego?
-Czy ty do cholery jasnej umiesz odbierać telefon, czy twój grafik jest zbyt napiety?- syczy przez zęby- wskazując na odchodzącego Elijaha.
-Wybacz, nie zauważyłam- odpowiadam wzruszając ramionami.
-Niesamowite- mówi teatralnym tonem- czyżbyś była zajęta spacerowaniem z agencikiem Smith?- uśmiecha się chamsko.
-Tak, skąd wiedziałeś?- odpowiadam nie dając za wygraną- a teraz mógłbyś się usunąć mi z drogi, gdyż chciałabym wejść do środka?

Kiedy weszłam do pokoju odczułam niepokój. Usiadłam przy stole próbując zebrać myśli, jednak moja samotność wcale nie trwała zbyt długo. Już chwilę później usłyszałam cichy zgrzyt zamka w drzwiach a w nich stanął nie kto inny jak sam Alexander.

-Skąd ty...- urywam na moment- a no tak racja- dotykam się po czole- jakże by inaczej.

Zamyka drzwi i opiera się o nie. Kipi w nim ogromna złość chcąca mnie zjeść.
-Jeśli przyszłeś tu, aby zaspokoić swój sprzęt, albo rozpętać tu trzecią wojnę światową to możesz już wyjść. Wiesz, gdzie są drzwi.
-A co jeśli nie wiem?- pyta prowokująco.
-To wyjdź oknem- wzruszam ramionami- proste.
-A jeśli nie chce?- pyta opierając się o blat stołu.
-W takim układzie myślę, że mogę Ci pokazać, gdzie są drzwi- uśmiecham się złośliwie.
-Coś się stało?- pyta gładząc zarost.
-Przychodzisz do mnie tylko, gdy chcesz się pieprzyć- wzruszam ramionami.

Przyglądam się mu chwilę obserwując jego oburzenie. Przez chwilę ma ochotę coś powiedzieć, jednak rezygnuje i wpatruję się mi ze zdziwieniem.

-Powiedziałam coś nie tak?- pytam upijając łyk zaparzonej przeze mnie wcześniej kawy.
-Czyżbyś rozkręciła swoją relacje z agencikiem kutasiorem, że taka dla mnie jesteś?- pyta podchodząc i biorąc łyk mojej kawy.
-On przynajmniej okazuje mi choć trochę atencji- wzruszam ramionami odbierając mu mój kubek.

On jedyne co robi to wstaje i wychodzi. Zupełnie bez słowa. Zabolało? Może się ogarnie wreszcie?

ALEXANDER

Uderzam w najbliższy słup zostawiając delikatne wgniecenie. Ostatnia kobieta, na której mi zależało powiedziała mi dosłownie to samo. Czy naprawdę jest ze mną aż tak bardzo źle.
-Jedziemy- kiwam do Lucasa, który stoi przed samochodem oglądając moje żałosne zachowanie.

Dawniej byłem normalniejszy. Od czasu mojej relacji z Rose zmieniłem się w faceta niepotrafiącego myśleć nad niczym innym, jak nad seksem. To ona nauczyła mnie takiego zachowania, bo była zwykłą pustą, bez ambicji kobietą oczekującą wielkiej miłości opierającej się na fizycznym okazywaniu sobie uczuć. Wyuczyła mnie wszystkiego, a teraz ja nie potrafię ogarnąć pizdy i ruszyć dalej.
-A gdzie mam Cię odwieźć?- rozmyślanie przerywa mi głos Lucasa zerkającego w lusterko.
-Zadzwoń o jakiś nocleg w okolicy- kiwam palcem i zakrywam oczy dłońmi próbując zebrać myśli.

Jeszcze dodatkowo Jane, cholerny ideał połowy facetów chodzących na ziemi, który tak bardzo spodobał mi się myśli, że jedyne, czego od niej pragnę to seksu.
-Kurwa- mówię pod nosem uderzając w siedzenie.
Od kiedy zacząłem mieć problemy z agresją? Nie wiem, naprawdę nie mam zielonego pojęcia.
-Lucas- zaczynam- To może zabrzmieć cholernie chujowo, jednak ty masz żonę. Jak się starać o kobietę nie myśląc tylko o seksie?

Chłopak zdecydowanie ogłupiał, czułem niewyobrażalny wstyd odtwarzając w głowie to, co właśnie moment temu powiedziałem.
-Yyy- słyszę, jak zaczyna odchrząkiwać szukając odpowiedniego słowa do wyrażenia tego, co ma powiedzieć- Nie jestem specjalistą, jednak kobiety uwielbiają atencję i troskę. Na moim przykładzie, Liliana kocha niespodzianki, które sam przygotowałem. Ja nie mam niestety takich funduszów jak ty, więc nie mam takiego pola do popisu, jednak w moim przypadku przygotowanie zwykłej kolacji ze świecami wystarczy. 
-Więc... co proponujesz?- pytam.
-Masz mnóstwo statków, helikopterów, szybowców, wysokich budynków i tak dalej- zaczyna zerkając raz po raz w lusterko- Myślę, że możesz to wykorzystać.

