Praca Inkwizytora nie była łatwa. Codzienne teleporty do Alicante. Nadzorowanie każdego Instytutu. Podpisywanie i przeglądanie dokumentów. Przydzielanie dyżurów. Spotkania z Konsulem. Wszystkie te czynności zajmowały prawie cały dostępny czas, pozostawiając przy tym niewiele odpoczynku czy przyjemności. Jednak sam zainteresowany nie mógł narzekać. W końcu korzyści płynące z tak wysokiej posady przemawiały same za siebie. Dzięki niej mógł spełnić swoje marzenie. Zmienić wszystkie prawa oraz całe Clave na lepsze. Kiedyś brzmiało to jak niemożliwe życzenie siedmiolatka.
A teraz kiedy tym dawnym siedmiolatkiem jest ponad trzydziestoletni Alec Lightwood, wydaje się bardziej zwykłym prostym krokiem, który wykonałby każdy. Ten chłopak dzięki swojej charyzmie i dążeniu do celu zaszedł dalej niż ktokolwiek inny.
Tak właśnie w historii Nocnych Łowców zasłynął on Alexander Gideon Lightwood–Bane. Inkwizytor. Mąż. Parabatai. Brat. Syn. Niekoniecznie w tej kolejności.
Szykował się on właśnie do wyjścia, stojąc przed lustrem i zakładając swój ciemnogranatowy garnitur kiedy przeszkodziły mu zgrabne ręce owijające się wokół jego talii.
– Mogę wiedzieć co, a raczej kto namówił cię do włożenia tak eleganckiego stroju? – zapytał przekornie, całując swojego męża po delikatnej skórze znajdującej się na szyi.
– Mags... – niebieskooki ledwo był w stanie wypowiedzieć tak proste słowo. Było mu tak dobrze, tak przyjemnie, że najchętniej od razu rzuciłby wszystko w cholerę i pospiesznie udał się do sypialni. Niestety ostatni głosik przyzwoitości nakazał mu coś bardziej racjonalnego, co nie koniecznie wiązało się z przyjemnością.
– Tak mój słodki? – Magnus nie dawał za wygraną i jeszcze wzmocnił pieszczoty, praktycznie liżąc szyję ukochanego.
– Ja... muszę iść... do pracy... – wymamrotał pomiędzy kolejnymi falami przyjemności.
– Nie, nie musisz. – upierał się dalej, całując to jedno uwielbiane przez Aleca miejsce.
– Szef będzie zły...
– Sam jesteś swoim szefem więc w czym problem? – zapytał i jeszcze raz przejechał językiem po całej długości jego szyi.
– W tym, że sam będę na siebie zły. – przerwał mu, odwracając się do niego przodem.
Magnus, choć bardzo chciał kontynuować, wiedział, że Alexander ma rację. Posiadając tak ważną pracę, wiążą się z nią nie tylko korzyści, ale również narastające obowiązki. On jako Wielki Czarownik Alicante posiadał ich równie dużo co Alec, dlatego tak bardzo chciał z nim spędzać nawet te krótkie chwile.
– Och no dobrze. – westchnął teatralnie i przyciągnął swojego męża do krótkiego, lecz pełnego miłości pocałunku. – A odpowiesz mi na wcześniejsze pytanie? – jak bardzo szanował ubiór Aleca, tak nie mógł wyjść ze zdziwienia, co nakłoniło Łowcę do zmiany swoich luźnych i poszarpanych dresów na elegancki i oficjalny garnitur. Taki strój założył tylko dwa razy. Na ich ślub oraz najważniejsze spotkanie całego Clave, które w swoim skutku wyrównało prawa należące zarówno do Nocnych Łowców jak i Podziemnych.
– Mam bardzo ważne spotkanie z Konsulem podczas...
– Z Jią? To po co się tak męczysz, przecież ona sama na takie spotkania przychodzi w luźnych sukienkach więc w czym problem?
– ...nadzwyczajnej narady dotyczącej Podziemnych. – dokończył wcześniej przerwane zdanie, ale nie był z tego powodu zadowolony.
Takie spotkanie mogło znaczyć jedno. Komuś bardzo nie spodobał się zarządzony pokój i chciał go za wszelką cenę zrujnować. Alec żałował, że nie dopytał się Jii, o kogo dokładnie chodzi i co to za nadzwyczajna sprawa. Jedyną informację, jaką dostał to data, miejsce spotkania oraz że wypadałoby założyć coś bardziej oficjalnego niż koszulka w paski.
YOU ARE READING
Ave Atque Vale
FanfictionPo dziesięciu latach Clary wraca do Instytutu ale nie pamięta co działo się przez ten okres. Dowiaduje się że Alec od pięciu lat nie żyje i że jego rodzina jest w okropnym stanie. Jace skupiony tylko na misjach chowający emocje. Isabelle pochłoni...