15

2.5K 176 50
                                    

Gdyby Harry wiedział lub chociażby przeczuwał, że poród tak się skończy, to może wcale by się na niego nie zgodził. Kłamanie sobie samemu nie bardzo mu wychodziło. Oczywiście, że zgodziłby się. Dzieci nie były niczemu winne.

Otworzył oczy. Był w sypialni. Całe szczęście sam. Przez uchylone drzwi dolatywał płacz dzieci, więc pewnie były przebierane. Słyszał głos Poppy, która tłumaczyła coś Snape'owi.

Miał dzieci ze Snape'em!

Coś złapało go za krtań i nie chciało puścić. Z trudem oddychał. Usiadł, szarpiąc koszulę pidżamy, jakby to ona go dusiła. Pamiętał wszystko! I to było teraz jego koszmarem. Przypomniał sobie wszystko, wraz z zabiciem Voldemorta, pomocą Draco i pamiętał także to, co działo się później.

Prawie pozwolił wziąć się Snape'owi! Co w niego wstąpiło?

Opuścił nogi na podłogę.

Co miał teraz zrobić?

Wstał ostrożnie, asekurując się przy ścianie. Nogi miał jak z waty. Przynajmniej ból głowy odszedł. Teraz już wiedział, dlaczego go bolała. Zatrzymał się w drzwiach. Snape siedział naprzeciwko, w fotelu, z jednym z chłopców w ramionach i karmił go z butelki. Jeszcze go nie zauważył. Patrzył na dziecko. Takiego spojrzenia Harry nigdy u niego nie widział. Rysy twarzy złagodniały, wygładzając wszystkie zmarszczki na czole mistrza eliksirów. Smutny uśmiech skierowany do trzymającego go za kciuk malca był pełen uczucia, którego Harry zaznał tylko przez pierwszy rok swojego życia. Uderzyło w niego nagle, że Snape naprawdę kocha te dzieci. Wszystko, co robił po tym, gdy okazało się, że może je adoptować, a także potem, gdy jednak wyszło na jaw, że są jego, było właśnie dla nich.

Poczuł się zazdrosny. Nie mocno. Odkąd Snape zaproponował mu układ wiedział, że to związek bez uczucia, ale i tak zabolało.

— Już się obudziłeś? Jak się czujesz? — Pomfrey akurat wyszła z sypialni z drugim chłopcem. — Chcesz go nakarmić? Później będą tego pilnowały skrzaty.

Kiwnął głową i usiadł w drugim fotelu. Kobieta położyła mu maleństwo na ramieniu, cierpliwie tłumacząc, co ma robić. Chłopczyk cicho zakwilił, ale uspokoił się, gdy tylko smoczek butelki trafił do jego ust.

— Ile spałem? — zapytał Harry.

— Jakieś sześć godzin. Wystraszyłeś nas na koniec.

Milczał. Obserwował trzymanego chłopca. Jego oczy były jeszcze trochę niebieskie, ale zaczynały ciemnieć. Jutro dowie się, czy ma je po nim, czy po Snapie.

Po dwudziestu minutach obaj chłopcy byli już nakarmieni i smacznie spali. Pielęgniarka zostawiła ich samych, nakazując przyzwanym skrzatom opiekować się malcami.

Harry siedział przed kominkiem z kubkiem herbaty w dłoniach. Zdążyła wystygnąć, zanim Severus dołączył do niego po kąpieli, przebrany w czystą szatę.

— Łazienka jest już wolna — poinformował go, siadając obok.

— Dziękuję — odparł Potter, ale nie poruszył się.

Milczeli zapatrzeni w ogień.

— Przypomniałeś sobie, prawda? — odezwał się po chwili mistrz eliksirów, przerywając ciszę.

Nie było sensu zaprzeczać. Był już zmęczony tym wszystkim. Nie miał zamiaru panikować, krzyczeć, czy co tam jeszcze można robić w tej sytuacji. Musi zastanowić się, co teraz robić. Nie był już sam, miał synów. Prawdę powiedziawszy, to oni mieli. Czy jego prawem było odebranie chłopcom drugiego ojca? Widział, jak Snape się zmienia. Jak pomaga, nawet gdy początkowo nie znał prawdy.

Nieświadomy / snarryWhere stories live. Discover now