Lawenda

2K 117 36
                                    

Miłego czytania :>


• ─── ✾ ─── •


Louis tłumi jęk, gdy Olivia dotyka jego posiniaczonego policzka. Za każdym razem, gdy się krzywi, zmarszczka między brwiami Harry'ego pogłębia się. Louis nie lubi patrzeć na niego tak zmartwionego i roztrzęsionego, to go martwi.

Olivia odsuwa krzesło i zdejmuje rękawiczki. Louis odpręża się, dyndając nogami gdy siedzi na łóżku.

- Nie goi się zbyt szybko.

- Nie martw się o to, Olivio. Zawsze byłem trochę wolniejszy, jeśli chodzi o leczenie. Ale zawsze w końcu zdrowieję. - Uśmiechnął się do niej uspokajająco, tak samo do niej, jak i do Harry'ego, który stał tuż za nią.

Lekarka, przygryzając wargę, nie wydaje się zbyt przekonana.

- Mimo to. Taki siniak powinien się zagoić w ciągu czterech do sześciu godzin. Ile to już minęło? Dwadzieścia cztery godziny? To tak, jakbyś... leczył się jak człowiek.

- Naprawdę Olivio nie martwiłbym się zbytnio. Wszystko będzie w porządku. Bywało dużo gorzej.

Louis wzrusza ramionami i zdaje sobie sprawę, że jego wypowiedź nie rozładowała napięcia w zachowaniu Harry'ego, a raczej je pogłębiła.

- Czy noga wciąż ci doskwiera?

Louis na chwilę przenosi wzrok na Harry'ego.

- Emmm nie, właściwie to nie.

- Czy mogłabym na nią spojrzeć?

Louis nie może powstrzymać swojego spojrzenia od zwrócenia go w stronę Harry'ego, który jest nienaturalnie nieruchomy, z dolną wargą zaciśniętą między palcem wskazującym a kciukiem. To jest bardziej seksowne, niż powinno być. Louis trochę się rozgląda i chyba powinien skupić się na czymś innym, niż na tym, jak bardzo uważa, że Harry jest gorący. Jego wzrok powraca do Olivii. Prawdę mówiąc, noga sprawiała mu kłopoty. Wie, że jako wilkołak powinien leczyć się znacznie szybciej, ale przyzwyczaił się też do tego powolnego procesu. Nie jest głupi, zdaje sobie sprawę, że to oznaka zaniedbania, że omega nie ma odpowiedniej opieki, ale szczerze mówiąc, w tym momencie nawet nie wie, co to znaczy "mieć odpowiednią opiekę". Jest do tego przyzwyczajony, ale wolałby, żeby Harry o tym nie wiedział. Louis jest po prostu taki słaby. Chciałby, żeby tak nie było, ale tak jest. Wczoraj prawie upadł bez powodu, do kurwy nędzy! Harry nie potrzebuje kolejnego powodu, żeby potwierdzić, jak kruchy jest Louis. A co, jeśli dojdzie do wniosku, że Louis nie jest wart jego uwagi?

- Louis? - Postura Harry'ego zwiększyła się jeszcze bardziej zaniepokojona, jeśli to w ogóle możliwe. Louis zbyt długo się wahał, a teraz zrobią z tego większą aferę, niż powinni. Louis westchnął. Zamiast odpowiedzi podniósł spodnie nad łydkę i pozwolił Olivii zdjąć bandaż, który sam założył na ranę. Czerwona szrama powstała na skutek rozcięcia paznokciami nie wygląda zbyt pięknie. Harry sapie, a Olivia zaciska usta.

Harry robi krok do przodu.

- Lou... To musi boleć, powinieneś był coś powiedzieć.

- Nic mi nie jest, Harry. Nie boli mnie już aż tak bardzo.

Harry przewraca oczami i lekko potrząsa głową. Louis przygryza wargę i zawstydzony spogląda na swoje kolana. Harry zwraca się do Olivii.

- Nie rozumiem. Wczoraj wieczorem mruczał, czy to nie powinno pomóc? Przynajmniej trochę?

Rogue | L.S. | Tł. ✔Where stories live. Discover now