Niedorzeczny

2.1K 105 8
                                    

Okazuje się, że śledząca go Alfa jest lepsza, niż Louis początkowo sądził. Nie mija więcej niż pięć minut, gdy omega wyczuwa, że irytująca go osoba wróciła. To byłoby zbyt oczywiste, żeby znowu próbować zgubić tego skurwiela. Louis doszedł do wniosku, że będzie musiał być ostrożny, jeśli dziś zdecyduje się coś ukraść. Przydałoby się mieć wolę i śmiałość do rozwiązania tego problemu...

Po dotarciu do cichego zakątka parku siada na ławce. Rozsiada się wygodnie, opierając łokcie na oparciu siedzenia, i czeka. Z zamkniętymi oczami odchyla głowę do tyłu, chcąc przekazać, że po prostu wygrzewa się na słońcu i odpoczywa, choć wszystkie jego zmysły są w stanie podwyższonej gotowości. Alfa pisze, a dźwięk jego pióra jest tylko nieznacznie wyczuwalny przez fontannę wody. Wiatr sprawia, że liście trzeszczą, a ptak przelatuje z jednej gałązki na drugą. Dwie omegi przechodzą obok jego miejsca i w końcu słaby powiew wiatru przynosi mu zapach tytoniu, sosny i zdecydowanie cynamonu. Czeka, aż zapach znieruchomieje, kilka metrów dalej. Louis przesuwa dłońmi po twarzy, jakby chciał zetrzeć zmęczenie z rysów, a jednocześnie ponownie otwiera oczy. Korzystając z okazji, odwraca się w stronę Alfy. Tam, obok fontanny (serio akurat to miejsce...), siedzi kruczowłosy mężczyzna, który w milczeniu czyta małą książkę i ma spokojny wyraz twarzy. Louis odwraca wzrok, gdy tylko go zauważa. Nie było by to zabawą, gdyby mężczyzna wiedział, że nie jest tak subtelny, jak mu się wydaje. Zadowolony ze swojej obecnej przewagi, Louis odsuwa się i rozgląda po spokojnej okolicy, dane było mu się natknąć. Kwiaty, ławki, fontanna - ma wrażenie, że wyszedł z rzeczywistości i znalazł się w ogrodzie Eden. Dopiero wtedy zauważa znajomą twarz, siedzącą nieopodal z książką w ręku. Zauważa spojrzenie kruczowłosej Alfy gdy wstaje, by usiąść obok niej. Dajmy mu coś do oglądania.


• ─── ✾ ─── •


- A więc spotkałeś się z nim? – Zapytał Liam.

- Tak, wczoraj wieczorem w szpitalu. Słyszałem też twoją rozmowę z Olivią na korytarzu. – odpowiedział Harry.

- Więc wiesz, o co zamierzam zapytać. Znów.

- Wiem, że chcesz, aby Louis został Liam, ale to nie jest wystarczające. Muszę wiedzieć, dlaczego w ogóle został wygnany i upewnić się, że nie stanowi zagrożenia dla stada.

- Jeśli go poznałeś, to wiesz równie dobrze jak ja, że nie jest zagrożeniem.

- Liam...

- Nie, Harry, wszystko jest w porządku. Zrób swoje małe śledztwo, jeśli to sprawi, że poczujesz się lepiej, ale jeśli słyszałeś Olivię, to wiesz, że jego zdrowie na pewno ucierpiało z powodu tego, że był sam przez tak długi czas. Odrzucenie maltretowanego omegi jest moim zdaniem bezduszne. – Podsumował Liam.

- Rozumiem cię Liam. Do diabła, zgadzam się z tobą, tylko... muszę najpierw pomyśleć o stadzie.

Liam wzdycha, wiedząc, że Harry nie ustąpi.

- Co o nim sądzisz? - Patrząc na to, jak oczy Harry'ego lekko się rozszerzają i jak otwiera i zamyka usta, nie wiedząc, co powiedzieć, Liam może stwierdzić, że wszystko poszło zgodnie z oczekiwaniami. - Jest uroczy, prawda? Wiedziałem, że będziecie się dobrze dogadywać. - Uśmiech Liama zdenerwował Harry'ego.

- Ja... no tak, on nie jest zły, ale cóż... jestem prawie pewien, że mnie nienawidzi... więc... - Uderzenie we wnętrznościach Harry'ego przypomina mu, na jak zamkniętego w sobie Louis wyglądał tuż przed wyjściem Alfy ze szpitalnego pokoju.

- Daj mu czas. Wspomniałeś, że jego własne stado go nie chce.

- Czekaj, myślisz, że Louis słyszał, jak to powiedziałem?

Rogue | L.S. | Tł. ✔Where stories live. Discover now