Rozdział 9 "On miał rację"

29 2 7
                                    

Po wyrzuceniu Roba, impreza trwała dalej.

Każdy zapomniał o sytuacji oraz słowach, które były do nich kierowane o końcu świata.

Gumball nie ufał Robowi gdyż był to jego największy wróg, a kto jest jego wrogiem to też jest wrogiem reszty miasta.

Star kontynuowała swoje tańce z Diazem chociaż nie była taka wyluzowana i podekscytowana jak to było wcześniej.

Nadal miała w głowie słowa wypowiedziane przez Roba zanim nie wszedł do portalu.

To wszystko zdawało się dla niej niepokojące.

Jego chodzenie za nią oraz te słowa wzbudzały w blondynce niepokój.

Wszystko to zauważył Marco.

-Hej, Star co ci jest?

-A nic. Nic.

-Ciągle zastanawiasz się nad tymi słowami?

-Eh...tak. Jakoś brzmią mi bardzo proroczo.

-Spokojnie. To był jakiś wariat.

-Ale nie widziałeś, że wyszedł z portalu? On na pewno wie coś czego my nie wiemy.

-Star. Rick też wyszedł z portalu i okazał się głupkiem. No po części. Ale ten to normalny idiota. Widziałaś jak on wygląda?

-Wygląd nie ma znaczenia. Ja coś czuje, że może się złego stać.

-Ja tam mu nie wierze, ale skoro naprawdę ma się coś stać to pamiętaj, że jestem przy tobie i w razie czego możesz na mnie liczyć.

Butterfly uśmiechnęła się do swojego przyjaciela.

On również to odwzajemnił.

Patrzyli sobie głęboko w oczy.

Ich twarze zaczęły się do siebie przybliżać.

Czuli, że muszą to zrobić tu i teraz. Nie było innej opcji pomimo, że oboje wiedzą, że Marco ma już dziewczynę.

Ale jej tu nie ma więc nic się nie stanie.

Kiedy już stykali się prawie swoimi ustami nastąpiło trzęsienie ziemi, które spowodowało panikę.

Wszyscy zaczęli uciekać w popłochu.

Muzyka przestała grać, a z sufitu zaczął spadać tynk co mogło sugerować, że za chwilę cały budynek się zawali.

-Musimy stąd jak najszybciej uciekać!- krzyknął do swoich przyjaciół Marco szybko zapominając co miał przed chwilą zrobić.

Ci posłuchali jego rady i jak najszybciej tylko mogli, wyszli z budynku.

Gdy udało im się wyjść na zewnątrz cała willa zawaliła się.

Podczas walenia się powstała wielka chmura kurzu, która przysłoniła widok oraz "poddenerwowała" oczy i zatoki naszej grupie.

Nastąpiła dwuminutowa salwa kichania, kaszlenia gdzie tylko popadnie.

Gdy kurz opadł Diaz popatrzył dookoła siebie, aby upewnić się czy wszyscy żyją.

Jak się na szczęście okazało nikt z dziewięcioosobowej drużyny nie zginął.

Smutną informacją było to, że pod gruzami znalazło się wielu imprezowiczów w tym przyjaciele Gumballa i Darwina.

Kiedy wszyscy patrzyli się na zwalone gruzowisko i myśleli o tych którzy zginęli zobaczyli, że pod nim pojawił się ten sam portal z którego wychodził Rob tylko, że był większy.

Życie pomiędzy wymiaramiHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin