Rozdział 12

126 8 0
                                    

    Następnego dnia byłam jednocześnie podekscytowana i wystraszona.
Kiedy miałam wychodzić z domu by udać się w umówione wcześniej miejsce ręce zaczęły mi się trząść ze zdenerwowania. Przed wyjściem przeszłam się po raz ostatni po wszystkich pokojach. Nie było  Bałam się, że coś pójdzie nie tak. Zastanawiałam się jak może wyglądać mój nowy dom. W duchu postanowiłam, że wypytam Kornela o wszystkie szczegóły. Nie czułam tęsknoty za rodzicami. Równie dobrze mogłoby mnie wcale nie być. To właśnie dla nic chciałam zostać, ale dotarło do mnie, że gdybym to zrobiła, automatyczna narażałabym ich na utratę życia. W głębi duszy zgodziłam się od razu, ale przeraziła mnie tak drastyczna zmiana. Poza tym miałam w głowie utrwalony fakt, ze nie wolno uciekać z domu, bo to złe.
Kiedy tylko wyszłam z budynku jakiś człowiek podszedł do mnie i założył na głowę ciemny worek. Instynktownie wyczułam, że coś jest nie tak. Próbowałam się wyrwać jednak ten ktoś był za silny. Zaczęłam się szarpać, za co oberwałam mocno w głowę.  W końcu poczułam piekący ból w ramieniu.
    Tego, co się działo później nie mogę sobie przypomnieć.
*    *    *
    Obudziłam się w ciemnym pomieszczeniu. Nie potrafiłam dokładnie określić, która jest godzina i gdzie w ogóle się znajduję.
    Kiedy próbowałam coś powiedzieć okropnie bolała mnie twarz, więc chociaż nie byłam zakneblowana nie mogłam wołać pomocy. Strasznie się bałam, a ciemność przytłumione głosy, które słyszałam i fakt, że jestem całkowicie bezradna dodatkowo wzmagały moje przerażenie.
W pewnej chwili usłyszałam szczęk przekręcanego zamka. Ktoś wszedł do mojego wiezienia. Z początku miałam nadzieję, że to może Kornel przyszedł mnie uwolnić. Ta nadzieja szybko jednak zamieniła się w rozpacz.
Przede mną stała Karolina.
Była to jednak inna Karolina niż ta, która tak sukcesywnie niszczyła mi przez rok życia. To była ta prawdziwa Karolina, ta która nie udawała już zwyczajnej dziewczyny. Patrzyła na mnie uśmiechając się szyderczo i chichocząc najpierw cicho a później coraz głośniej przechodząc do opętańczego śmiechu.
-Och, moja kochana Amelko –zaczęła wydając z siebie ciche pomruki –W życiu bym nie pomyślała, że kiedykolwiek ucieszy mnie tak twój widok. Co? Spodziewałaś się jego, prawda? Ale on już cię nie zechce, kiedy zobaczy jak wyglądasz.
- O czym ty mówisz? Wypuść mnie wariatko! –chciałam jeszcze coś powiedzieć jednak ból był za silny
-Ja jestem wariatką? To z tobą jest coś nie tak! Nie należysz do żadnej Rodziny, gdybym chciała mogłabym cię dawno zabić, jesteś nikim! Dlaczego więc wepchałaś się w nasze sprawy? Nie rozumiem jak można być taką osobą jak ty!- Karolina przez chwilę wydawała mi się smutna, ale szybko wróciła do swojego szalonego uśmiechu widząc, że patrzę na nią pytająco.
-Nic nie czułaś? No tak, byłaś przecież nieprzytomna. Więc pokażę ci- to mówiąc wyjęła z kieszeni lusterko. Kiedy zobaczyłam w nim swoje odbicie omal nie krzyknęłam. Cała moja twarz była pokryta drobnymi, ale głębokimi bliznami.
-Jak ci się podobają tatuaże? Mam talent do robienia takich rzeczy –Karolina znów zachichotała –Nawet, jeżeli Kornel cię uratuje, co jest mało prawdopodobne, to i tak nie będzie cię chciał z taką twarzą. Może nawet pozwolę mu cię zastrzelić, jeżeli ładnie poprosi?
-Jesteś chora psychicznie, nic ci przecież nie zrobiłam!
Karolina nie odezwała się już do mnie. Po prostu wyszła zostawiając mnie całkiem samą. Kiedy byłam już pewna, że nikt tam nie przyjdzie próbowałam po omacku znaleźć wyjście. Co jakiś czas potykałam się i przewracałam. Strach zaczął całkowicie mnie opanowywać. Mimo wszystko starałam się ze wszystkich sił nie płakać. Wykonywanie jakiegokolwiek ruchu twarzą sprawiało mi ból, więc starałam się tego uniknąć.
*    *    *
     Przyszła jeszcze trzy razy. Za pierwszy razem żeby torturować mnie widokiem jedzenia, kiedy byłam tak bardzo głodna a za drugim by mówić mi o tym, co zrobi po mojej śmierci.
     Po tych kilku dniach poczułam, po raz pierwszy w życiu, że chcę umrzeć. Nie liczyłam już na ratunek, ani na to, że kiedykolwiek jeszcze zobaczę Kornela, lub osobę, która mogłaby chociaż ze mną porozmawiać. Głód był bardzo silny, jednak o dziwo w ogóle nie myślałam o jedzeniu. Karolina zostawiła mi butelkę wody do picia po to bym, jak to określiła „szybko nie zaznała spokoju” .  Piłam, gdy było to już naprawdę konieczne, bo chciałam żeby wody wystarczyło na więcej czasu.
Trzeci raz był najgorszy. Gdy tylko drzwi się uchyliły poczułam tak paniczny strach, jakiego nie sposób nawet opisać. Po kilku godzinach sam na sam z nią błagałam o śmierć. Ona tylko się śmiała i mówiła, że „jestem taka sama jak Kornel”.
Po jej wyjściu zastanawiałam się tylko co się ze mną stanie, gdy już umrę. Później właściwie o niczym nie myślałam. Wsłuchiwałam się w ciszę i rozmawiające ze sobą przytłumione glosy. Wszystko to, co działo się przez ten miesiąc było dla mnie jak odległe wspomnienie sprzed kilku albo nawet kilkunastu lat.
Byłam ciekawa, w jaki sposób Karolina dowiedziała się o naszym planie. Ktoś na pewno musiał jej o tym donieść.
Tylko kto?

Zło i NadziejaTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang