Prolog

3.5K 119 17
                                    

Miłego czytania! <3 Chciałam też wspomnieć, że praca dostępna jest również na Ao3, link w opisie

• ─── ✾ ─── •

Rytm jego stóp uderzających o ziemię, nieregularne bicie jego serca i nieregularny oddech to jedyne dźwięki, jakie Louis może wychwycić. Wie, że dyszy i prawdopodobnie sapie, i wie, że są coraz bliżej, może jedynie skupić się na tym, by stawiać jedną nogę przed drugą tak szybko by nie zmienić tempa.

Pomiędzy dwoma uderzeniami serca słyszy groźne warknięcie jednego z najbliższych oprawców. Bliżej, niż Louis się spodziewał. Prawie upada, próbując rozpędzić się bardziej, niż pozwalają mu na to stopy.

Widzi granice. Widzi stary dąb. Jego schronienie. Wie, że stado nie pójdzie dalej niż do granicy, i wie, że to drzewo będzie jego schronieniem, jeśli tylko zdąży do niego dotrzeć na czas. I jeśli wcześniej poprawnie odczytał mapę.

W momencie, gdy jeden z wilków zbliża się do niego, wykonuje ostry manewr, przeskakując po powalonym drzewie. Jego napastnicy są szybsi i silniejsi, ponieważ są to Alfy i bety, ale on jest zwinny i doświadczony w uciekaniu. Potrafi robić uniki, ostro skręcać i przeskakiwać przez przeszkody szybciej niż jakakolwiek omega, którą znał, a już na pewno szybciej niż goniące go postawne, słabo skoordynowane Alfy.

Kiedy głośniejszy, a przez to straszniejszy wilk prawie odgryza mu lewą nogę, myśli o pozbyciu się plecaka, który znacznie go spowalnia, zahacza o gałęzie i obciąża plecy. Ale w nim trzyma swój jedyny dobytek, jedyne niezbędne rzeczy, jakie ma. W tym zużytym, nędznym plecaku zmieścił jego całe krótkie życie. Przez całe te miesiące wlókł go w błocie i pocie, przez niezliczone pościgi, przez porażki, które prawie go zabiły, przez łzy i złamane serce. Nie ma nawet takiej możliwości, żeby pozwolił, by głupia, słaba i żałosna paczka śmiesznych, idiotycznych wilkołaków sprawiła, że straci swoją cenną własność.

- Ah! Kurwa!

Ostry ból przeszywa jego prawą nogę. Jego krok chwieje się przez sekundę, kiedy spogląda w dół na swoją łydkę. Krew wylewa się z głębokiego rozcięcia, które powstało przez wbicie paznokci. Pieczenie sprawia, że Louisowi łzawią oczy. Pomimo łez Louis widzi, że dąb znajduje się zaledwie kilka metrów od niego. Wyczuwa, że wilki zbliżają się do niego, nie zamierzają zwalniać, a Louis wpada w panikę. Biegnie wyłącznie na adrenalinie, ignorując swoją ranną nogę.

Ledwo mu się to udaje.

Przez prędkość mało nie wpada na gigantyczny pień, który stoi dumnie i solidnie tuż przed nim. Odwraca się i zatrzymuje. Jeśli wilki są skłonne przekroczyć granicę, żeby go dopaść, Louis jest skończony. Nie ma mowy, żeby dłużej wytrzymał ból w nodze i ogień w płucach.

Prawie płacze z dziwnej mieszanki radości, ulgi i zmęczenia, gdy widzi, że groźne wilki zatrzymują się nagle i tak gwałtownie, że wpadają na siebie w chaosie kończyn i zdezorientowanych szczeknięć. Louis musi powstrzymać się od śmiechu, to naprawdę jedno z najbardziej idiotycznych stad, jakie kiedykolwiek spotkał.

Upada na ziemię, chwyta obiema rękami boleśnie pulsującą nogę i opiera się o drzewo, desperacko próbując złapać oddech. Banda Alf i bet powoli doprowadza się do porządku, w tym czasie ich przywódca zbliża się do Louisa na tyle, na ile pozwala granica.

- Jeśli jeszcze raz przyłapię twoją łajdacką mordę na naszym terytorium, urwę ci łeb, czy to jasne?

Rozkaz Alfy, był tak wyczuwalny w jego głębokim i intensywnym głosie, że ziemia pod Louisem zaczęła wibrować. Jak zwykle jednak, nie zatrzymała go w miejscu, tak jak każdą inną Omegę. Nie sprawił, że skulił się ze strachu, jak nakazuje mu jego natura. Głos Alfy nie robi nic poza tym, że roznosi się po lesie i sprawia, że okoliczne ptaki zaalarmowane podrywają się do lotu.

Rogue | L.S. | Tł. ✔Where stories live. Discover now