Klepię go po ramieniu i odwracam wzrok, kiedy on dzwoni o rezerwację noclegu. Z rozmyślań wybudza mnie dźwięk telefonu. Przykładam słuchawkę do ucha.
-Gdzie ty kurwa jesteś?- słyszę odgłos Antoniego.
-W Nowym Jorku- odpowiadam nie unosząc głosu.
-Nie wiem, czy pamiętasz, jednak miałeś godzinę temu spotkanie odnośnie tego konwoju i cie kurwa nie było. Czas się ogarnąć Alexander. Gdzie jest Alexander przed poznaniem tej laski? No kurwa, niszczysz dla niej imię rodziny- mówi oskarżycielskim tonem.
-To trzeba było kogoś wysłać- mówię wyprowadzony z równowagi- przecież od tego tam jesteś.

Rozłączam się wkurwiony, następnie wysiadam z samochodu kierując się do apartamentu wynajętego dla mnie przez Lucasa.

JANE

Jestem wkurzona po całości. Wyszedł i zostawił mnie samą, nawet nie pytając o nic, po prostu wyszedł bez słowa. Wyciągam laptop przeszukując potrzebne mi strony.

„Zabójstwo agenta Philla Clawn"

Zjeżdżam w dół szukając ciekawych informacji. Zamordowany w Las Vegas, zabójcy nie znaleziono, śmierć na wskutek obszernych ran postrzałowych.

-Świetnie- uśmiecham się zmęczona- dużo znalazłam.

Wklepuję adres morderstwa w GPS, dzwonię po Elijaha i już kilka minut później jesteśmy w drodze na miejsce zdarzenia.
Długo jednak zeszło nam przejechanie całej Ameryki wszerz.
***
-No powiem Ci, że niewiele tu mamy- uśmiecham się nerwowo drapiąc się po karku.
-Myślę że na tym zadupiu dużo znajdziemy- uśmiecha się rozglądając się za kamerami.
-Nie ma tu kamer- odpowiadam krzyżując ręce na piersi- Sprawdzałam już.
-Jak sprawdzałaś, jeśli jeszcze nigdy tu nie byłaś?- pyta opierając się o płot.
-Byłam- uśmiecham się tajemniczo- sama odkryłam to miejsce razem z Hazel- uśmiecham się klepiąc po ramieniu.

***
4 lata temu...

-Chodź- słyszę głos Hazel- pośpiesz się, to już blisko- uśmiecha się chwytając mnie za rękę.
-Mam już dość tych gór- stękam ze zmęczenia- Nie chce mi się już tam wychodzić naprawdę.
-To już tu- wskazuję palcem na przestrzeń za drzewami.

Gdy docieramy na miejsce momentalnie muruje mnie ze zdumienia. Przed nami rozpościerał się zapierający dech w piersiach krajobraz Las Vegas.

-Udało się nam- uśmiecham się podając jej rękę- Jesteśmy w Las Vegas- położyłam się na piasku oglądając rozgwieżdżone niebo.
-Wiedziałam, że nam się uda- widzę na jej twarzy uśmiech zbijający mnie z tropu.

Hazel była przepiękna, to ona była tą piękniejszą przyjaciółką, na którą wszyscy faceci zwracali uwagę. Była wyrobiona od surfowania, biegania i innych aktywności, którymi zajmowała się na Hawajach.

-Obiecaj, że na zawsze już będziemy razem- zaczyna.
-Obiecuję- uśmiecham się całując ją w policzek.
***
-Słuchasz mnie?- głos Elijaha wyrywa mnie z zamyślenia.
-Tak- uśmiecham się nerwowo- wybacz zamyśliłam się.
-Wracajmy już, wynajmiemy tu gdzieś jeden nocleg, chyba, że od razu zamierzasz już wracać?- pyta zerkając co chwilę na mnie.
-Nie, możemy zostać tu jedną noc- uśmiecham się do niego- Chodźmy na miasto. Las Vegas o 19:00 tętni życiem.
*
-Dlaczego jesteś taki głupi?- zaczynam się śmiać, kiedy Elijah znów nie trafia w tarczę w celu zdobycia mi miśka.
-Masz- oddaje mi włócznię- zaprezentuj co potrafisz panno Jane.

Bez problemu strzelam w środek i odbieram miśka.
-To, że jestem kobietą mnie nic nie dyskryminuje. Jestem lepsza w takie rzeczy, to się nazywa fach- kiwam mu palcem przed nosem- To, że napiłam wcale nie oznacza, że jestem gorsza.

Ogarnia mnie poczucie euforii tak bardzo, że aż mam ochotę skakać z radości. Jednak moją uwagę przykuwa coś zupełnie innego. Moją uwagę przyciąga kobieta kupująca bilety do mini kina 3D wraz z jakiś chłopakiem.

-Słuchaj- zaczynam się śmiać- zaczynam przez ten alkohol jakichś zwidów dostawać bo wiedzę tam Hazel- śmieję się na maxa opierając głowę o ramię Elijaha.
Przecieram około dwadzieścia razy oczy, jednak obraz nie znika, widzę tą kobietę w dalszym ciągu.
-Czekaj, czekaj- klepię Elijaha w ramię- to ona. To Hazel...

NIEuchwytnaWhere stories live. Discover now