3

896 37 4
                                    

Stałem chwilę, nagle poczułem ból lewego ramienia, ból był na tyle mocny że upadłem na ziemię powoli traciłem przytomność ostatnie co usłyszałem to krzyk Heidi a następnie pisk opon
To koniec...

Obudziłem się a blask lamp sprawił że natychmiast zamknąłem oczy. Po paru sekundach otworzyłem je, byłem sam w pieszczeniu. Chciałem się podnieść by rozejrzeć się po pokoju i zrozumieć gdzie jestem i co się stało. Gdy podniosłem się z łóżka ogarnął mnie ból w lewym ramieniu. Zwykle staram się ignorować ból, szczególnie wśród przyjaciół, nie chce by ktokolwiek z nich wiedział że jestem słaby. Jednak tym razem ból był na tyle mocny że opadłem na łóżko i syknąłem z bólu. Leżałem 10 może 15 minut starając sobie przypomnieć cokolwiek, co sprawiło że leżę w szpitalu gdy do sali wszedł lekarz przeglądając jakieś papiery dopiero po jakimś czasie zauważył że się obudziłem
-Dzień Dobry panie Erwinie. Obudził się pan, doskonale. Stracił pan sporą ilość krwi ale proszę się nie martwić, zajmiemy się panem. Zawołam pielęgniarki by przygotowały pana do reszty badań.
Lekarz kierował się do wyjścia z sali był dziwnie podekscytowany, szczęśliwy? Nieważne. Jeszcze zanim wyszedł zapytałem go co się stało, odpowiedział tylko że zostałem postrzelony a w całym szpitalu jest mnóstwo policji następnie wyszedł z sali.
Po krótkim czasie pojawiły się pielęgniarki odłączyły mnie o maszyn i zawiozły na badania które trwały godzinę może półtorej. Po wszystkich badaniach zostałem odstawiony do sali i kazano mi odpoczywać jednak tym razem w sali była zemną. Funkcjonariuszka San Fou.
Nie ukrywam lubię ją i myślę że z wzajemnością. Na początku naszej znajomości nie przepadałem za nią i ona za mną, wciąż pamiętam akcję z radiowozem pod szpitalem "Wiesz co San faktycznie bo na masce są tylko dwa miejsca, jest siwa i ego siwej" to było prawie pół roku temu ale ten czas leci, albo akcja Blackout pierwsza tak efektowna i efektywna akcja która zrobiliśmy, co jeszcze wydarzyło się w ten czas, dezynfekcja komendy, pierwsza Flecca, Kasyno, jubiler, Pacyfik, śmieszne jest to że nasza organizacja zawsze jako pierwsza robiła każdy napad, przez pół roku poznałem wiele wspaniałych osób takich Ivo, dziwne było to że Carbo znam od lat i nigdy nie wspominał że ma brata ale młody dobrze sobie radzi, poznałem również Sana oraz Die mieliśmy tylko prowadzić zakon, i do tego nasza relacja miała się ograniczać, a teraz, napady na banki, kto by się spodziewał. Odnowiłem również relacje z Heidi, śmieszne jest to że jeszcze kilka miesięcy temu chciałem ją zabić, a teraz jest to jedyna osoba która wie o mnie wszystko, ironią losu jest też to że gdy byłem w związku z Eva to właśnie Heidi nam pomagała, była taką naszą terapeutką od związku, eh ironia... Poznałem również wielu policjantów takich jak Capela i jego depresja, Alex Andrews, Pisicela, Hank Over, Mac Wrap no i... Monthana...Eh, lubiłem z nim spędzać czas ale ludzie sobie za dużo wyobrażali, pewnie po części przez żarty o kajdankach i innych takich.
