Rozdział 4: Don't Ask Us To Attend 'Cause We're Not All There

Start from the beginning
                                    

Ach, pomyślała, młodzieńcza miłość.

To było słodkie.

W swoim widzeniu peryferyjnym wyłapała, że ​​różdżka Snape'a porusza się lekko, a ciastko wystrzeliło do przodu po swojej trajektorii i mocno uderzyło Lily w tył głowy. Krzyknęła zaskoczona, po czym odwróciła się a jej wzrok natychmiast utkwił w całkowicie zszokowanym Jamesie.

- James, ciołku! Uważaj na swoją różdżkę! – warknęła dziewczyna, pocierając tył głowy. – Idiota – dodała ze złością i potrząsnęła włosami, odwracając się z powrotem.

Hermiona usłyszała obok siebie bardzo lekki chichot i odwróciła się do Severusa.

– To było trochę podłe – powiedziała z dezaprobatą.

- Co było? – zapytał niewinnie, z lekkim (i bardzo znanym Hermionie) uśmieszkiem na twarzy.

— Pięć punktów od Slytherinu, panie Snape. Uważaj na swoje psikusy, istnieje granica między zabawą a krzywdą i jesteś blisko niej dzięki temu małemu występkowi.

Nie była przygotowana na całkowite zamknięcie jego oblicza na te słowa. Uśmieszek zniknął, oczy oderwały się od niej i cała jego postawa została zamknięta. Stół i krzesło spadły z hukiem na ziemię. Hermiona szybko się cofnęła, aby uniknąć zmiażdżenia stopy.

Patrzyła na niego. O co, do cholery, chodzi? Czy nigdy nie powiedziano mu, żeby nie krzywdził ludzi? Cóż, to z pewnością wyjaśniało, dlaczego był tak okropny jako dorosły, pomyślała ze złością.

Uch.

Chciała tylko znaleźć tych głupich czarodziejów i wydostać się z przeszłości. Potrząsnęła głową z irytacją i podeszła do końca pomieszczenia, by dać nieszczęsnemu Peterowi trochę wskazówek, decydując się zapomnieć o rozmowie z młodszą wersją Snape'a, która była tak samo humorzasta jak starsza.

W połowie pokazywania Peterowi i chłopcu obok niego... Magnus?... ruchu różdżki, nagle została mentalnie pogruchotana przez myśl, która wyrażała najbardziej prawdopodobny powód, dla którego Snape zainterweniował z herbatnikowym pociskiem Jamesa.

Snape kochał moją matkę od dzieciństwa!

Hermiona słyszała, jak Harry krzyczy, jakby to było wczoraj. Przypuszczała, że ​​to jedna z korzyści traumatycznego wspomnienia. Po tylu latach nadal było krystalicznie czyste.

Och.

Skrzywiła się wewnętrznie i zdecydowała, że ​​to jedno z tych wspomnień „pojawiających się ponownie o trzeciej nad ranem", które tak bardzo lubiła. Jak zapomniała o ukrytej miłości Snape'a do mamy Harry'ego? Powtarzano to we wszystkich gazetach do znudzenia, dopóki Harry nie zmiażdżył tego pewnego dnia w spektakularny sposób Chłopca Który Przeżył, po czym w dużej mierze zostawiono temat w spokoju. Z wyjątkiem, oczywiście, rocznicy śmierci Snape'a.

Nieodwzajemniona historia miłosna wciąż była powtarzana tego dnia każdego roku, a ludzie zwykle zostawiali lilie na jego nagrobku. Hermiona zawsze potajemnie (a raz nie tak potajemnie, kiedy wypiła za dużo) myślała, że ​​Snape by tego nienawidził. Jej wspomnieniem profesora było to, jak mściwie odstrzeliwał główki róż podczas Balu Bożonarodzeniowego, a nie z miłości zbierał naręcza kwiatów, wesoło hasając po Zakazanym Lesie i komponując sonety miłosne do Lily Potter.

Zdecydowane nie dla sonetów miłosnych.

Ale może, pomyślała Hermiona, może rzeczywiście uśmiechnąłby się... Skandaliczne! Nie miała pojęcia, co by zrobił i szczerze mówiąc, jej wyobraźnia trochę się bała, że ​​zabrnie dalej w tę stronę. Kto wie, co działo się w lochach za zamkniętymi drzwiami? Daphne Greengrass powiedziała jej, o przypuszczeniach dziewczyn ze Slytherinu, że Snape miał tam cały pokój niewoli, do którego przemycał nocami czarownice.

HGSS Zmienność niezmiennego czasu (polski przekład) Where stories live. Discover now