Przygotowania do świąt zawsze były nieco nerwowe, więc i te święta niczym się nie różniły. Uznaliśmy z Jiminem, że spędzimy te zimowe ferie u jego rodziców, więc postanowiliśmy zebrać się do nich jak najwcześniej aby im jeszcze coś pomóc.
— Spakowałeś wszystko? — Blondyn zerknął do naszej sypialni ubrany jedynie w ręcznik.
— Tak kochanie.
— Nie wyspałeś się?
— Dlaczego pytasz? — Chłopak podszedł do mnie, kładąc dłonie na moich ramionach. Patrzył na mnie tym typowym, zatroskanym spojrzeniem.
— Wyglądasz na bardzo zmęczonego.
— Troszkę tak — Uśmiechnąłem się słabo, by zaraz delikatnie ucałować czoło niższego. — Ubieraj się, a ja w tym czasie zniosę torby do auta.
— Czekaj pomogę ci zaraz — Wyszedł ze sypialni, a ja odetchnąłem cicho pod nosem. Minął tydzień odkąd widziałem się z Kat w barze i od tamtej pory starałem się usunąć z pamięci i myśli co było związane z wolontariuszem. Było ciężko.
Podróż do rodzinnego domu Parka była długa i męcząca ze względu na mocno padający śnieg i utrudniony przez niego ruch. Dlatego moment, w którym zajechaliśmy na podjazd sporego domu mojego narzeczonego był jednym z lepszych tamtego dnia. Nasze rzeczy jak zwykle pozostawiliśmy w jego starym pokoju, który wciąż się nic nie zmienił.
— Ach już nie mogę się doczekać waszego ślubu — pisnęła Koreanka, ściskając nas mocno.
— My też — Jimin uśmiechnął się wesoło, lecz ja jakoś nie potrafiłem. Nie w momencie, gdy sam miałem cholerny mętlik w głowie. — Może ubierzemy choinkę Ggukie, hm?
— Mhm — przytaknąłem, bo tylko na tyle było mnie w tamtym momencie stać. Oczywiście moje zachowanie nie umknęło uwadze domowników, dlatego przyszły teść położył dłoń na moim ramieniu, mówiąc.
— Strasznie zbladłeś, na pewno wszystko w porządku?
— Tak, nie wyspałem się, ale dziękuję bardzo za troskę.
— Kiedy masz kontrolę?
— Pojutrze — Starałem się uśmiechnąć, ale chyba mi nie wyszło bo wszyscy spojrzeli po sobie, jakby zobaczyli co najmniej ducha.
— Dobrze w takim razie ja przygotuje wam jakieś picie, a wy ubierzecie choinkę.
— Myślę, że obok kominka będzie wyglądała cudownie — I już po kilku minutach stałem u boku narzeczonego ubierając dość spore drzewko. Złote, srebrne oraz czerwone bombki wyglądały wręcz idealnie, komponując się z całym wnętrzem oraz samym drzewkiem. Jimin co jakiś czas zerkał na mnie czujnie, zerkając na moją twarz i klatkę piersiową. Martwili się choć już było ze mną wszystko w porządku, uwielbiałem ich troskę, ale nie w tym przypadku. Moje zachowanie nie było spowodowane fizycznymi bólami, a raczej idiotycznym rozmyślaniem o facecie, którego widziałem tylko raz w życiu na oczy i to tylko trzydzieści minut.
— Zapominałam wam powiedzieć, mamy mieć dziś gościa.
— Hm, jakiego?
— Moja koleżanka z pracy ma do mnie przyjechać — Kobieta uśmiechnęła się delikatnie.
— Znam ją?
— Nie, a przynamniej nic mi o tym nie wiadomo — Koreanka położyła dwa kubki z ciepłym kakao na stoliku kawowym, zerkając na nas. — Wyglądacie razem cudownie.
— I jest nam ze sobą równie dobrze — Delikatny buziak w mój policzek sprawił, że delikatnie się uśmiechnąłem. Jako para wiele ze sobą przeszliśmy, wzloty i upadki oraz kłótnie naszych rodzin, które na początku nie mogły zaakceptować naszej drugiej połówki ze względu na płeć. Potem było już tylko lepiej.
— Może wieczorem wybierzemy się na spacer? — Blondyn wtulił się we mnie, domagając się uwagi i czułości, której przez ostatni czas mu brakowało. — Co o tym sądzisz?
— Jeśli tylko masz taką ochotę kochanie to bardzo chętnie.
Około siedemnastej postanowiliśmy się wybrać z Jiminem na spacer ze Sky, która uwielbiała śnieg. Szukałem smyczy, gdy usłyszałem dzwonek do drzwi, a potem radosny głos mamy Parka. Minęło może z dwie minuty nim znalazłem zagubioną smycz, schodziłem akurat ze schodów, gdy w pewnym momencie usłyszałem niski, męski głos sprawiający, że moje serce dosłownie chciało wyskoczyć z klatki piersiowej.
— Proszę, mam nadzieję że moje słynne, bananowe ciasto będzie wam smakowało — Mój wzrok spoczął na sylwetce dwudziestoośmiolatka, który stał do mnie tyłem. Ubrany w czerwoną koszulę i ciemne spodnie stał w progu kuchni.
— Och, Ggukie proszę poznaj to Taehyung i jego mama — Goście spojrzeli w moim kierunku, a ja wstrzymałem oddech. Oczy Kima rozszerzyły się, gdy zobaczył mnie kilka centymetrów przed sobą upuścił swój wypiek. Jednak w ostatniej chwili udało mi się złapać ciasto, które upiekł.
— Dzień dobry — Uśmiechnąłem się delikatnie, nie odrywając wzroku od przystojnej twarzy Tae, gdy w tym samym momencie u mego boku pojawił się narzeczony.
— To znowu ty...
~~~***~~~****~~~
Mam nadzieje, że voice się wam podoba i miło się go czyta ;)
YOU ARE READING
voice {jikook x taekook}
FanfictionOd pół roku Jeon był w śpiączce i nic nie wskazywało na to aby ten stan miał się jakoś zmienić. Jego narzeczony czuwał nad nim niemalże każdego dnia, starając się rozdzielić czas między pracą i szpitalem wciąż wierząc, że jego mężczyzna w końcu się...