Czasem mi brakuje jego poczucia humoru, mimo że jest zjebem lub tej pierdolonej mewy, spadliśmy z średniej wysokości leżymy na chodniku ja, on i San i nagle znikąd pojawia się mewa. Brakuje mi tej relacji jednak miałem dość Shipowania nas.
Leżałem tak jeszcze z pięć minut aż w końcu San Fou się odezwała, szczerze zapomniałem że tu jest
-Panie Erwinie jak się pan czuję?
-Pani San Fou, zapomniałem że pani tu jest, jak się czuję, boli mnie lewe ramię ale tak poza tym to dobrze, a co u pani?
-Dobrze, wie pan co zostałam przydzielona do pana by- niedokończyła ponieważ jej przerwalem
-Erwin, przejdźmy ma ty
-dobrze, tak jak już wspomniałam zostałam do ciebie przydzielona by cię pilnować ale nie wiem co takiego się stało że pastor jest w takim stanie, mógłby mi pan powiedzieć co się stało
-powiem pani że pam...- niedokończyłem ponieważ tym razem to ona mi przerwała
-San Fou - powiedziała z uśmiechem na twarzy
Powiem ci San Fou że sam nie za bardzo wiem co się stało, pamiętam wszystko jak przez mgłę, ale wydaje mi się że jeżeli bym ci powiedział to już nigdy nie spojrzała byś na mnie tak samo
-to znaczy? - na jej twarzy pojawił się niepokój
-No... Zamiast przystojnego duchownego ujrzała by pani potwora, śmiecia eh...
Zastanawiałem się co jej powiedzieć że jestem mordercą, psychopatą który napada na banki, a może najłatwiej jak się da czyli że jestem kryminalistą.
Chwilę ciszy przerwał Capela.
-Zakuj go i zaprowadź go do Mustanga a ja idę porozmawiać z lekarzem co z Grzechem
-Co z Grzechem? A co mu jest - byłem zdziwiony, co mu mogło się stać.
-powinieneś się modlić by przeżył, bo jeżeli on nie przeżyje...
Niedokończył, wyszedł. Stałem jak wryty zastanawiałem się w jakim stanie jest Monthana i co mu się stało. Moje myśli przerwała San Fou która poprosiła żebym dał się jej skuć. Nie sprawiałem problemów już i tak narobiłem sobie kłopotów.
-Erwin idziemy do radiowozu - Powiedziała a na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech, zdziwiło mnie to ponieważ wydaje mi się że zdawała sobie sprawę że nie jest to byle jaka sytuacja. Przechodząc przez szpital zauważyłem 10 może 15 policjantów, każdy wzrok był skierowany na mnie, starałem jakoś ukryć twarz ale było to niemożliwe, było mi wstyd że ludzie którzy mi ufali oglądają mnie w kajdankach. Przez jedną akcję zaufanie które budowałem tak dużo czasu przepadło ci wszyscy ludzie już nigdy nie spojrzą na mnie tak samo jak kiedyś.
Zdałem sobie sprawę że nie mam pojęcia co z resztą ekipy czy w ogóle żyją. Jeżeli nie to nie mam pojęcia co zrobię dalej.
Capela wyszedł ze szpitala i wsiadł do radiowozu. Oprócz Capeli i San Fou w pojeździe była również Luena z Riftem. Cały konwój liczył 7 pojazdów z przodu i z tyłu były Victorie, z lewej jak i z prawej były 2 kolejne pojazdy, z lewej Jester RR oraz Doge a z prawej Raptor i Corvetta. Przez całą droga na komendę nie wydarzyło się nic wartego uwagi, w radiowozie nikt oprócz San Fou która przedstawiła mi moje prawa. Gdy dojechaliśmy na komendę wprowadzili mnie do celi gdzie miałem spędzić noc a jutro mieli mnie przesłuchać
HEIDI POV
3.01.2022 Poniedziałek, godzina 00:17, chwila po postrzeleniu Erwina na Banku Pacyfik
-Musimy tam wrócić, mamy jeszcze czas - Krzyczałam przez łzy a w klatce piersiowej czułam niewyobrażalny ból
-Nie możemy, Erwin zawsze stawiał rodzinę ponad siebie i jestem pewien że woli żebyśmy uciekli niż wrócili po niego i zaryzykowali że wpadniemy - powiedział spokojnym głosem Vasquez, mimo że jego głos był opanowany to w oczach miał łzy
-Dobra a kim jest ten jebany pajac przez którego Erwina postrzelili i czemu jeszcze żyje - Krzyczał Dia
Nic nie powiedziałam nawet nie spojrzałam na Die czy Sasa
-HEIDI KURWA ERWIN DOSTAŁ PRZEZ CIEBIE, GDYBYŚ NIE ZABRAŁA ZE SOBĄ TEGO GOŚCIA ERWIN BYŁ BY TU RAZEM Z NAMI. TO TWOJA WINA, TYLKO I WYŁĄCZNIE TWOJA
- DIA TO NIE JEST PORA NA TO BY SZUKAĆ WINNEGO - Powiedział podniesionym głosem Vasquez
-STRACIŁEM PRZYJACIELA, BRATA, OSOBĘ KTÓRA BYŁA PRZY MNIE OD SAMEGO POCZĄTKU, WSZYSTKO CO MAM ZAWDZIĘCZAM MU, A TY... AHH... KURWA
-A JA, STRACIŁAM MIŁOŚĆ ŻYCIA, OSOBĘ KTÓRA MI WIELOKROTNIE POMAGAŁA, GDYBY NIE ON NIE BYŁO BY MNIE TU...- Szlochałam a po chwili w pojeździe zapanowała cisza, usłyszeć można było tylko cichy płacz Dii
-Dia, ja go kocham...
W pojeździe znów zapanowała cisza. Gdy dojechaliśmy na Arcadiusa gdzie mieliśmy spotkać się z resztą ekipy. Wysiedliśmy z pojazdu gdy odezwał się Sas
-To ja już może pójdę
-Oj nie nie, idziesz z nami na górę - powiedział Dia a jego głosie mogłam stwierdzić że wciąż szlocha
Weszliśmy do windy, Dia wybrał ostatnie piętro. Cała podróż przebiegła w ciszy. Bałam się tego co będzie, coraz bardziej uświadamiałam sobie że to moja wina. Drzwi windy otworzyły się i wszyscy ruszyliśmy w stronę salonu gdzie znajdowała się reszta ekipy oraz kilka bliskich osób
-Jesteście już, wszyscy, udało się.- powiedział podekscytowany Carbo
W pomieszczeniu nastała cisza
-No co jest, Dia, Heidi, Vasquez, Erwin, no co z wami - powiedział tym razem przejętym głosem
- Erwin... Nie ma go - powiedział Vasquez a jego się złamał
-Jak to nie ma, gdzie on jest
- Zapytaj Heidi czemu go nie ma - powiedział Dia, miałam wrażenie że powiedział to złośliwe
- Heidi... Heidi Kurwa gdzie jest Siwy... Heidi - podszedł do mnie łapiąc mnie za ramiona i trochę potrząsając a w jego oczach pojawiły się łzy. Nie wytrzymałam i wybiegłam z apartamentu. Gdy byłam na parkingu usłyszałam głos Summer za mną
-Heidi stój, proszę
-Summer to moja wina, złapali Erwina przeze mnie gdybym tylko odstawiła Sasa Erwin byłby tu razem z nami - powiedziałam przez łzy. Summer podeszła do mnie i mnie przytuliła
- Już dobrze, wszystko jest w porządku
Był to moment w którym poczułam się lepiej mimo że wciąż uważałam że to moja wina. Wypłakiwałam się na ramieniu Summer jeszcze przez chwilę gdy usłyszałam kroki, był to Sas który wychodził z Apartamentu. Spojrzałam na niego, nasze spojrzenia się skrzyżowały on jednak szybko się odwrócił i poszedł do wyjścia z parkingu. A ja dalej wypłakiwałam się na ramieniu Summer
-Summer jak go kocham, musimy coś zrobić by wyciągnąć go z rąk policji

Jest to jak na razie najdłuższa część że wszystkich bo ma prawie 1500 słów a miała być jeszcze dłuższa lecz uznałem że nie ma sensu i lepiej podzielić na dwa a kolejnej części możecie się spodziewać za 2 lub 3 dni.
Za błędy przepraszam. Mam nadzieję że się podobało. : )

Jeszcze tu wrócę Where stories live. Discover now