Rozdział 8

755 46 2
                                    

Po raz setny opadłaś na trawę, w bezradności rozkładając ręce. Guy stał nad tobą, jak zwykle w wyśmienitym humorze i śmiał się głośno z twoich wyczynań.

— [Twoje imię], wstawaj! — krzyknął podekscytowany, zamknęłaś oczy i przewróciłaś się na bok.

— Nie ma mowy! Nie mam już siły, boli mnie całe ciało i umieram od środka! — wymamrotałaś zmęczona. Trenowałaś dobry tydzień i chociaż wychodziło Ci to już coraz lepiej, wciąż nie mogłaś go pokonać, nie, żebyś się kiedykolwiek ku temu łudziła.

— Niedługo wyjeżdżamy... pewnie o tym wiesz — zaśmiał się rześko. Usiadłaś i spojrzałaś w niebo.

— Tak, żeby odciągnąć Naruto od wojny... to właśnie tam... — zaczęłaś i zamknęłaś na chwilę oczy. To właśnie tam stawi czoło Kuramie, to właśnie tam zacznie się ich wspólna przygoda.

— Poradzisz sobie! Świetnie się spisujesz, nie jestem łatwym przeciwnikiem, więc trudno Ci mnie pokonać, ale dasz radę na wojnie! Jestem tego pewien — powiedział bardzo podekscytowany. Uśmiechnęłaś się szeroko.

— Pan jest naprawdę niesamowity, Kakashi-sensei to ma szczęście, jest pan wspaniałym przyjacielem — powiedziałaś pewnie. Mężczyzna uśmiechnął się.

— Rywal, wolę to określenie — poprawił Cię. Pokiwałaś głową.

— Wspaniałym rywalem — powiedziałaś ciepło i opadłaś na ziemię. — Muszę odpocząć...

— Nie ma takiej opcji! Wstawaj! — krzyknął i pociągnął Cię za rękę, przez co od razu wstałaś, prawie na niego upadając. — Zaczynamy jeszcze raz, dawaj!

Ćwiczyłaś do wieczora i naprawdę podałaś. Wiedziałaś, że to był ostatni dzień waszych treningów, dlatego padnięta wracałaś do mieszkania. Tsunade wziąć nie dała ci znać czy udało jej się przygotować dwie receptury o które ją poprosiłaś. W głębi serca zaczęłaś zastanawiać się nawet, jak to się wszystko potoczy, gdy uda Ci się ich uratować. Jak to będzie wyglądało, czy założą rodziny, czy będą mieli dzieci? Uśmiechnęłaś się na samą myśl, że oto uda Ci się ich uratować. Wzięłaś głęboki oddech i oparłaś się o drzwi mieszkania. Jeszcze tylko kilka kroków i będziesz w łóżku, nie dbałaś nawet o prysznic, po prostu zamknęłaś drzwi, podeszłaś do łóżka i opadłaś na nie. Nawet nie pamiętasz kiedy zamknęłaś oczy i po prostu zasnęłaś.

***

Gwałtownie otworzyłaś oczy i pewnie stwierdziłaś, że znajdujesz się w swoim pokoju. Biurko stało na przeciwko okna, łóżko przy drzwiach a po drugiej stronie ogromna szafa z lustrem. Zerwałaś się z łóżka i pobiegłaś do kuchni, twój tata stał przy kuchence i smażył jajka. W pomieszczeniu roznosił się zapach świeżo parzonej kawy. Uśmiechnęłaś się i podbiegłaś do niego, mocno go przytulając od tyłu.

— Hej, dzień dobry! — powiedział, śmiejąc się głośno.

— Tęskniłam, przepraszam, już nigdy nie ucieknę! — krzyknęłaś, wciąż go nie puszczając. Mężczyzna odwrócił się w twoją stronę.

— O czym ty mówisz, przecież widzieliśmy się wczoraj, miałaś chyba jakiś koszmar — powiedział i złożył na twoim czole ojcowski pocałunek. Zdziwiona usiadłaś przy wyspie kuchennej i nalałaś sobie kawy.

— Więc to był sen? — spytałaś bardziej do siebie niż do niego. Mężczyzna nałożył Ci jajka na talerz i usiadł na przeciwko ciebie.

— Nawet nie spytałem, czy udało Ci się im pomóc, jak poszło? — spytał uprzejmie. Przymrużyłaś oczy.

— Komu pomóc, o czym ty mówisz? — spytałaś poważnie.

Her eyes |Sasuke x Reader|Where stories live. Discover now