Rozdział 17 i 18

Start from the beginning
                                    

Florencia słuchała przyjaciółki z uwagą. Nie dało się nie zauważyć zmiany, jaka w niej zaszła. Zniknęła wesoła, radosna, pełna dobroci i ciepła dziewczyna, którą poznała dawno temu. Jej miejsce zajęła chłodna, o lodowatym spojrzeniu, zawistna i żądna zemsty osoba. Już nie było tamtej Jasmine. Zniknęła. Odeszła wraz z Lucasem. Flor nie wiedziała tylko, czy w zimnym i poranionym przez los sercu Jas znajdzie się miejsce dla niej.

Jasmine jakby odczytując jej myśli położyła dłoń na jej ręku w uspokajającym geście.

- Flor, to ja! Żyję! Powinnaś się cieszyć - powiedziała miękkim tonem głosu.

- I cieszę się. Nawet nie wiesz jak bardzo - odrzekła pospiesznie Florencia. - Tylko... nie poznaję cię. Zmieniłaś się. Nie chodzi mi tylko o wygląd, bo tu zmiana wyszła na dobre. Twoje włosy bardzo mi się podobają. Fryzjerzy potrafią zdziałać cuda. Nie podoba mi się twoja przemiana wewnętrzna. Stałaś się taka zimna...

- Musiałam - przerwała jej. - Ale nie martw się. Ta zmiana nie dotyczy moich uczuć względem ciebie i moich rodziców. Jesteś moją przyjaciółką i nic tego nie zmieni.

Florencia lekko się uśmiechnęła. Odetchnęła z ulgą.

- Mam do ciebie prośbę - rzekła Jas wyjmując ze swojej torebki białą kopertę. - Pojedź do moich rodziców i przekaż im ten list. Wszystko w nim wyjaśniam. Że żyję i nic mi nie jest. Zrobisz to dla mnie?

- Oczywiście - odpowiedziała Flor chowając list. - Możesz na mnie liczyć jak zawsze.

- Wiem! - Jasmine uśmiechnęła się. - Jest jeszcze coś. Musisz zostać tam na moim pogrzebie. Mimo, że nie znaleźli ciała będzie symboliczny. Ma być za parę dni. Trzeba stwarzać pozory, bo ktoś mógłby coś podejrzewać.

- Kto taki? - zapytała zdziwiona Florencia.

- Mogą tam być jeszcze ludzie Patricka - zastanowiła się. - Mogą węszyć. Ja nie żyję i niech wszyscy w to uwierzą - powiedziała a po chwili dodała: - Jasmine Pears nie żyje! Od tej chwili kobieta z którą rozmawiasz nazywa się Miriam Valando.




- Człowieku, od dwóch godzin próbuję się z tobą skontaktować. Co się z tobą działo? - Simon krzyczał do słuchawki swojego telefonu komórkowego. - Dlaczego nie odbierałeś?

- Byłem bardzo, ale to bardzo zajęty - odpowiedział głos po drugiej stronie słuchawki. - A ty może zmień ton. Wiesz, jak nie znoszę kiedy ktoś na mnie wrzeszczy.

- Wybacz, Patrick - odparł Simon zniżając ton swojego głosu.

- Lepiej powiedz z czym dzwonisz?

- Melduję, że zadanie wykonane. Zaoszczędziliśmy kasę i pozbyliśmy się natrętnego robaka.

- I to jest bardzo dobra wiadomość - odrzekł Patrick z radością. - Spisałeś się. Jak zwykle zresztą. Muszę cię wynagrodzić. Może jako premię podeślę ci jakąś gorącą panienkę? Wiesz znam taką co ma naprawdę duże zderzaki i zna się na tych sprawach.

- Nie trzeba. Sam sobie poradzę. Na razie. - Simon szybko się rozłączył, bo nie miał ochoty dłużej słuchać Patrick.

Przywołał barmana skinieniem palca.

- Jeszcze raz to samo - rzekł.

Trzymając w dłoni kieliszek z białym trunkiem w środku odwrócił się od lady i spojrzał w kierunku sceny ustawionej na środku lokalu. Przy metalowej rurze w rytmie płynącej muzyki tańczyła blond piękność ubrana w skąpą bieliznę, która więcej odkrywała niż zasłaniała. Światła tańczyły wokół jej idealnych kształtów. W pewnej chwili zdjęła biustonosz i rzuciła gdzieś w kąt sali. Mężczyźni siedzący w stolikach najbliżej sceny zaczęli głośno gwizdać i ślinić się na widok jędrnych, obnażonych piersi striptizerki. Kiedy dziewczyna podeszła bliżej zaczęli wkładać za brzeg jej fig pieniądze.

Smak zemstyWhere stories live. Discover now