Kocham cię.

13 0 0
                                    

~*Cameron*~

-Stary coś ty w tej chwili odpierdzielił? ~ spytał mnie Luke, a ja popatrzyłem na niego jak na debila.

-O co ci chodzi? ~naprawdę nie rozumiałem tej blondyny. Westchną tylko, podszedł do mnie, chwycił mnie za ramiona.

-Jeżeli ty tego nie widzisz, to jesteś ślepy, a ja z wielką chęcią załatwię ci wizytę u okulisty, albo sam ci ten wzrok naprawię.

-Nie rozumi... ~ zanim zdążyłem odpowiedzieć, od mojej twarzy odbiła się pięść Luka, otarłem krew z wargi. Popatrzyłem na niego z mordem w oczach. O co mu do cholery chodzi!?

-Dalej nie rozumiesz? ~ pokręciłem głową zmieszany.

-Taka jedna piękna piętnastoletnia brunetka, która jest zakochana w tobie po uszy, zaufała ci w najgorszym momencie jej życia, a ty jak ta pierdzielona księżniczka robisz nie wiadomo co i odtrącasz ją od siebie gdy najbardziej cię potrzebuje, otworzysz w końcu swoje wielkie, ładne ślepia czy mam ci jeszcze raz wpierdzielić? ~ wpatrywałem się w niego z niedowierzaniem i szokiem, zapomniałem nawet o pulsującej bólem wardze.

-C.. C.. Co? ~ jąkałem się, jak to mnie kocha! Coo?!

-No to co słyszałeś, ona cię kocha, wiem bo mi to mówiła, a zresztą jeżeli ktoś nie widzi tego, jak bardzo smutna wyszła z tego domu, po tym jak ją dziś potraktowałeś, to jest po prostu ślepy, tak jak ty ~ powiedział, po czym odwrócił się napięcie wychodząc z przedpokoju. Dopiero teraz zaczęły do mnie powoli dochodzić jego słowa, ona mnie kocha. Uśmiech pojawił się na mojej twarzy, zignorowałem nieprzyjemne szczypanie, tylko tak szybko jak tylko potrafiłem wybiegłem z tego domu, wsiadłem do samochodu i obrałem kierunek. Dom Mendesów.

...

Wyskoczyłem z samochodu jak poparzony, nawet nie wiem ile zakazów drogowych złamałem, po prostu musiałem ją zobaczyć. Nie dzwoniłem dzwonkiem, to jest przecież mój drugi dom. Wszedłem a praktycznie na progu, przywitał mnie Pan Mendes.

-Dzień dobry ~ przywitałem się z nim uściśnięcie ręki i za nim zdążył cokolwiek powiedzieć, czyli zacząć temat o nowinach motoryzacyjnych, czy o tym jaki samochód kupił sobie ostatnio Kenny West, wyminąłem go i jak najszybciej się dało wbiegłam na górę. Na szczęście nie spotkałem po drodze pani Alice, która na pewno by mnie zagadała. Stanąłem przed drzwiami tej kruszyny, za nim nacisnąłem klamkę, nasłuchiwałem. Słyszałem to, słyszałem jej płacz, który łamał mi serce, nie mogłem tego dłużej słuchać. Wszedłem...

~*Susan*~

Leżałam w swoim ciemnym, zimnym i smutnym królestwie. Wylewając kolejne łzy, już nawet sama nie wiem czemu płakałam, mogłam przez to... To co się wydarzyło, albo przez tego... Tego którego imienia od dziś nie można przy mnie wymawiać. Miałam usmarkaną całą poduszkę i pół kołdry. Wyglądałam jak gówno, to też jest potwierdzone, ale kogo to obchodzi, jestem sama w swoich czterech ścianach, to cud że ani mama ani tata jeszcze się nie zainteresowali, ale coś czuję, że to niedługo się stanie. Powoli zaczęło brakować mi łez, ale jednak i tak płakałam. Mój mózg ignorował bark tej przezroczystej cieczy w organizmie. Nagle usłyszałam jak drzwi do mojego pokoju powoli się otwierają, nie patrzyłam w tamtą stronę. Podciągnęłam nosem i starałam się udawać, że śpię. Po chwili jednak zrezygnowałam z tego pomysłu, bo... No bo najprościej w świecie nie udałby mi się. Poczułam jak ktoś siada ma moim łóżku i nieznacznie się przybliża. Osoba, której tożsamości jeszcze nie poznałam westchnęła, zaciągnęłam się powietrzem by po perfumach rozpoznać kto to... Gdy już poczułam te perfumy, chciałam...sama nie wiem czego chciałam wiedziałam tylko, że byłam zdziwiona... Bardzo. Powoli odwróciłam się w jego stronę, przed nim tym bardziej nie chcę udawać że śpię. Był wpatrzony we mnie, niczym w obrazek, a ja zastanawiałam się dlaczego on do cholery jeszcze nie uciekł, wyglądałam jak gówno. Tak brawo ja, o czym nasza genialna Susan myśli w takich momentach? O tym, że wygląda jak gówno.

