8

1.8K 143 8
                                    

Taka zmiana u tego szczególnego profesora faktycznie mogła przerazić. Harry zaczął jednak rozumieć postępowanie mężczyzny. Chronił go, bo w ten sposób ochraniał także bliźnięta.

Nie byłby jednak sobą, gdyby nie skrytykował na koniec zajęć ich pracy, chociaż nie była do końca taka zła. A fakt, że kazał zostawić kociołek nie opróżniając go, chyba coś znaczył.

Opuszczenie sali eliksirów było dziwaczne. Żaden ze Ślizgonów nie chciał być ostatni i wypadli tak szybko jak mogli, gdy tylko profesor im na to pozwolił. Wyjątkiem był Malfoy, który nie spuszczał z niego wzroku, ale i on wyszedł.

— Potter, zostań na chwilę.

Ron klepnął go w ramię i zamknął za sobą drzwi.

— Słucham — odezwał się, gdy Snape rzucił zaklęcie wyciszające.

— Ostatni raz widzę, jak śpisz przy bliźniakach.

Harry'emu serce chyba zatrzymało się w piersi, tak mu się zdawało, bo poczuł bolesny ucisk. Czy Snape zabrania mu...?

— Dla...dlaczego?

— Jeszcze pytasz „dlaczego"? — syknął wściekle, podchodząc bliżej. — Byłeś nagi, ledwo przykryty w piwnicach zamku. Gdy cię znalazłem byłeś przemarznięty. Komu chcesz robić na złość?

Kamień, który opadł z serca chłopaka, mógłby przebić podłogę.

— Przepraszam. Nie miałem zamiaru tam zasnąć. Chciałem tylko popatrzeć na chłopców. To się więcej nie powtórzy — obiecał szczerze.

— Idź już — burknął Snape, odsyłając go.

I tyle żadnych wyrzutów, czy krzyków. Nawet szlabanu, choć ten ostatni byłby trochę dziwny, bo powód nie mógł być podany głośno.

Zaraz za drzwiami czekał na niego samotnie Malfoy. Harry obejrzał się do tyłu, ale profesor właśnie wychodził drugim wyjściem.

— Chcę tylko porozmawiać — rzucił Draco, opierając się o ścianę. — Nie zaatakuję cię tuż przy kwaterach Snape'a.

— To miłe — odparł rozbawiony, nie bardzo wiedząc, czym. Może tym, że Ślizgon tak otwarcie przyznawał się, że raczej nie chce zachodzić za skórę opiekunowi własnego Domu. — Boisz się, że dostaniesz szlaban w gabinecie i będziesz musiał odrobić go przy mnie? Książę Slytherinu szorujący podłogę w komnatach Snape'a i Pottera.

— Potter, nie przeginaj! — ostrzegł blondyn, warcząc niczym rozjuszone zwierzę.

— Spokojnie, tylko się drażnię. — Uniósł ręce do góry i też oparł się o ścianę tyle, że naprzeciwko Malfoya. — O czym chciałeś porozmawiać?

— Interesuje mnie, dlaczego Snape? Mogłeś wybrać kogokolwiek.

— Zazdrosny? — spytał ostrożnie.

I w tej kwestii lepiej nie drażnić Węża. Zazdrośni ludzie mogą robić drastyczne rzeczy.

— Nie — odparł spokojnie Draco. — Raczej ciekawy. W pewnym sensie w hierarchii stoimy na tym samym poziomie. Jako jedynacy jesteśmy głowami rodu.

— Ty jeszcze nie — zauważył Harry.

— Dzięki tobie obecnie tak. Mój ojciec został zamknięty w Azkabanie.

— Nie wiedziałem. Nie czytałem czarodziejskich gazet.

— Nie straciłeś zbyt wiele.

Ta rozmowa była tak samo dziwna, jak dzisiejsze zachowanie Snape'a. Całkiem normalna, chociaż toczyła się między Lwem i Wężem.

Nieświadomy / snarryWhere stories live. Discover now