✨ 【lover boy】|| Norman ending

72 9 36
                                    

    

   MIĘDZY REGAŁAMI wypełnionymi po przebiegi książkami, stała kobieta trzymająca telefon przy uchu. Jej serce zaczęło bić coraz szybciej. Wzrok wędrował po krawędziach okładek książek. Czasem na nich znajdowały się szykowne czcionki i ozdobne drobiazgi. Lecz niektórzy twórcy stawiali na minimalistykę. Kobieta o (h/c) włosach zagryzła czubek kciuka, czując jak stres opanowywuje jej umysł. Zza regału wyszedł wysoki mężczyzna o czarnych włosach. Zmarszczył brwi, widząc zmartwienie przyjaciółki.

   (e/c)oka kilka razy przytaknęła i rozłączyła się z rozmówcą. Z głośnym westchnieniem schowała telefon do torebki, a jej wzrok skierował się na mężczyznę.

— Oh, Ray. Pewnie myślisz o co chodzi — spojrzała gdzieś smutno w bok. — Babcia zachorowała i wylądowała w szpitalu. Nie mogłam nic zrobić, bo byłam tutaj. Mam do ciebie prośbę — dziewczyna popatrzyła w ciemne, zielone oczy. — Czy możesz wziąć moją zmianę? Wynagrodzę ci to!

(y/n), uspokój się — Ray położył dłoń na ramie swojej przyjaciółki. — Nie musisz mi nic wynagradzać. Leć do niej.

   Kobieta z uśmiechem przytaknęła i wybiegła z biblioteki. Od kilku miesięcy pracowała razem z Ray'em w tym przytulnym miejscu. Cała czwórka przyjaciół zdążyła opanować dorosłe życie. Co jakiś czas się spotykali. Początkowo co kilka dni, weekend, a niedługo potem tygodni. Zdążyli przejrzeć na oczy, że takie życie nie jestem aż taką bajką. Fakt, lepsze to niż zjedzenie przez demony. Lecz mimo to nie mogli się codziennie widzieć. Kiedy mieli okres w życiu, że praktycznie wcale się nie widzieli, okropnie wielkim szokiem dla (y/n) okazało się, że Ray pracuje w tej samej bibliotece, do której szła na pierwszy dzień roboty. Więc od tamtej pory, prawie codziennie, chociaż zdążyli się wyminąć, w tym witając.

   (h/c)włosa kobieta nerwowo wsiadła do swojego samochodu i przekręciła kluczyk. Babcia o której było mowa, to przemiła staruszka. Pewnego dnia obie przypadkowo się spotkały. Nikt by się nie spodziewał, że ich relacja wyglądała jak babci i wnuczki. Odwiedzały się, rozmawiały i pomagały sobie nawzajem. (y/n) zdążyła opowiedzieć jej całą swoją historię. Początkowo staruszka była w okropnym szoku, ale wierzyła, że jej przybrana wnuczka nie mogłaby tak kłamać.

   Czerwony samochód wjechał na wolne miejsce parkingowe. Po kilku sekundach z niego wybiegła kobieta z bliznami, kierując się w stronę recepcji. Od razu poczuła zapach lekarstw, przeplatających się ze specyficzną wonią szpitala. W kilka sekund wyłudziła od młodej recepcjonistki numer sali i pobiegła w stronę windy.

   Przygryzła dolną wargę, patrząc na tabliczkę z numerem pokoju przyczepioną na drzwi. Wzięła głęboki wdech i chwyciła za klamkę. Jej oczy rozszerzyły się w szoku, gdy zobaczyła nie jedną, a dwie dobrze znane twarze.

— Babcia?! Norman?! — popatrzyła na ich dwójkę w szoku. Jej wzrok kierował się raz na młodzieńca, a raz na staruszkę. Kobieta wpadła w ramiona babci, a ta ją zamknęła w niedźwiedzim uścisku. — Jak się czujesz? To coś poważnego?

— Nic się nie stało takiego, kwiatuszku — siwowłosa kobieta ją uspokoiła, klepiąc po głowie. — Poznałam tego wspaniałego chłopca, o którym mi tyle opowiadałaś.

— O wszystkich ci dużo mówiłam... — syknęła zaczerwieniona spostrzegawcza kobieta. Zerknęła na swojego przyjaciela, którego twarz również zrobiła się cała czerwona. Wyszła z uścisku babci, po czym usiadła na końcu jej łóżka. Pod jej ciężarem, lekko żółtawy materac zginiótł się. — Norman, a ty czemu tu jesteś?

— To przez tą Lambdę — wyjaśnił, gestykulując rękoma. — Miałem kolejny, silniejszy atak. Nie posiadałem przy sobie leków, za to Vincent pracuje w tym szpitalu. Nie martw się, dzisiaj wychodzę.

red spider lily. [pl] ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz