Epilog - Purpose

408 23 6
                                    

Wpatrywała się na zdjęcie chłopaka w kronice, która leżała otwarta na jej łóżku. Nari przesunęła palcem po twarzy Chana, podziwiając jego bladą cerę, która była prawie tego samego koloru co białe tło za nim.

Od śmierci Chana minęły dwa długie, ciężkie miesiące, zostawiając ją, by pozbierała kawałki swojego życia, które wydawały się zgubić. Tęskniła za nim z każdym oddechem, każdym krokiem, który przebyła i z każdą ciszą, która minęła. Nic nie było takie samo, odkąd ją zostawił. Nic już nie miało sensu. Pochłonął każdą jej myśl. Był wszystkim, o czym myślała, wszystkim, co widziała, kiedy zamykała oczy. Wiedziała, że jej decyzja była właściwa. Był to jedyny sposób na powstrzymanie bólu, który czuła w środku.

Dziewczyna zamknęła szkolną kronikę, nie chcąc myśleć o tym, że jedyny podpis, który chciała tam widzieć, nigdy tam nie będzie. Nari włożyła ją do walizki, po czym z westchnieniem zapięła zamek. Potrzebowała przestrzeni. Musiała uciec od ciągłych wspomnień o nim, które prześladowały ją, gdy przechodziła obok sklepów spożywczych, parków, a nawet szkół. Był wszędzie, a jednocześnie nigdzie.

Widywała go co noc, ale nie był taki, jakim go zapamiętała. Zamiast jego ciepłego uśmiechu i jasnych oczu widziała tylko, jak leżał na podłodze, kopiąc i krzycząc o pomoc, gdy jego twarz była posiniaczona i krew wpływała z rany na jego głowie. Miała ten sam koszmar każdej nocy, odkąd zeznania Dongwoo zostały upublicznione. Nigdy nie mogła pozbyć się obrazu Dongwoo wielokrotnie rozbijającego głowę Chana o betonowy chodnik.

Od drzwi jej sypialni rozległo się ciche pukanie, zanim głowa jej ojca wyskoczyła zza nich. "Myślałem, że zgodziliśmy się, żeby zostawić te drzwi otwarte?" Uniósł na nią brew. Nie zareagowała, nie żeby się tego od niej spodziewał. Od śmierci Chana ledwo się odzywała. Nie mógł nic poradzić na to, że bał się o bezpieczeństwo swojej jedynej córki. Było oczywiste, że nie przyjęła wiadomości dobrze. Rzadko jadła, nie spała i większość czasu spęczała siedząc w ciszy, wpatrując się w ściany.

"Za godzinę wyjeżdżamy, więc upewnij się, że wszystko spakowałaś." Powiedział cicho, obserwując, jak dziewczyna wpatruje się w swoje stopy. Nari czekała, aż odejdzie, zanim pozwoliła, by ciche łzy spłynęły po jej twarzy. Nienawidziła zostawiać ojca, ale nie mogła oczekiwać, że porzuci swoje życie i pojedzie z nią do Londynu. Przez krótką chwilę żałowała, że w ogóle tu przyjechała. Nienawidziła Chana na to, że sprawiał, że czuła się w ten sposób, ale siebie nienawidziła bardziej za to, że nie była przy nim, kiedy kogoś potrzebował. Nigdy nie powinna była opuszczać jego domu w złym humorze tamtej nocy. Może wtedy by nie poszedł. Może wtedy nadal by tu był.

Na dole zadzwonił dzwonek do drzwi, wysyłając krótką melodię przez cały dom. Nari otarła łzy rękawem bluzy, zdenerwowana na kolejną wizytę kogoś z klasy, sprawdzając, jak się ma, a to byłaby już szósta wizyta w tym tygodniu.

Chciałaby, żeby wszyscy po prostu zostawili ją w spokoju. Nie chciała ich litości ani współczucia. Nie obchodził ich, kiedy żył, więc dlaczego mieliby się tym teraz przejmować.

Wiadomość o wyjeździe Nari do Wielkiej Brytanii szybko rozeszła się po społeczności. Ludzie zawsze szeptali, ilekroć przechodziła obok nich, z pewnością plotkując o tragedii, która dotknęła jej życie.

"Nari?" Ojciec dziewczyny zawołał z dołu, tak jak zawsze, kiedy ktoś przychodził. "Przyszła Pani Bang." Kontynuował, wzbudzając zainteresowanie Nari. Miała zamiar odwiedzić rodzinę Chana przed wyjazdem, ale część jej była niechętna. A jeśli była dla nich tylko bolesnym przypomnieniem? Co jeśli oni byli bolesnym przypomnieniem dla niej?

"Dzień dobry." Przywitała się z Nari, kiedy dotarła do drzwi, ale nie było to w jej zwykle radosnym tonie. Nari skłoniła się i wymamrotała przywitanie w odpowiedzi. Żadna z kobiet nie była tą samą osobą, co kiedyś. Tata Nari zostawił dwójkę, by porozmawiały na osobności, ale nie mógł powstrzymać się od zastanawiania się, dlaczego tak nagle ich odwiedziła. Było tak wiele rzeczy, których nie rozumiał w ostatnich miesiącach życia swojej córki, ale nie wiedział, jak do niej podejść. Nie chciała rozmawiać o Chanie, Borze ani o tym, co wydarzyło się tej nocy, kiedy zmarł. To było tak, jakby nic z tego się nigdy nie wydarzyło.

Faded // Bang Chan [tłum.]Where stories live. Discover now