°2°

53 2 0
                                    

Pierwsze co mi się rzuciło w oczy przyglądając się nowej szkole, to mały osobny budynek, który wyglądał jak mała salka do w-fu. Jego okna były zasłonięte żaluzjami, a drzwi zamknięte z kłódką.
Trochę dziwne. Może przetrzymują tam uczniów za karę?
Nie no, to prawdopodobnie jakiś kantorek, czy coś takiego.
Nieważne, chyba powinnam już wejść.

Ledwie weszłam do środka, a już ktoś przywitał mnie uśmiechem.

Pewien mężczyzna, dosyć wysoki, może z 1,80m.
Ubrany w granatowy, z pewnością markowy garnitur, trochę za mały, opinający go na widocznie dobrze zbudowanych rękach.
Na lewym nadgarstku nosi zegarek, taki błyszczący, że myślałam, że mnie oślepi. Ma lekki, zadbany zarost dodający mu i tak już pewnej męskości. Ma też okulary, które swoim blaskiem podkreślały jego pełne głębi, niebieskawo-szare oczy. Włosy ma nie za długie, czekoladowo-brązowe i zaczesane żelem do tyłu.
Wygląda na około 30 lat... To napewno jakiś nauczyciel.

-Witam, zapraszam serdecznie!

O MÓJ BOŻE. Aż mi chyba nogi zmiękły. To przez ten głos. Taki ciepły i niski. Brzmi jak z jakiegoś filmu.

Weszłam po schodkach do środka. Kiedy już chciałam pójść wzdłuż korytarza, mężczyzna stanął przede mną stanowczo i swoim ciepłym, wręcz czarującym głosem powiedział:

-Zaczekaj chwilkę, gdzie się tak spieszysz? -zaśmiał się lekko. -Oprowadzę cię. Nazywam się Robert Miller, uczę tu historii.

O matko, normalnie jak wygrana na loterii! Naprawdę mam szczęście, że historii, przedmiotu, z którego akurat nigdy nie miałam najlepszych ocen, będzie mnie uczyło takie ciasteczko! Teraz, to nawet mogę zupełnie zrezygnować z wagarowania!

°°°

Pan Miller oprowadził mnie po pierwszym i drugim piętrze pokazując również pokój nauczycielski, w razie gdybym chciała porozmawiać z dyrektorem lub innymi nauczycielami.
Sami przechadzaliśmy się przez szkolne korytarze. I choć pan Miller bardzo uprzejmie tłumaczył mi gdzie jaka sala się znajduje, muszę przyznać, że w ogóle nie mogłam się skupić. Starałam się, ale jego czarująco-kojący głos i postawna, umięśniona postura była... nie ukrywam lekko rozpraszająca.

Gdy już skończyliśmy oprowadzanie po trzecim piętrze wróciliśmy na parter i wyszliśmy na dwór.

-To już chyba wszystko. I jak ci się tu podoba?

-Bardzo! Napewno tu wrócę po wakacjach. -odpowiedziałam uśmiechając się i rzucając zalotnym wzrokiem.

-Hm, no to się cieszę. Mam jeszcze tylko jedną sprawę. Mogłabyś tu zaczekać? Zostawiłem w składziku swój telefon i dziennik.

-Jasne, nie ma sprawy.

Pan Miller przytaknął do mnie potwierdzająco, bym czekała i poszedł w stronę tego małego budynku obok boiska szkolnego. Zauważyłam jak spod swojego przymaławego garnitura wyciąga klucze i otwiera kłódkę na metalowych drzwiach składzika.
Po krótkiej chwili z niego wyszedł, zamknął za sobą drzwi i znów do mnie podszedł.
Wow, nawet z daleka widać jaki jest przystojny.

-Dzięki, że zaczekałaś. Chciałem zapisać twoje nazwisko. Pomyślałem, że w razie czego mogłabyś też do mnie zadzwonić, dlatego przyniosłem telefon. Wiesz, gdybyś miała jakieś pytania odnośnie szkoły.

O.. MÓJ.. BOŻE. Czy on właśnie poprosił mnie o numer? Co tu się dzieje?
Oczywiście dałam mu go. I to z chęcią.
Pożegnał mnie i odprowadził do bramy wyjściowej.

°ℍ𝕀𝕊𝕋𝕆ℝ𝕀𝔸°Where stories live. Discover now