2

1K 47 0
                                    

-Jesteś nic nie wartym śmieciem, zwykłą pomyłką, która nigdy nie miała prawa istnieć- mówił to cały czas mnie kopiąc- Nie ma z ciebie żadnego użytku.

-Proszę cię przestań, proszę- błagałam na marne-
Nic ci nie zrobiłam

-Nic nie zrobiłaś? -zapytał podnosząc mnie i chwytając za szyje tak ,ze nie byłam w stanie oddychać - To przez ciebie Stella nie żyje! Ty ją zabiłaś! To wszystko twoja wina !- wymieniał, a mi już brakowało powietrza. Widząc ,ze słabnę, puścił mnie,  a ja runęłam na ziemie biorąc przy tym duże wdechy-Nigdy nic nie osiągniesz, jesteś tylko głupią, grubą świnią

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

-Nie ! - obudziłam się z krzykiem.
Cały czas ten sam sen, ja kiedyś oszaleje. Wyciągnęłam rękę po telefon ,leżący na półce obok łóżka, 5:30 znakomicie. Jedyny dzień ,w którym mogę się wyspać ,a ja wstaje w środku nocy.

Poleżałam  jeszcze chwile i poszłam wziąć szybki prysznic. Po tej czynności zrobiłam sobie śniadanie ,a gdy już miałam zjeść , przypomniałam sobie mój sen i już nic mi nie przeszło przez gardło. Schowałam kanapki do lodówki i poszłam do pokoju ubrać się w czarną bluzę oraz tego samego koloru dżinsy z dziurami na kolanach.

Ubrana weszłam do kuchni i zaczęłam sprawdzać media społecznościowe , gdy nagle wpadłam na pomysł jak mogę spędzić ten dzień.
Poszłam jeszcze do mojego pokoju po szkicownik i ołówek, ubrałam buty i gotowa wyszłam na zewnątrz.

Kierowałam się w stronę parku w najbardziej oddalona od wszystkich ławek , a gdy dotarłam do celu położyłam się na niej.
Wiem, ze to może wyglądać dziwnie ,ale ciort z tym. Podłączyłam słuchawki do telefonu i zaczęłam rysować.

Uwielbiam to robić.
Dzięki temu choć na chwile mogę oderwać się od rzeczywistości. Nigdy nikomu nie pokazałam moich rysunków, ponieważ nie uważam, ze mam talent. Raczej hobby, które wykorzystuje ,aby zabić czas.
Gdy byłam mała tylko mama wierzyła ,ze może coś z tego wyjść. Kupiła mi ten szkicownik. Szczerze powiedziawszy nie wiem jakim cudem jest nadal w tak dobrym stanie ,ani ze kartki się jeszcze nie skończyły. Pamietam ,ze kiedyś chciałam je policzyć, ale usnęłam przy 127 i nigdy więcej nie miałam motywacji ,aby zrobić to ponownie.

Po jakiś trzech godzinach, kiedy prawie kończyłam mój rysunek nagle coś mi zasłoniło słońce. Podniosłam głowę do góry, a ujrzałam tam tego blondyna z baru, który chciał użyć na mnie perswazji

-Czego chcesz ?- zapytałam siadając i zamykając szkicownik

-W barze wyglądałaś na milszą-stwierdził

-Jestem miła kiedy muszę -poinformowałam cały czas na niego patrząc- Wiec czego chcesz ?

-Właściwie to chciałem się upewnić czy wszystko z tobą w porządku-wreszcie odpowiedział na moje pytanie ,a ja spojrzałam na niego ze zdziwieniem- Nie często ktoś leży na ławce na obrzeżach parku. - achaaa wiec o to chodzi

- Skoro już sprawdziłeś możesz iść- powiedziałam ze sztucznym uśmieszkiem

- Ale ja dopiero przyszedłem- odpyskował siadając koło mnie ,a ja odruchowo przesunęłam się na drugi koniec ławki - Okej, wiec przejdźmy do rzeczy- kontynuował uważnie mi się przyglądając- Skłamałaś wczoraj mówiąc, ze nie wiesz, gdzie jest Marcel. Chce wiedzieć dlaczego.

Normal Live | Mikaelson  (korekta)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz