.:1:.

260 12 5
                                    

ps moje [tłumacza] dopiski będą w []

Y/N POV

Byłem w parku z rodziną. byliśmy na placu zabaw, a ja siedziałem na huśtawkach. moja młodsza siostra bawiła się z koleżankami na reszcie placu zabaw, a moi rodzice siedzieli pod drzewem.

 Wszystko było świetne.Spojrzałem w górę i zdałem sobie sprawę, że niebo stawało się coraz bielsze. Słyszałem krzyki. Zeskoczyłem z huśtawki i rozejrzałem się. Nigdzie nie było widać moich rodziców, mojej siostry ani jej przyjaciół.

Ze strachu biegłem za drzewem. Serce mi waliło, a łzy spływały mi po policzkach z powodu tego, że byłam sama bez rodziny w pobliżu.Wspinam się na drzewo w nadziei, że wszystko przejrzę i znajdę bezpieczną drogę do domu. gałąź za gałęzią, O udałem się w górę.Niestety, i tak nie mogłem wyjść bez wchodzenia w tajemniczą biel, która wydawała się dominować nad słowem, w którym żyłem.

 Ale potem zaczynam pękać.Zacząłem spadać na ziemię i uklęknąłem. To był koniec. koniec wszystkiego.spadłem na ziemię. zamiast tego ktoś mnie złapał.

 Spojrzałem w górę i zobaczyłem szkielet ubrany na czarno-biały. delikatnie położył mnie na ziemi, cały czas pozostając cicho. Patrzył na mój wiek, tylko trochę wyższy i silniejszy. [nwm takie tłumaczenie i tyle]

Za nim nagle pojawiły się kolejne szkielety.jeden był pokryty od stóp do głów smolistą mazią [oto jak określić nm]inny ma ciemniejsze, stonowane ciało, które od czasu do czasu było glitch'e.

 Miał niebieskie pasy schodzące po twarzyTrzech z nich wyglądało całkiem normalnie. jeden z nich miał pękniętą czaszkę, z której kapała krew, inny miał czarne linie wychodzące z oczodołów i miał na sobie po prostu bluzę z kapturem.wtedy mamy tego, który mnie złapał. [ czy to zdanie ma byt raciolalny? Jak nie to sorry bo nie da się inaczej przetłumaczyć]

wszyscy byli w moim wieku. wyglądały na kilka centymetrów wyższi i prawdopodobnie były silniejsze niż ja. W porównaniu z nimi wyglądałem na kiepskiego.„No cóż, czy zamierzasz ją zabić?", spytał pokryty smołą szkielet.

„Nie wiem... wydaje się... inna. a ona właśnie spadła z tego drzewa. Myślę, że wystarczająco się przeszła. - powiedział szkielet, który mnie uratował. Wydawał się niezwykle ufny, ponieważ uratował mi życie i próbował mnie chronić.

„Ale ja chcę już zniszczyć ten wszechświat!", powiedział glitch'owaty. Jak argumentowały jakoś żywe szkielety, wziąłem to jako szansę na ucieczkę. Wstałem i zacząłem biegać. troje, którzy wyglądali podobnie, gonili mnie.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Po chwili biegania zwinąłem się w kłębek. To było naprawdę głupie, ponieważ wyglądaliśmy podobnie, ale bałem się. "proszę nie krzywdź mnie..." jęknęłam.

Wciąż płakałem. To wszystko było niewiarygodnie głupie, ale przerażające.zewnętrzni podeszli za szkielety, które mnie ścigały. [wtf to ma SANS?] Wyciągnąłem się jeszcze mocniej, to było naprawdę niewygodne.

"Nighmare, proszę pozwól mi zabrać ją z powrotem do zamku. Proszę!" błagał ten, który złapał mnie wcześniej do pokrytego smołą szkieleta.

Głupi szkielet [xd] zawahał się, zanim powiedział „w porządku, możemy zabrać ją z powrotem do zamku". Zamknąłem i zobaczyłem, że ten, który mnie uratował, podał mi rękę do złapania.

Zrobiłem mały szlam [tak jest napisane po angielsku jak komuś sie nie podoba to niech skarrzy sie w orginale] i otarłem łzy przed złapaniem ręki szkieletu. Z łatwością pomógł mi oderwać się od ziemi. „Nazywam się cross" wyszeptał. "T/N", powiedziałem delikatnie.

dopiero wtedy zauważyłem człowieka o wyglądzie ducha, unoszącego się za cross'em. zauważył, że na niego patrzę, a potem zapytał „czy widzisz mnie?" To było dziwne pytanie, ale skinąłem głową. Cros spojrzał na mnie z zaskoczeniem. - Ty też możesz zobaczyć charę? - Kiedy już zacząłam, skinąłam głową. Nie byłam dobra wśród ludzi, którzy nie są moją rodziną.

moja rodzina... "cross? czy moja siostra jest w porządku? [ hodzi o to co z nią sie dzieje]nie wiem gdzie ona jest, widziałam ją tylko zanim ta pusta biel zakryła wszystko..." zapytałam cicho. "Och... o nich..." zgliczowany szkielet spojrzał na mnie i powiedział "ten wszechświat jest zniszczony. Oni teraz nie żyją." [smutne ale prawdziwe]

Poczułam płynące łzy, ale otarłam je i wziąłam głęboki oddech. Cross próbował mnie pocieszyć. "możesz teraz z nami mieszkać! prawda chłopaki...?" spojrzał na inne szkielety. "nieważne... tak, chyba tak." powiedział, że ten cross określany jako „nighmare". koszmar otworzył coś, co wyglądało jak portal i wszedł. reszta szkieletów poszła za nimi, ja też.

przechodząc, znalazłam się w dużym zamku przypominającym dwór. wszyscy odwrócili się, by na mnie spojrzeć.

„Jestem nighmare i jestem pewien, że już znasz cross'a. to jest error, killer dust i horror". powiedział, wskazując na każdego szkieleta. Świętowałam wewnętrznie. teraz nie będę się mylić, dzwoniąc do nich!



[720 słów bez tego tu, jej jak co to rozdziały będą raz na miesiąc a w wakacje MOŻE trochę częściej. wiem że zapowiadałam na koniec lutego ten rozdział ale już go przetłumaczyłam i uznałam że 'po co czekać, jak mam przetłumaczone to dam wam wcześniej' no i przy okazji to jest znak że żyję bo od dłuższego czasu nie dawałam żadnego znaku życia, a wiec do nastempnego i pa!]

'Bad Guys' Aren't Always Bad ( pl )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz