5

719 32 4
                                    

Rozprawa sądowa odbędzie się jutro natychmiast po rozprawie jedziesz do więzienia, jeszcze przed samą rozprawą pojedziemy z tobą do twojego mieszkania byś zabrał najpotrzebniejsze rzeczy oraz ubrał się elegancko. - Powiedział Capela

04.01.2022 Komenda Mission Row, godzina 12:23
|HEIDI POV|
Zostaliśmy podzieleni na 4 grupy:
Powietrzna oraz 3 grupy naziemne A, B oraz C
Grupa A miała wejść od przodu, grupa B od lewej natomiast grupa C od tyłu. Ja byłam w grupie B. Plan był prosty wchodzimy na komunikat na Twitterze "Serdelki", dlaczego taki, nie wiem wymyślał go Ivo, dla Kuia jak ważne było to by żaden z policjantów nie umarł. Dlatego mieliśmy ich poddawać i zanosić do biura szefa policji tam miały ich pilnować osoby z grupy A, w razie strzelaniny mieliśmy się najpierw upewnić że osoby z naszej grupy są przy nas, jeżeli ich nie było starać się wytrzymać tak długo by zdążyły wrócić. A następnie się wycofać.
Staliśmy już pod komendą, każdy był już przydzielony do swojego miejsca. Po 10 minutach czekania Kui dał znak na Twitterze. Zaczynamy. Wjechaliśmy na komendę. Z początku wszystko szło dobrze aż do momentu kiedy zawiązywałam Hanka Overa, wtedy zostałam postrzelona przez Thomasa Shelbiego. Rozpoczęła się strzelanina. Ukryłam się za ścianą cały czas krwawiąc i płacząc z bulu. Strzelanina trwała jeszcze przez chwilę gdy podbiegła do mnie Summer i zabrała mnie do pojazdu i od razu poinformowała Kuia że można przerwać akcję
-Heidi wszystko w porządku, proszę cię wytrzymaj dzwonię do medyka - po tych słowach zemdlałam. Obudziłam się w szpitalu po kilku godzinach. Około 9 godzin byłam nieprzytomna, nie świadoma. Do sali wszedł lekarz wraz z Summer oraz Kuiem. Dyskutowali o czymś jednak natychmiast przestali gdy zobaczyli że się obudziłam
- No dzień dobry pani Bunny jak się czujemy?
- Lepiej, a o czym tak rozmawialiście - Kui spojrzał na Białowlosą a ona na niego, wyraźnie byli skrępowani, jakby nie chcieli mi o czymś powiedzieć co było dziwne ponieważ z Summer byłyśmy że sobą do bulu szczere, zaczęłam się obawiać, co jeżeli to coś z Erwinem a może podczas różnych badań wyszło że jestem śmiertelnie chora, co w tedy? Zaczęłam być trochę nerwowa co zauważyła Summer która usiadła koło mnie i się przytuliła uspokajając mnie
- Co się dzieje - powiedziałam łamiącym się głosem a w oczach miałam łzy, wtedy Kui wprosił lekarza z sali mówiąc mu że sami mi powiedzą.
W pomieszczeniu nastała cisza a ja coraz bardziej się martwiłam. Po chwili Kui usiadł na krześle obok łóżka głośno westchnął i powiedział:
- Heidi... Ummm... No bo...- jeszcze raz wziął głęboki oddech - jesteś w ciąży. Będziesz miała dziecko.
Mimowolnie na mojej twarzy wśród łez pojawił się uśmiech. Z jednej strony byłam przeszczęśliwa że za niecały rok moje dziecko będzie zemną, jednak z drugiej strony byłam przerażona ponieważ doskonale wiedziałam kto jest ojcem dziecka i wiedziałam że nie ma szans by dziecko miało ojca, prawdziwego ojca ponieważ będzie on w więzieniu zaczęłam szlochać. Summer oraz Kui wyraźnie się tym przejęli i zaczęli mnie pocieszać, ignorowałam to, w tamtym momencie chciałam spotkać się z Erwinem i mu to powiedzieć bez względu jak zareaguje.
Chwilę później przyszedł lekarz który powiedział że mogę jechać do domu. Tak też zrobiłam. Do mojego Apartamentu zawiozła mnie Summer która została na noc.
|ERWIN POV|
Obudziłem się około 9 i przez kolejną godzinę może 2 gdy ktoś do mnie przyszedł. Był to Alex Andrews. Ale był inny jakiś nie wiem... Nieobecny, zamyślony?
-Ehh... Dzień dobry panie Knuckles, zapraszam pod prysznice następnie pojedziemy po dokumenty takie jak dowód osobisty oraz żeby pan się przebrał.
- Dzień dobry panie Andrews, czy wszystko w porządku, jakiś pan wczorajszy
- Życie prywatne panie Erwinie a teraz zapraszam.
Po prysznicu udałem się do celi. Po kolejnej godzinie przyszła ekipa S.W.A.T. byłem zdziwiony że aby udać się do mieszkania po dokumenty musi iść ze mną jednostka specjalna.
Zaprowadzili mnie do pojazdu. Gdy byłem już w środku do samochodu podszedł Rift i powiedział że jednostka specjalna jest tylko dla bezpieczeństwa. W odpowiedzi kiwnąłem tylko wymownie głową. Cała podróż jak i pobyt w mieszkaniu przebiegały w ciszy. W mieszkaniu nic nie byłem w stanie zrobić ponieważ nic tam nie było. Żadnej broni. Wychodziłem z założenia że mieszkanie jest miejscem gdzie mogę się odciąć od całego gangsterskiego życia. Wychodząc z mieszkania podsłuchałam rozmowę dwóch policjantów. Alexa Andrewsa oraz Capeli
- Szczerze? Totalnie się nie spodziewałem że pastor będzie a raczej jest w stanie zrobić coś takiego. Zawsze pomagał w mniejszym lub większym stopniu.
- No wiesz Alex, nie każdy jest taki na jakiego się kreuje.
- No taaa. Patrz idą, trzeba się zbierać.
Czułem się strasznie, ufali mi, a ja... Ja na to nie zasługiwałem. Z rozmyślania wyciągnął mnie jeden z policjantów szturchając mnie bronią, dając mi do zrozumienia że mam iść.
Pojechaliśmy na rozprawę która była zamknięta dla publiczności. Cała rozprawa była niesamowicie nudna. Nie miałem jak się bronić, zostałem złapany na gorącym uczynku. Były oczywiście jakieś próby przekonania mnie żebym powiedział kim była reszta napastników. Ja jednak nic nie mówiłem. Rozmyślałem już jak uciec z więzienia. Nasze więzienie stanowe było raczej więzieniem które nie powinno stanowić problemu, poza tym większość pracowników tam pracowało dla nas.

Na sali nastała cisza, sędzia analizował całą sytuację gdy drzwi od sali rozpraw się otworzyły i usłyszałem tego jebanego subufera, żyje. Cieszyłem się że przeżył ale tylko dlatego że dzięki temu będę miał mniejszy wyrok
- Przepraszam za spóźnienie ale ktoś mnie postrzelił i musiałem przejść operację. - mówiąc to zdanie patrzał na mnie i po krótkiej chwili podszedł do barierki przy której byłem. Wpatrywaliśmy się sobie w oczy gdy on cicho wyszeptał
- Zawiodłem się Erwin, myślałem że jesteś porządnym człowiekiem, myliłem się, dobrze że zakończyliśmy naszą relację
- Miło cię widzieć Grzegorz - powiedziałem a na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech.
Monthana odszedł od mnie i usiadł w ławce. Sąd po przeanalizowaniu udał się na przerwę.
Po powrocie ogłosił wyrok.
- W dniu 05.01.2022 uznaje Erwina Knucklesa za winnego obrabowania banku Pacyfik Standard. Uznaje oskarżonego za winnego ataku na funkcjonariuszy oraz wyrządzeniu jednemu z nich krzywdy. Uznaje za winnego bycia jednym z członków zorganizowanej grupy przestępczej.- wtedy podszedł do niego Capela coś szepcząc. - Panie Knuckles proszę mi powiedzieć co pan wie o ataku na komendę w którym zginął jeden funkcjonariusz.
- Ja nic nie wiem, ale jeśli mogę zapytać kto zginął.
- w sumie... I tak idzie do więzienia więc Capela możesz mówić - Powiedział sędzia
- W wyniku ataku na komendę ranni zostali funkcjonariusze Susan Shelby oraz William Carrot a niestety zmarł Thomas Shelby.
Byłem trochę zszokowany że ktoś umarł. Miałem prawie 100% pewność że to niebyła moja, nasza organizacja. Zawsze działaliśmy tak by nikt z policji nie ucierpiał. Był to nasz priorytet. Jednak możliwe było że był to wypadek przy pracy. Nieważne. Stało się.
Po krótkiej ciszy sędzia wznowił ogłaszanie wyroku.
- Kontynuując. Uznanie oskarżonego za niewinnego prowadzenia zorganizowanej grupy przestępczej...
Nic więcej takiego mi nie dali. Oprócz nielegalnej broni.
- Z wymienionych wcześniej zarzutów skazuje Erwina Knucklesa na pozbawie wolności na 50 lat. Jednak więzienie nie będzie stanowe. Oskarżony zostanie deportowany do więzienia Alcatraz.
Po usłyszeniu wyroku byłem w szoku. Deportowany? Jak to? Mimowolnie w moich oczach pojawiły się łzy. Chciałem się obudzić, wyjść z łóżka, spojrzeć przez szklaną ścianę w apartamencie na miasto. Na moje miasto.
Siedzący obok mnie adwokat wyszeptał mi że będziemy się odwoływać od wyroku wtedy Capela powiedział że odwołanie się od wyroku nic nam nie da. Załamałem się. W jednym momencie straciłem wszystko, przez człowieka który był wtedy w samochodzie, przez... Heidi.
W sali zapadła cisza która trwała jakieś 20 może 30 sekund. Ciszę tą przerwał sędzia.
- Teraz pan chwilę poczeka by jednostki się przygotowały do konwoju i ruszycie na lotnisko stanowe Los Santos. Dziękuję za uwagę, sprawę Erwina Knucklesa uważam za zamkniętą.
Jednostką policji przygotowanie do konwoju nie zajęło długo. Może 5 minut. Zostałem odprowadzony do Insurgenta który był opancerzony. Modliłem się by ktoś mnie odbił. Bałem się tego co mnie tam spotka
Dojechaliśmy na lotnisko gdzie zostałem spakowany siła do samolotu. Oprócz mnie były w nim 3 osoby. Nie znałem ich. 2 z Wyglądało na Meksykanów i była też dziewczyna podejrzewałem że jest z Europy.
Samolot wystartował. Nie ukrywałem złości oraz zawodu że przyjaciele nawet nie podjęli próby odbicia konwoju.
Spoglądałem na miasto, miasto w którym zacząłem żyć to tutaj poznałem większość moich przyjaciół, większość wrogów. To tutaj zbudowałem cały swój majątek. A teraz? To koniec już po wszystkim.


Cześć! Na starcie pragnę poinformować że następny rozdział będzie lekko inny.
Mam nadzieję że się podobało i przepraszam za błędy.
1369 słów.

Jeszcze tu wrócę Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz