Rozdział 6 | Dramaty Wampirów

74 1 2
                                    

Po wszczęciu alarmu zapanował prawdziwy chaos. Czarownicy siedzieli dalej na miejscach i zastanawiali się, co się dzieje, a Nocni Łowcy przygotowywali się do misji.

Zaraz po pierwszym sygnale, który zwiastował pojawienie się demonów, rozbrzmiał drugi a zaraz i trzeci dający znać, że jest to sygnał ratunkowy.

Jace szybkim krokiem ruszył w stronę centrum dowodzenia. Pomimo jego kontuzji i wczorajszych zatargach z innymi Nefilim to on wciąż pozostawał tutaj szefem i swoje obowiązki musiał wypełniać.

Za nim podążyły także Clary i Izzy wraz z Magnusem. Jakimś cudem udało im się przekonać pozostałych czarowników, że powinni tutaj zostać. Nie ze względu bezpieczeństwa, ale dlatego, że nie wiadomo kto ten sygnał wysłał. Jeśli byli to Nocni Łowcy lepiej, aby nie widzieli za dużej ilości potomków Lilith. Dobrze, aby wcale żadnego nie widzieli, ale niestety jeden z ich przedstawicieli był naprawdę uparty i nie dałby się przekonać nawet siłą.

– Co się stało? – zapytał Jace po wejściu do głównego pokoju.

– Sygnał ratunkowy wysłany z Queens – odpowiedział beznamiętnie Underhill.

Pomimo jego opinii na temat Jace'a musiał składać mu raporty i informować o każdym zdarzeniu jako jego zastępca. Na początku to stanowisko wydawało mu się spełnieniem marzeń. Chciał również przyczyniać się do rozwoju Instytutu i mieć oko na każdego, kto działał przeciwko Clave. Niestety w szybkim czasie przekonał się, że to stanowisko będzie jego zmorą, bo z głównego zastępcy zmienił się na chłopca na posyłki dla Jace'a. To właśnie on często musiał wykonywać pracę blondyna kiedy ten nie dawał rady. I jeszcze musiał znosić wizyty Podziemnych, bo jak jego szef uznał to też ludzie, w co Underhill szczerze wątpił.

– Wyślemy tam jeden patrol – odparł po chwili zamyślenia. – Ja, Clary i Izzy zajmiemy się tym osobiście. Podaj mi adres – zwrócił się w stronę Łowcy.

Ten niechętnie podał mu karteczkę z wcześniej zapisaną lokalizacją. Wolałby sam zająć się tą sprawą i dopilnować, że wszystko pójdzie właściwie, bo nie wierzył w kompetencje Herondale'a. Nie mógł się nie zgodzić, że był znakomity w walce ale jeśli chodzi o dyplomację albo właśnie sygnały ratunkowe to był na poziomie początkującego Łowcy. Do tego jeszcze dochodzi Isabelle, która według niego powinna być zwykłą przyziemną najlepiej pracującą w salonie kosmetycznym. O Clary nawet nie będzie się wypowiadał. Córka Valentina ponownie powraca i już robi zamieszanie. Za jakie grzechy został na nich skazany?

Obiecał sobie, że najszybciej jak to możliwe złoży papiery o przeniesienie do innego Instytutu, aby nie musieć dalej oglądać tej bandy i nie być skazanym na towarzystwo czarowników bo jego szef ma do nich słabość. Dla niego byli to zwykli mordercy, którzy powinni być pozbawieni wszelkich praw. Na szczęście za niedługo miała zostać przeprowadzona wielka reforma...

Jace praktycznie wyrwał mu kartkę i pognał do swoich przyjaciół, którzy już gotowi czekali na korytarzu. Nie był do końca przekonany co do obecności Magnusa, ale chyba za bardzo nie miał wyboru jak tylko zabrać go ze sobą.

– Południowe Queens. Nie wiadomo kto... – nie zdążył dokończyć, ponieważ w korytarzu pojawił się portal wyczarowany przez Magnusa.

W momencie kiedy Azjata zniecierpliwiony próbował przez niego przejść, zatrzymała go Izzy.

– Magnus... – zaczęła spokojnie i opanowanie. – Słuchaj... to mogą być Nocni Łowcy. Wiesz, że nie musisz...

– Nie Izzy – przerwał donośnym tonem. – Za długo się ukrywałem. Poza tym jestem pewien, że... że on... – widać było, trudności spowodowane próbą wypowiedzenia tego na głos. – On by nie chciał, abym był obojętny na czyjąś krzywdę – wziął się w garść i dokończył, a w jego oczach można było zauważyć czystą determinację. Naprawdę wierzył w swoje słowa i starał się do nich przekonać także innych. – Dlatego idę z wami – hardo postanowił.

Ave Atque ValeWhere stories live. Discover now