Rozdział 6

848 60 7
                                    

Szłaś przygnębiona i nic nie mówiłaś, było Ci przykro, nie wiedziałaś, jak masz zareagować na słowa mędrca, co dokładnie oznaczały dwa uratowane życia, a jeżeli oznaczały dosłownie dwa uratowane życia, to jak w ogóle miałaś dokonać selekcji? Selekcja, skarciłaś się w głowie za to określenie.

— [Twoje imię], przestań — powiedział poważnie Jiraiya, zatrzymując Cię i spoglądając Ci prosto w oczy. Doskonale wiedział, o czym myślałaś.

— To nie jest sprawiedliwe, nie mogę uratować Itachiego i Asumy, bo byłam świadkiem ich śmierci, więc co z resztą? Jak mam dokonać selekcji? Jakim prawem! Nie jestem bogiem! — krzyknęłaś, czując, jak łzy zaczynają wypływać z twoich oczu. Mężczyzna pokręcił głową.

— Nie myśl o tym jak o czymś, do czego jesteś zobowiązana. Nie jesteś zobowiązana do niczego. Gdy przyjdzie odpowiedni moment, po prostu będziesz to wiedziała, twoje serce samo Ci to powie i to będzie właściwa decyzja — odpowiedział pewnie. Mocno się do niego przytuliłaś. Jego słowa w małym stopniu, ale trochę Cię uspokoiły.

— Dziękuje... — wyszeptałaś. — Za wszystko...

Wiedziałaś, że mogłabyś zostać. Być tu i teraz u boku Jiraiyi i cieszyć się jego obecnością, ale wiedziałaś też, że nie możesz tego zrobić. Wiedziałaś, że musisz odnaleźć swój cel, nie mogłaś też zlekceważyć prośby Itachiego, który w ciebie uwierzył, zawierzył Ci tak ważny obowiązek, jakim była opieka nad Sasuke.

— [Twoje imię], gdyby to miało być nasze ostatnie spotkanie, wiedz, że gdybym miał córkę, chciałbym, żeby była taka jak ty — powiedział Jiraiya i podrapał się po karku. Poczułaś jak zaczynasz płakać, nie wiedziałaś, czy powinnaś to zrobić, czy nie, ale nie mogłaś mieć pewności, że jeszcze kiedyś się spotkacie.

— Byłbyś wspaniały ojcem! — powiedziałaś ciepło. — Chcę... chcę żebyś o czymś wiedział... ja... — zaczęłaś i mocno się do niego przytuliłaś. Wiedziałaś, czułaś, że jego nie możesz uratować. — Naruto zostanie hokage. Będzie miał żonę i dwójkę dzieci, ja wiem... Orochimaru na swój sposób będzie dobry, jego syn będzie nawet uczył się w Wiosce Liścia.

— Dziękuje — powiedział pewnie i gwałtownie odsunął Cię od siebie, nie chcąc więcej przedłużać waszego pożegnania. — No to uciekaj już, przebij się tym kunaiem — powiedział ze śmiechem.

— To chyba mój ulubiony sprzęt — powiedziałaś pewnie, przecierając łzy. — Żegnaj — dodałaś i nie chcąc widzieć jego smutnej twarzy, pchnęłaś się ostrzem w serce.

***

Nie pamiętasz już który raz tak gwałtownie otworzyłaś oczy. Przez moment było Ci nawet niedobrze, ale potem uświadomiłaś sobie, że nie jest to kwestia twojego zdrowia, tylko otoczenia. Znajdowałaś się w ciemnym budynku i słyszałaś odgłosy walki. Nie wiedząc za bardzo co robić, wstałaś i pobiegłaś w kierunku odgłosów.

— Sasuke! — krzyknęłaś, widząc jak walczy z Gaarą. Doskonale pamiętasz tą walkę, jego celem jest Danzou, więc jest już po śmierci Itachiego. Chłopak jakby zamarł na dźwięk twojego głosu.

— [Twoje imię] — powiedział poważnie. Nie wiedziałaś co masz zrobić, właściwie, to nie mogłaś nic zrobić. Nie byłaś ninja, nie miałaś super mocy, nie potrafiłaś zrobić nic.

— [Twoje imię]! — krzyknął Kankuro, w momencie, gdy ściany zaczęły się kruszyć a ty byłaś na ich głównej linii. Wzięłaś głęboki oddech, wiedziałaś, że przecież nie umrzesz, ale i tak się bałaś. Twoje serce waliło coraz szybciej, nie mogłaś się opanować. Cała się trzęsłaś.

Her eyes |Sasuke x Reader|Where stories live. Discover now