【nowy świat】

60 9 31
                                    

( odpalamy i czytamy ostatni rozdział fabularny. miłego czytania! )

(coś mi się zepsuło i nie mogę wstawić gifa, wybaczcie)

••••••

  — WOLNI? WIĘC nie jestem wolny?

   Mężczyzna w garniturze patrzył zdziwiony na dziewczynę. O czym ona w ogóle gadała? Przecież jest wolny! To nie on był pożywieniem dla demonów...

— Wszyscy znajdujemy się w sytuacji, w której jesteśmy spętani naszym przeznaczeniem. Taki los został nam przypisany w dniu narodzin — rzekła Emma, nie ściągając wzroku z Peter'a.

— Mylisz się! — rzucił agresywnie w jej stronę. — Chciałem być głową mojego rodu. Dlatego... Dlatego też mój brat...

— Naprawdę tego pragnąłeś? — zapytała.

— Żyjecie w błędzie! — blondwłosy mężczyzna oparł się rękoma o zimną podłogę. — Wszyscy jesteście hipokrytami. I ty, i ten przeklęty Minerva!

— Zmieńmy ten świat. Wspólnie — zielonooka zostawała nieugięta w stosunku do niego.

— Przecież nie możemy! Nie ma nic, co jesteśmy w stanie...

— Możemy — rzuciła, marszcząc brwi. — Jeśli coś nie istnieje, stwórzmy to. Wiem, że nie będzie to proste, ale jesteśmy w stanie to zrobić. Zróbmy to dla przeznaczenia oraz tego świata... Bądźmy wolni.

   Chronić ten świat. Tak brzmiała szlachetna misja, którą otrzymał ród Ratri. Zostaliśmy stróżami obu światów. Mój brat, głowa rodu, był dla mnie jak bohater. Przynajmniej do tego nieszczęsnego dnia...

— Niemożliwe... Nasz ród zawarł obietnicę, która zdradziła naszych ludzi? Dzieci w farmach są przodkami naszych przyjaciół, którzy walczyli w wojnie? Czemu nie tych drani, którzy byli przeciwni pokojowi?

  Znalazł dokumenty opisujące stare czasy. W tym te ukrywane przez setki lat. Jak objawy pierwszej głowy naszego rodu.

  — Musimy chronić oba światy. Ale co z tymi dziećmi?

   Zwątpienie oraz wyrzuty sumienia nie dały mu spokoju. Tymczasem ja uważałem to za niesamowite. To była rozsądna decyzja, która odrzuciła uczucia na bok, by ocalić ten świat. Otrzymaliśmy szlachetną misję.

— To przecież nic więcej jak kara. Klątwa przekazywana z pokolenia na pokolenie...

  Tamtego dnia mój brat się zmienił. Nazwał siebie Minervą i robił wszystko, by ocalić dzieci. Mylił się. Chciałem go powstrzymać. Farmy są potrzebną ofiarą.

— Gdzie jego ciało? — zadał pytanie dorosły Peter, siedzący w samochodzie. Wyszedł z pojazdu i razem z mężczyzną z białymi włosami i okularami po chwili znajdowali się przy martwym ciele. — Jakie były jego ostatnie słowa?

— Kazał przekazać, ,,Przepraszam, bracie."

  Po policzkach blondyna spłynęły łzy. Uklęknął przy martwym ciele, po czym je mocno do siebie przytulił. Zaczął głośno płakać. Nieważne, że właśnie deszcz lał jak z cebra.

Nawet jeśli musiałem poświęcić własnego brata, przejmę misję, którą po sobie zostawił. Nieważne jak okrutne to jest, ochronię ten świat. Tak postanowiłem.

  Byłem uwięziony w tym rodzie? To przeznaczenie? Nie! To przecież szlachetna misja! To nie tak! Bracie, chciałeś pokonać to przeznaczenie? Chciałeś być wolny? Chciałeś mnie uwolnić?

red spider lily. [pl] ✅Where stories live. Discover now