Untitled part 1

339 15 1
                                    

Powolnym krokiem, z rękoma skrzyżowanymi na piersi i ze spuszczoną głową szłaś przez zakorkowane ulice miasta, starając się za wszelką cenę nie myśleć o tym, że zaledwie dziesięć minut temu oblałaś egzamin praktyczny na prawo jazdy. Po raz trzeci. Nie zamierzałaś jednak poddawać się tak łatwo, zamierzałaś zrobić absolutnie wszystko, żeby tym razem Ci się udało. Musiałaś po prostu więcej ćwiczyć i mniej się denerwować.

— [Twoje imię]! Cześć, jak poszedł egzamin? — spytał radośnie Ben, gdy tylko przekroczyłaś próg sklepu z komiksami.

— Nie poszedł, ale nie zamierzam z niego rezygnować. Muszę po prostu więcej ćwiczyć — odpowiedziałaś spokojnie, kierując się w stronę przedziału, gdzie znajdowały się mangi. Ben podszedł do ciebie i uśmiechnął się szeroko.

— I mniej się denerwować — powiedział pewnie i puścił Ci oczko. — Na pocieszenie, mam dla ciebie nowiutki numer Boruto — dodał ciepło, wręczając Ci zapakowany egzemplarz, który trzymał za plecami. Spojrzałaś na niego, po czym przeniosłaś wzrok na zeszyt.

— Niech Cię Bóg błogosławi, Benie Johnson — powiedziałaś pewnie i prawie całkowicie zapominając już o niezdanym egzaminie, chwyciłaś mangę.

— Niech to będzie prezent, no wiesz, na poprawę humoru — dodał z uśmiechem, znowu chowając się za ladą i zabierając się za obsłużenie mężczyzny przy kasie.

— Kocham Cię! — krzyknęłaś pewnie, wybiegając ze sklepu. Niezdany egzamin całkowicie już uciekł w zapomnienie, a ty byłaś bogatsza o nowy tom Boruto, który zamierzałaś przeczytać od razu, gdy tylko wrócisz do domu.

***

Siedziałaś na łóżku, wczytując się w kolejne strony, od czasu do czasu przegryzając chipsy i popijając to wszystko colą light. Nie lubiłaś marnować kalorii na picie, które nie było alkoholem, dlatego wszystkie były o obniżonej zawartości cukrów. Nie mogłaś usiedzieć w miejscu, wszystko przeżywałaś ze zdwojoną siłą, od czasu do czasu bardziej się unosząc. W pewnym momencie poczułaś, jak akcja wciąga Cię bez reszty, nie mogłaś ustalić, w który róg powinnaś patrzeć, dlatego skupiałaś się na wszystkich po trochu, przysunęłaś kartki bliżej oczu i wzięłaś głęboki oddech. Nim się zorientowałaś, świat zaczął jakby uciekać, nie wiedziałaś, czy jeszcze czytasz, czy może już śnisz.

Zaczęłaś spadać, wiatr uderzał Cię w twarz, gałęzie drapały ramiona. W końcu przewróciłaś się na plecy, lądując w wysokiej, gęstej trawie. Zamknęłaś oczy i rozłożyłaś ręce.

— Żyję — wyszeptałaś, wciąż dysząc. — Cholera, naprawdę żyję! Oh mon Dieu!*— Wzięłaś głęboki oddech i otworzyłaś oczy. Nad tobą stały cztery postacie, postacie, które dobrze znałaś a których nie miałaś prawa widzieć. — Cholera! — krzyknęłaś, gwałtownie siadając.

— Czy wszystko dobrze? Spadłaś jakby z nieba, dattebayo — powiedział blondyn. Rozejrzałaś się po ich twarzach i pokręciłaś głową.

— O cholera! — wyszeptałaś, mocno szczypiąc się w ramię. — O cholera... — powtórzyłaś, gdy nic to nie dało.

— Hej! Hej! Czy wszystko jest z tobą dobrze? — Blondyn powtórzył swoje pytanie, gestykulując przy tym, jakby mówił do debila.

— Naruto, daj jej spokój, pewnie jest w szoku... — powiedział spokojnie Kakashi, klękając przy tobie i spoglądając Ci prosto w oczy. — Przepraszam za niego, ale to faktycznie nie jest codzienna sytuacja. Spadłaś z dużej wysokości, wszystko jest w porządku?

— Naruto, Sakura, Sai i Kakashi... to jest chyba jakaś kpina. Cholera, to jest przecież niemożliwe — powiedziałaś poważnie, szczypiąc się jeszcze mocniej, wciąż jednak bezskutecznie. To nie był sen, naprawdę tu byłaś. Byłaś w mandze, byłaś w świecie fikcji.

