Rozdział 2 | Przykre Wspomnienie

109 4 6
                                    

Czarownik obudził się na mokrej od alkoholu kanapie. Odczuwał potworny ból głowy spowodowany wczorajszą imprezą. Nie pamiętał zbyt dużo, chociaż od zawsze chwalił się, jaką to ma głowę do picia. Jak widać, za bardzo się przeliczył, ale nie sprawi, to, że będzie pić mniej. Wręcz przeciwnie teraz, skoro wie, że duża ilość alkoholu pomoże mu w nie kontaktowaniu ze światem, będzie pił trzy albo nie, pięć razy więcej, niż teraz.

Podniósł się do pozycji siedzącej. Nie wiedział, która jest godzina, ale z racji tego, że goście opuścili jego mieszkanie późna albo wczesna. Tego nikt nigdy nie wie.

Rozejrzał się po pokoju śmierdzącym gorzej, niż w obskurnej gorzelni. Szybko jednak tego pożałował. Nad nim stali jego bliscy przyjaciele, których od ponad pięciu lat nie chciał widzieć. Musiał kogoś obwiniać o śmierć męża, a że akurat padło na Ragnora i Cat to już inna kwestia.

– Magnus... wstawaj już. Nie możesz całe życie przeleżeć na kanapie i zapijać się drinkami – kolejna rzecz, która go denerwowała. Wszyscy na siłę próbowali go rozłączyć z kanapą, a już przede wszystkim z butelką, ale do tej pory udawało mu się ich spławić.

– Mogę robić, co chce moja droga. A teraz z łaski swojej zabierzcie swoje szpetne ryje sprzed mojej twarzy – pomimo tego, że był pijany, nie przekręcił ani jednego wyrazu. Następnie obrócił się do nich plecami, mając nadzieję, że uszanują jego prośbę i najzwyczajniej wyjdą z jego mieszkania.

Ragnor i Cat spojrzeli na siebie i wiedzieli, że dzisiaj nie mogą odpuścić. Muszą w końcu nakłonić przyjaciela do czegoś innego, niż picie i użalanie się nad sobą. Martwili się bardzo o niego, ale uważali, że z czasem będzie mu łatwiej. Tak się jednak nie działo, a Bane z każdym dniem marniał w oczach. Nie posiadał już tej wspaniałej iskry poprawiającej wszystkim nastrój. Ubierał się jedynie w szare i czarne rzeczy, a jego wspaniałe i kolorowe kreacje zostały rzucone na dalszy plan. Nie dbał już o swój wygląd, tak jak kiedyś, bo teraz zobaczenie czarownika w makijażu, wiązało się praktycznie z cudem.

– Magnus wstawaj po dobroci albo będziemy zmuszeni użyć siły – próbowali wyciągnąć go na wszelkie dostępne sposoby, ale Bane zawsze stawiał opór. To używał magii i ich wyganiał (bo nawet po pijaku jego magia była potężna) albo wybuchał płaczem i mówił, że już nic nie ma sensu, a jego przyjaciele z miękkim sercem zostawiali go samego, ale dzisiaj wiedzieli, że tego nie zrobią. Chociażby mieli użyć wszelkich zasobów swojej magii, Bane dzisiaj wstanie, wytrzeźwieje i zmierzy się ze swoimi koszmarami.

Ostatnimi czasy Magnus rzadko bywał trzeźwy. Kiedy wszyscy jego bliscy byli w żałobie on ogłosił wiecznie trwającą imprezę w jego mieszkaniu i postanowił nigdy nie rozstać się z whisky. Do tej pory odnosił sukces.

– Pierdol się Ragnor – po tych słowach jego przyjaciel nie wytrzymał.

Złapał ręką za jego koszulkę i podciągnął go do góry. Spotkało się to z dezaprobatą ze strony Cat, ale nie mogła w tej chwili, temu zaradzić. Uważała, że na siłę tego nie załatwią, ale skoro dyplomacja zawiodła to, czemu by nie spróbować innej metody.

Kiedy rogaty czarownik ustawił Azjatę na wysokości swoich oczu, zaczerpnął powietrza i powiedział:

– Dosyć tego. Nie będziesz się nad sobą użalał i nareszcie wyjdziesz do ludzi Bane – Magnus usłyszał jedynie końcówkę.

– Lightwood-Bane... – odburknął prawie niesłyszalnie.

– Co ty powiedziałeś? – Ragnor był już bardzo wkurzony na przyjaciela i na cały świat, że musi tak się nad nim znęcać.

– Mówię, że jestem Lightwood-Bane idioto! – wykrzyczał i rozpłakał się na całego. Ragnor słysząc to, odłożył go delikatnie na ziemię, a ten od razu upadł na kanapę i wtulił się do poduszki.

Ave Atque ValeDonde viven las historias. Descúbrelo ahora