-Przepraszam ~ szepną ~ za wszystko ~ dopiero teraz przyjrzałam się jego twarzy no i lekko się przeraziłam.

-Kto ci to zrobił? ~ spytałam, od razu się podnosząc. Wzięłam jego twarz w swoje dłonie i zaczęłam dokładnie przypatrywać się jego wardze, która była rozwalona. Chłopak zaśmiał się cicho, zaczynając ścierać moje łzy z moich polików.

-Zawsze martwisz się bardziej o ludzi dookoła niż o samą siebie ~ wyszeptał wpatrując się w moje oczy, a ja pomyślałam wtedy, że cholera ma rację.

-Chodź trzeba to opatrzyć, no i koniecznie musisz mi powiedzieć od kogo tak dostałeś ~ powiedziałam, wygrzebując się z łóżka. Przy okazji spojrzałam w lustro, będące również drzwiami od mojej garderoby i powiem tyle, wyglądałam gorzej niż gorzej, wyglądałam okropnie. Tyle, że byłam bez makijażu i nie miało co mi się rozmazać ~Już ~ powiedziałam pokazując placem drzwi od mojej łazienki, chłopak nadal patrzył tylko na mnie, ale wstał i posłusznie wykonał moje polecenia ~ Usiądź ~ wskazał na brzeg wanny, gdy to ja wyciągnęłam apteczkę. No nie wierzę, jak to on mnie dziś słucha ~ a więc? ~ spytałam, namaczając gazę w środku oczyszczającym. Westchną z rezygnacją, chyba zdając sobie sprawę, że ze mną nie wygra ~ może troszkę zapiec ~ ostrzegłam przykładając wacik do rozciętej wargi, sykną cicho, ale nie spuszczał wzroku z moich oczu ~ zamianami się w słuch.

-No więc, byłem sobie u chłopaków...

-Konkrety Cam, konkrety, nie mów mi tego co już wiem ~przewrócił oczami, na co ja zachichotałem. Nadal nie mogłam uwierzyć w to, jak swobodnie się przy nim czułam, nawet po takich wydarzeniach, to że nie bałam się jego dotyku, jego bliskości... Gdy bałam się nawet najdrobniejszego kontaktu gdzie to on choćby nawet lekko mnie tknie, z własnym, rodzonym bratem.

-No przypieprzył mi Luke ~ oczy miałam jak pięciozłotówki, czemu Luke pobił Cama? ~ ale tylko dlatego, żeby pomóc mi otworzyć oczy ~ Co? Nic już z tego nie rozumiałam.

-A mógłbyś jaśniej? ~ spytałam, przyklejając plaster na ranę, chwycił moje policzki w swoje dłonie, zrobił to tak jakby trzymał w dłoniach najdelikatniejszą rzecz na świecie, a to przecież byłam tylko ja. Przyjemne ciepło rozeszło się po moim ciele. Z każdą sekundą jego twarz była coraz bliżej, serce waliło mi jak oszalałe, ale ja nie byłam pewna czy jestem na to gotowa. Zatrzymał się parę milimetrów przed, patrząc z pożądaniem na moje usta, jednak sekundy później coś się zmieniło. Spojrzał w moje oczy, jakby szukając w nich zgody. Wzięłam głęboki oddech, nadal nie byłam pewna, nie byłam... Ale, raz kozie śmierć. Prawda? Skinęłam ledwo zauważalnie głową, a on wpił się w moje usta, z taką pasją, uczuciem i delikatnością, przede wszystkim czułością. Nie żałowałam tego wyboru, czułam się magicznie, jakby cały świat zniknął, zatrzymał się i jak byśmy byli tylko my, i nasze idealnie pasujące do siebie, usta. Chciałam go więcej i więcej, więc przywarłam do niego jeszcze bardziej, zarzucając mu ręce na szyję i przyciągając go jeszcze bliżej. Odsunęliśmy się od siebie dopiero gdy brakło nam powietrza.

-Kocham cię Susan Mendes ~ powiedział, widziałam w jego oczach powagę. Tym razem wiedziałam co zrobić, uśmiechnęłam się lekko.

-Też cię kocham Cameronie Dallasie ~ odpowiedziałam na nowo złączając nasze usta w długim i czułym pocałunku, tak tego było mi trzeba, poczucia bezpieczeństwa i jego ust...


Kid In Love // KONTYNUACJA LIGHT // ZAKOŃCZONENơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