Lotnisko

46 3 0
                                    

Obudziłam się nagle. Pierwsze co zobaczyłam po otwarciu oczów to ciemność. Nie wiedziałam gdzie jestem i co się dzieje. Po chwili jednak przypomniałam sobie gdzie jestem. Byłam bezpieczna, lecz serce nadal waliło jak młotem.  Nosiłam w sobie dziecko.
- Steve będzie zły. Co teraz mam ze sobą począć?
Załamałam się nie opierając się łzom, które zaczęły mi napływać do oczów oparłam głowę. Pozwoliłam by emocje wzięły górę. Nie wiem ile tak siedziałam, godzinę może nawet dwie. Dopiero słońce dało sygnał, że pora wreszcie stawić czoła faktom. Musiałam powiadomić o tym Steve. Musiałam znaleźć informację gdzie obecnie przebywa Wujek. Nie minęło wiele czasu, a już wiedziałam gdzie są. Czas udać się do Niego.

Po dotarciu ujrzałam walczących między sobą przyjaciół. Nikt mnie nie zauważył. Weszłam na pole bitwy. Nie mogłam stać spokojnie gdy przyjaciele się biją. 

- Przestańcie!!! 

Nic, nikt nie zareagował. Wszyscy byli zajęci przeciwnikami. Grupy utworzyły się na przeciwko siebie. Zaczęli się bić. Pozostało mi tylko rozdzielenie ich. Skupiłam się na swoich mocach. Nagle zerwał się wiatr. Zimny i potężny. Posłałam go w kierunku walczących.  Tym samym tworząc niewidzialną ścianę. Przestali walczyć. Wujek momentalnie się obrócił w moim kierunku. 

- Lillianna? Co Ty tu...?

- A sądzisz, że co będę siedzieć w domu i wyczekiwać informacji? Odbiło Wam!? Zachowujecie się jak dzieci nie zdolne do normalnej rozmowy! 

- A to kto!? Matka!? 

- Zamknij się! Z Tobą porozmawiam potem o moich rodzicach. I co zrobiłeś Barnes!

- Panie Stark, to jakaś niańka Avengers czy jak? 

-  To nie matka- Tony. 

- Nawet nie niania. Dorośli jesteśmy  nie potrzebujemy takich osób- Natasha.

- Więc kto? 

- Moja siostrzenica.

- A to eee... Pani Stark, Panienka...  O rany i jak Ja mam się zwracać!? 

- Kto zwerbował młodego do tej akcji!? 

Rhodes od razu pokazał na Wujka. 

- Nie no! Pięknie! Ty się uważasz za geniusza!?

- Ej! Co to za pytanie!? 

- Srakie! Masz IQ wielkości orzeszka w tym momencie. Brać takie osoby na takie akcję! Dziadek i moja Matka się w grobie przewracają! 

- Bez przesady, całkiem hymm jest duży? 

- Dobrze, wycieczki koniec! Teraz każdy wraca do domu i grzecznie jak należy rozmawia spokojnie, tak!? 

- Pa pa mamusia każe iść do domku, to zrób to blaszaku. 

- Ale za nim to zrobię to odprowadzę Cię do czubków Barnes!

- Cisza! Już idziecie... Wszyscy!

- Lili.... Nie mogę... Przepraszam.

Znów zaatakowali, Udało się, Rogers'wi i Zimowemu przejść. Reszta zatrzymywała i nie dopuszczała do nich nikogo. 

- Steve! 

Rany, co facet!

Ruszyłam za Nim. Lecz młody stanął mi na drodze. 

- Będę na miły, że nie uderzę Pani. Ale niech Pani zostawi Kapitana i stanie gdzieś z boku by nic nikomu się nie stało. 

-Młody, zejdź mi z drogi! 

- Naprawdę nie chcę się z Panią bić. Pan Stark dał mi szanse bym się wykazał, lecz nie mam zamiaru krzywdzić bliską mu osobę.

Nie miałam wyjścia. Czas użyć po raz kolejny mocy. 

- Nic Pani mi nie zrobi z tą ścianą niewidzialną. 

- Na pewno? 

Poczułam ciepło w dłoniach. Potem już tylko gorąco. Po chwili pojawił się ogień. 

- Panie Stark! Ona... Pana siostrzenica... Jej ręce... One się palą! 

- Za późno!

Rzuciłam kulą ognia w młodego chłopaka w rajtuskach czerwonych. Ten mimo wszystko zrobił unik.  Miałam szanse biec za Rogersem. 

Czas Dowiedzieć się co tu się dzieje. A przede wszystkim przekazać nowinę. 

W ostatniej chwili wbiegłam za nimi, dzięki mocy jedynie udało się przejść nim wszystko się zawaliło i zablokowało wejście. 

Tam oczywiście Natasha rozmawia, a wręcz próbuje wytłumaczyć Rogers'owi. Ten jednak nie ustępuje.  Po chwili pojawia się król w stroju pantery. 

- Mam nadzieję, że wiesz co robisz? 

Wycelowała w króla. Ten po porażeniu prądem upada, lecz na długo to nie przynosi efektów. 

Steve ostatni raz zerka na mnie i biegnie. 

- Nie zostawiaj Go samego. Musisz mu pomóc. Stark idź już!

Ruszyłam za nimi.  Wbiegłam do środka. 

- Lili...

- Cicho! Lecie, póki jest okazja. 

- No, no... Sądziłem, że Stark'owie są raczej hymm uparci na swoim. Jeden za drugim pójdzie, a tu proszę. Zdradza rodzinę.

- Zamknij się, albo tą podróż zapamiętasz do końca życia. 

- Ooo aż taka cudowna będzie?

- Za chwilę przywiąże Cię łańcuchem i polecisz wisząc. A obiecuje, że przejmę stery i wtedy zamiast jeden dziury będzie kilka dodatkowych. 

- Backy, nie prowokuj Jej.

- Steve, myślisz, że się Jej boje? 

- Ona to co mówi robi. Jest bardzo dosłowną osobą. Temu nie zaczepiaj Jej. 

- Radzę przyjaciela posłuchać. 

Resztę podróży spędziliśmy w ciszy.

 ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Hejka! Zapraszam na kolejny rozdział. Wiem, ze dawno mnie nie było. Mimo wszystko mam nadzieję na szybkie zakończenie tej historii. W końcu w planach mam kilka innych historii do opowiedzenia. 



PrzepowiedniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz