nineteenth

158 8 5
                                    

* rozdział nie jest przeznaczony dla osób poniżej 16 roku życia

Billie's point of view

Siedziałam już w domu mojego brata od godziny. Była siedemnasta, a od Rosemary żadnego sygnału. Napisałam już do niej parę razy, lecz wciąż nic.
- Może powinnam do niej podjechać? - spytałam się Claudii.
- Mogłabyś, ale nie wiem czy by to jeszcze nie pogorszyło wszystkiego - odpowiedziała. - Wiesz, wtedy byś się trochę narzucała.
- No ale to chyba normalne, że się martwię, prawda Fin?
- Wiesz co, mnie lepiej o to nie pytaj. Ja po prostu chce mieć kogoś w zespole - odpowiedział, po czym udał się do innego pokoju.
- Co ja mam zrobić - westchnęłam.
- Na razie nic, może faktycznie jest zajęta. Nie znasz jej - powiedziała.
- Pewnie masz rację. Poczekam do jutra, a jak się nie odezwie to do niej podjadę.

୨୧

Gdy już byłam w drodze powrotnej, postanowiłam przejechać się obok domu Rosemary. Z czystej ciekawości. Jednak lekko się zdziwiłam gdy zobaczyłam policję. Zaparkowałam niedaleko i poczekałam chwilę. Po paru minutach z domu wyszła Rose zakuta w kajdanki, a za nią funkcjonariusz. Postanowiłam zostać w aucie i za parę minut po prostu pojechać prosto do domu. Nie chciałam, żeby pomyśleli, że jestem w to zamieszana. Wtedy byłoby jeszcze gorzej.

Po około piętnastu minutach odjechałam. Nie miałam pojęcia co się stało. Miałam jedynie nadzieję, że nie jest to nic wielkiego.

Weszłam do domu i od razu zastałam rodziców, którzy wyglądali tak, jakby właśnie na mnie czekali.
- Billie? Coś się stało? - spytała moja mama kiedy zobaczyła zmartwienie na mojej twarzy.
- Nie wiem, nic nie wiem... - odpowiedziałam i skierowałam się szybko do pokoju.

Wyjęłam telefon i zadzwoniłam do Claudii.

Billie
- Hej Claud.

Claudia
- Hej Bil, co tam?

Billie
- Słuchaj, przed chwilą przejechałam obok domu Rosemary i zobaczyłam jak wychodzi przez drzwi z jakimś funkcjonariuszem.

Claudia
- Co? Jak to?

Billie
- No właśnie sama nie wiem. Teraz już jestem w domu, ale myślę czy by może nie pojechać na komisariat.

Claudia
- W sumie jest to jakaś opcja, ale lepiej nie rób tego. Nie wiesz co się stało i może jeszcze cię przez przypadek zamieszają w tą całą sytuację.

Billie
- Masz w sumie chyba rację... Dobra, poczekam do rana i potem najwyżej do ciebie podjadę.

Claudia
- W porządku, to do jutra.

Odłożyłam telefon na półkę i postanowiłam wziąć prysznic. Nadal jednak nie mogłam przestać myśleć o tym całym zajściu. Martwiłam się o nią. Nie miałam pojęcia co się stało i to mnie najbardziej dobijało.

୨୧

Jakoś po jedenastej podjechałam pod dom Claudii i mojego brata. Musiałam z nimi porozmawiać i zdecydować co w końcu zrobić.

Otworzyłam drzwi i od razu wesoło powitała mnie Peaches.
- Hej! - uśmiechnęłam się głaszcząc psa.
- O cześć Billie, wejdź - powiedziała Claudia wychodząc zza rogu.

Odłożyłam bluzę na wieszak i skierowałam się do salonu. Usiadłam na kanapie, gdzie już dziewczyna czekała z moim bratem.
- To jak w ogóle, dostałaś od niej jakikolwiek sygnał? - spytał Finneas po chwili.
- Właśnie nie, myślę, że może nadal być na komisariacie. Tylko najgorsze jest to, że nie wiem o co chodzi.
- Nie przejmuj się tym, znasz ją zaledwie parę dni - odpowiedział. - Słuchaj, mamy jeszcze trochę czasu. Jak do tego momentu nic się nie wyjaśni to najwyżej zawiesimy trasę. Chyba, że znajdę nowego perkusistę, ale to nie będzie takie proste.
- W porządku - odpowiedziałam. - Czyli nic na razie mam z tym nie robić?
- Dokładnie tak.

Przez godzinę rozmawialiśmy jeszcze na różne tematy, a potem musiałam się już zbierać.

Wróciłam do domu. Na szczęście rodziców nie było, więc ominęły mnie zbędne pytania. Poszłam do swojego pokoju i położyłam się na łóżku. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Tak się martwiłam o Rose, że naprawdę mało brakowało bym wsiadła do samochodu i pojechała na ten cały komisariat.

W trakcie moich rozmyślań, usłyszałam pukanie do drzwi. Wstałam i poszłam je otworzyć. Przed sobą zobaczyłam ogromnego mężczyznę, za którym stała dwójka innych. Nie wyglądali na zadowolonych.
- W czymś mogę pomóc? - spytałam uprzejmie, na co oni bez zastanowienia wparowali do mojego domu i jeden z nich złapał mnie za szyję.
- Taką teraz kurwa miłą zgrywasz? - spytał. - To, że jesteś jakąś pierdoloną piosenkarką nie oznacza, że możesz nasyłać gliny na mój dom.
- Ale ja nie wiem o co chodzi - ledwo co odpowiedziałam.
- Słuchaj szmato. Nie wiem od kogo się o tym dowiedziałaś. Prawdopodobnie od Rosemary, ale jednak. Zabrali nasz cały świeży towar. Masz pojęcie ile na tym straciliśmy?

Przez chwilę nie miałam pojęcia co się dzieje. Zamurowało mnie. Rosemary? On ją zna? Może to jakiś jej kierownik czy coś.

- Tak, znam Rose, ale nigdy z nią jakoś dłużej nie rozmawiałam. Tylko raz odprowadziłam ją do domu - odpowiedziałam po chwili.
- Po co? Ktoś ci kazał? - spytał.
- Martwiłam się o nią.
- Zaraz się popłaczę ze śmiechu. Przecież ona nawet nie ma znajomych. Oprócz ciebie najwidoczniej. Ale żeby się o nią martwić? O tego śmiecia? Jedynie co dobrze robi to pakuje towar - powiedział. - Chyba, że mówimy o innych rzeczach - spojrzał się na swoich kolegów z uśmiechem.
- Czy mógłbyś mnie puścić? - spytałam dość grzecznie.
- Co? Nie lubisz podduszania? Myślałem, że każdą sukę to podnieca.
- Może ją co innego fascynuje - odpowiedział jeden z jego kolegów.
- Coś jak ssanie kutasa? - spytał zadowolony. - Myślę w sumie, że można spróbować - powiedział, po czym mnie pchnął na ziemię i zaczął rozpinać swój pasek od spodni.

Wiedziałam, że zaraz wydarzy się koszmar mojego życia, jednak nie mogłam nic zrobić. Czułam się naprawdę bezradnie. Serce biło mi jak szalone, a mózg podpowiadał by uciekać. Ja jedynie czekałam na jakiś cud. Zamknęłam oczy i opuściłam głowę w dół. Nie chciałam nawet na to patrzeć. Jednak mężczyzna od razu szarpnął mnie za włosy i przybliżył moją twarz do swojego przyrodzenia. Zaczęłam się szarpać z całych sił, lecz to poskutkowało tylko mocnym uderzeniem twarz. Upadłam na ziemię i straciłam przytomność.

you were my everything | billie eilishWhere stories live. Discover now