— Skąd znasz nasze imiona? — spytała poważnie Sakura.

— O cholera! Dlaczego ja was w ogóle rozumiem? Mówicie po japońsku, nie znam japońskiego! — powiedziałaś poważnie, uświadamiając sobie fakt, że oni również Cię rozumieli. — Ja mówię po japońsku? Czy to jest... czy to jest... Cholera! Mówię po japońsku?

— Chyba naprawdę mocno się uderzyła — stwierdził spokojnie Sai. Sakura skrzyżowała ręce na piersi.

— I zdecydowanie nadużywa słowa cholera...

— Kakashi sensei, co z nią zrobimy? — spytał Naruto, nachylając się nad tobą. Odsunęłaś się odrobinę.

— Nie, ja muszę chwilę odpocząć. To musi być tylko sen, jak niby mogłabym trafić do tego świata? Przez mangę? To przecież niemożliwe! — krzyknęłaś, całkowicie ich ignorując. Wstałaś i podeszłaś do najbliższego drzewa, oparłaś się o nie i spojrzałaś na swoje dłonie. Wyglądały inaczej. Nogi też, tak samo stopy i twój strój, byłaś postacią 2D. — Jestem w mandze! To jest manga! Nie, chwila, przecież jestem w kolorze... to jest anime! — krzyknęłaś, zsuwając się na ziemię. Wszyscy patrzyli na ciebie jak na wariatkę, ale nie dbałaś o to w tej chwili.

— Czy naprawdę zignorujemy fakt, że ona zna nasze imiona? — spytała Sakura, krzyżując ręce na piersi. Naruto podrapał się po głowie i spojrzał na Kakashiego, ten z kolei uważnie Ci się przyglądał i tylko Sai zdawał się nie wyrażać żadnych emocji.

— Musimy zabrać ją do wioski na przesłuchanie — stwierdził Kakashi. Dopiero wtedy coś zaświtało Ci w głowie.

— Na przesłuchanie? Macie na myśli grzebanie mi w mózgu? Ojciec Ino będzie szperał w moim umyśle? Absolutnie nie wyrażam na to zgody. Kto wie, w jakim momencie utknęłam! A co jeśli to grzebanie zmieni dalszą część fabuły? — spytałaś poważnie, ale bardziej siebie niż ich.

— Jakiej fabuły? — dopytywał wyraźnie zainteresowany Naruto.

— Nie wiem jakiej! Skąd mogę wiedzieć, w końcu nie umiem tego umiejscowić w czasie! — krzyknęłaś. Sakura podeszła do ciebie i w milczeniu dotknęła twojej głowy.

— Wszystko jest w porządku, nie ma wstrząśnienia mózgu ani żadnych oznak choroby — powiedziała cicho. Zdjęłaś jej rękę i gwałtownie wstałaś, krzyżując ręce na piersi.

— Nie jestem chora, tylko zaskoczona. Muszę wrócić do domu, muszę wrócić do domu! Inaczej zmienię fabułę mangi, kto wie jak mogę namieszać, jeśli już nie namieszałam!

— W ogóle jej nie rozumiem! Ona musi być chora psychicznie, mówi całkowicie od rzeczy! — krzyknął Naruto. Srebrnowłosy pokręcił głową.

— Musimy zabrać Cię do wioski, do pani Tsunade, ona będzie wiedziała co z tobą zrobić — powiedział poważnie.

— Tak, już babcia Tsunade będzie wiedziała co ma z tobą zrobić! — zgodził się Naruto. Wzięłaś kilka głębokich oddechów.

— Więc, skoro jest z wami Kakashi i nie ma Yamato, to pewnie spotkaliście już Sasuke, więc historia poszła dalej. Ciekawe czy on już go zabił... Chyba jest jeszcze przed wojną, bo wyglądacie na spokojnych, cóż na tyle na ile pozwala wam obecna sytuacja — powiedziałaś spokojnie.

— Jaką wojną? — spytali jednocześnie. Twoje oczy gwałtownie się rozszerzyły.

— Kto kogo już zabił? — spytała zmartwiona Sakura. Gwałtownie pokręciłaś głową.

— O cholera, o cholera! O tym właśnie mówiłam! — krzyknęłaś i nim się zorientowałaś, świat zaczął się kręcić a ty upadłaś i straciłaś przytomność.

__________

* Z fr. O mój Boże

Her eyes |Sasuke x Reader|Where stories live. Discover now