Alternatywne zakończenie

372 21 7
                                    

5 tygodni. 5 tygodni niczego poza piszczącymi urządzeniami i Nari trzymającą zimne dłonie Chana lub bawiącą się jego kręconymi włosami, ale chłopak nigdy się nie ruszył. Odwiedzała go codziennie po szkole, zawsze opowiadając mu o swoim dniu i o tym, jak bardzo tęskniła za jego uśmiechem. Jego oczy pozostawały zamknięte, a ciało nieruchome, bez oznak życia.

Bez względu na to, jak często błagała go, by po prostu otworzył oczy lub pokazał jakieś oznaki powrotu do zdrowia, zawsze pozostawał w tej samej pozycji leżącej w szpitalnym łóżku. Ten widok ją smucił, ale cieszyła się na sam widok jego twarzy, która sprawiała, że wszystko było w porządku, choćby tylko na krótką chwilę.

"Robi się późno. Powinnaś już chyba wrócić do domu, zanim się ściemni." Pan Bang poradził z siedzenia obok łóżka Chana. Nari spuściła głowę. Zawsze nienawidziła zostawiania go, w strachu, że coś się zmieni. A jeśli go tam nie będzie kiedy wróci? Bo by bez niego zrobiła? "Obiecuję, że zadzwonimy, jeśli coś się stanie." Uspokoił ją, a na jego twarzy pojawił się wymuszony uśmiech. Mogła powiedzieć, że bardzo się starał, by pozostać silnym, ukryć zmartwienie i rozpacz nie tylko ze względu na nią, ale i dla własnego zdrowia.

"Dziękuję." Powiedziała, po czym wstała i puściła rękę Chana. "Do zobaczenia jutro, Channie." Posłała mu smutny uśmiech, po czym pomachała na pożegnanie jego ojcu i matce, którzy jak co dzień siedzieli w ciszy przy oknie.

Nari spędziła noc tak samo, jak odkąd Chan został przyjęty do szpitala, leżąc na łóżku z tysiącem myśli przebiegających jej przez głowę. Jej umysł zawsze był zatłoczony myślami o nim i wspomnieniami wspólnego czasu.

Ale ta noc była inna. Oczy Nari zaczęły się zamykać, jej wiele bezsennych nocy ją dopadło, powodując, że poczuła się senna. Zaczynała tracić wiarę w jego powrót do zdrowia, jej nadzieja na ponowne usłyszenie jego śmiechu zniknęła, gdy dziewczyna zapadła w spokojny sen. Prawda była taka, że bała się spać. Nie chciała, żeby Chan był szczęśliwy tylko w jej snach. Nie chciała, żeby jej sny były jedynym miejscem, w którym może poczuć jego obecność lub usłyszeć jego głos. Nienawidziła ciągłej paniki, w której się znajdowała, zastanawiając się, czy każda minuta jest jego ostatnią. Nienawidziła niekończącego się szeregu wścibskich kolegów z klasy pytających, co z chłopakiem. To nie tak, że nawet ich to nie obchodziło, kiedy nic mu nie było.

Jej oczy napełniły się łzami, gdy wróciła myślami do ostatniej rozmowy z Chanem. Żałowała tego dnia bardziej niż czegokolwiek innego. Żałowała wszystkiego. Nie powinna była tego dnia wychodzić z jego domu w złym humorze. Powinna była zostać i z nim porozmawiać. Dlaczego musiała go tak zostawić?

Pokój wokół niej się rozmazywał, zanim zrobiło się całkowicie ciemno. Nie widziała nic poza ciemnością, gdy jej oczy się zamknęły, a jej umysł natychmiast odtwarzał noc, kiedy Chan został pobity.

"Nari. Nari-"

Obudziło ją wołanie jej imienia, gdy potrząsano lekko jej ciałem. Jej oczy otworzyły się ze zdziwienia, jej ciało poskoczyło do góry, by usiąść prosto. Dyszała, jakby przebiegła maraton.

"Nari!" Jej tata zawołał ją ponownie, zwracając jej uwagę. Spojrzała na jego wygląd, jego rozczochrane włosy i szeroko otwarte oczy, a także szeroki uśmiech, zostawiający ją w zmieszaniu. Spojrzała na zegar wskazujący 2:43 nad ranem, po czym wróciła wzrokiem do taty, który stał z telefonem zaciśniętym w dłoni.

"To matka Chana! Chcę, żebyś pojechała do szpitala. Chan się obudził!" Przeczesał palcami włosy, czując ulgę ze względu na córkę. Usta Nari ułożyły się w szeroki uśmieh, przez chwilę siedziała w milczeniu na swoim łóżku, po czym odrzuciła kołdrę i zbiegła na dół w piżamie. Jej ojciec zachichotał, wdzięczny, że widział ją tak szczęśliwą po tym, co wydawało się pierwszym razem od lat.

Faded // Bang Chan [tłum.]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz