°10°

24 2 0
                                    

Weszłam do domu. Było coś koło 23 wieczorem. W całym domu światła były już zgaszone i na całe szczęście mama już spała.
Z całego tego podekscytowania byłam już padnięta. Zmyłam tylko makijaż i wskoczyłam w dresy. Czułam się jak pijana, ale to chyba z tych wszystkich wrażeń i endorfin czy coś.
Weszłam do łóżka i cała okryłam się mięciutką kołdrą, było tak wygodnie, że niemal odrazu zasnęłam.

°°°

Nagle się przebudziłam, ale nie byłam w moim pokoju. Spojrzałam wokół. Byłam w jakimś eleganckim, staro-dawnym pomieszczeniu, niby mój pokój, a jednak inaczej. Gdy zauważyłam w pokoju lustro od razu do niego podeszłam i zobaczyłam, że jestem ubrana w ogromną, dramatyczną suknię. Była prześliczna, miała głęboki ciemno-niebieski kolor oraz srebrne zdobienia na gorsecie i dekolcie.

Gdzie ja jestem? I co ja mam na sobie? To z pewnością nie były moje dresy z adasia. Wyjrzałam przez okno. Ujrzałam wielki dziedziniec, jakbym wyglądała ze średniowiecznego zamku.
Nagle usłyszałam, że na właśnie ten 'mój' dziedziniec ktoś przyjeżdża na koniu. Pierwsze co zauważyłam to biały koń z niezwykle długą, błyszczącą grzywą, a na nim zasiadał pewien rycerz. Mogłam dostrzec jedynie zbroję. Była trochę poobijana, ale znak herbu na piersi był widoczny bardzo wyraźnie, nawet z daleka.

Rycerz zatrzymał konia i zszedł z niego. Zdjął swój hełm i ujawnił swą twarz. Był to pan Miller. Jako prawdziwy rycerz!
Natychmiast zeszłam na sam dół zamku i przeszłam do niego przez dziedziniec.

-Witaj, moja ukochana niewiasto! Zatęskniłem za tobą niezmiernie, gdy wojowałem dla ciebie z obcymi. -powiedział dramatycznym tonem, jak w jakimś filmie.

-O mój ukochany! -rzuciłam mu się w ramiona rozradowana.

-Jako rycerz, moim zadaniem jest wszelkie dopilnowanie twojego bezpieczeństwa. Jeśli jesteś szczęśliwa, to ja również, księżno Y/n. -rzekł uprzejmie i w wesołym, zalotnym tonie kłoniając się przede mną.

Rycerz sir Miller przełożył swą szable z Lewego ramienia i ułożył ją przy swoim rumaku. Następnie objął mnie, a ja znów poczułam ten sam zapach męskich perfum. Uścisk był bardzo wygodny i ciepły. Wręcz zatonęłam się w nim. Zamknęłam oczy i po prostu się rozmarzyłam...

Otwarłam wkoncu oczy. Nie byłam już jednak w objęciach przystojnego rycerza, lecz w moim łóżku. Wszystko wróciło do normy, a ja znów miałam na sobie swoje dresy. Spojrzałam przez okno, ale nie ujrzałam pięknego dziedzińca, tylko zwyczajny podjazd. Było już jasno. Zerknęłam na budzik przy łóżku, była sobota, 9:16 rano.
A jednak! To wszystko to był sen...
Ile ja bym dała, żeby tam wrócić, przysięgam.

°ℍ𝕀𝕊𝕋𝕆ℝ𝕀𝔸°Where stories live. Discover now