Rozdział 23

138 9 0
                                    

Zawsze, kiedy budziłam się rano przypominałam sobie chodzenie do szkoły.

Moi znajomi, w chwili, kiedy otwierałam oczy kończyli już lekcje. Kiedy myślałam o nich i o ich problemach takich jak sprawdziany, czy brak pieniędzy na drugie śniadanie szkoła wydawała mi się spokojnym, nawet czasem szczęśliwym miejscem.

Kornel przez sen w ogóle się nie poruszył. Leżał w tej samej pozycji, w której zasnął. Widocznie śniło mu się coś przyjemnego, bo uśmiechał się, co jakiś czas. Wyglądał na o wiele młodszego niż naprawdę bez swojego łobuzerskiego uśmieszku i groźnego spojrzenia. Jedynie blizna przechodząca przez lewe oko przypominała o jego prawdziwej naturze.

Kiedy na niego patrzyłam, automatycznie zaczynałam się uśmiechać. Nigdy w życiu nie przypuszczałam, że dam radę komuś tak bardzo zaufać jak jemu.

Po raz pierwszy w swoim życiu spałam z kimś całą noc trzymając go za rękę. To niesamowite uczucie. Zastanawiałam się czy czasem nie powinnam go obudzić. Było już po dziesiątej, a o tej porze zwykle wychodził z domu.

W pewnym momencie usłyszałam czyjeś kroki. Ktoś najwyraźniej wszedł na piętro i przeszukiwał wszystkie pokoje. Kornel słysząc to otworzył oczy i ziewnął.

-Masz jakąś broń? –szepnęłam do niego

-Boisz się mojego taty?- zapytał wyjmując spod poduszki pistolet- Nie jest taki groźny, za jakiego go wszyscy mają.

-Skąd wiesz, że to on?

-Bo jeszcze nikt, kto się tu włamał nie przeżył na tyle długo by wejść na najwyższe piętro. Zdaje się, że mnie szuka.

Rzeczywiście, po paru minutach do mojego pokoju wszedł ojciec Kornela.

-Widzisz, mówiłem, że to on-chłopak odwrócił powoli głowę- Na przyszłość zapukaj. Jesteś prawie tak niewychowany jak ja.

-Możesz mi to wyjaśnić- ojciec Kornela rzucił w jego stronę jakąś gazetę

-Oczywiście. To jest dziennik, który ktoś kupił w tym malutkim kiosku niedaleko.

-Do jasnej cholery, Kornel!- mężczyzna wyszarpnął mu gazetę z ręki i otworzył na pewnym artykule –O to mi chodzi!

-Zobaczmy- Kornel usiadł na podłodze-Policja poszukuje sześciu młodych mężczyzn, którzy kilka dni temu włamali się do sklepu jubilerskiego i ukradli zestaw biżuterii, a następnie zbiegli funkcjonariuszom przestrzeliwując opony w radiowozie. Dziwne, bo było nas siedmiu.

-Włamałeś się do jubilera? –byłam zszokowana

-I mam dla ciebie prezent. Brakowało mi adrenaliny, wiec musiałem urządzić małą zabawę.

-Zwariowałeś?! Przecież możesz za to pójść do więzienia- wpatrywałam się w niego jakbym próbowała wywołać w nim wyrzutu sumienia swoim spojrzeniem.

-Wszyscy ludzie tu mieszkający robią codziennie rzeczy za które mogą pójść do więzienia moja droga, nawet ty. Wiec ja też mogę!- Kornel powiedział to tonem małego dziecka

Jego ojciec z trudem powstrzymywał wybuch gniewu.

-Zachowujesz się jak gówniarz. Ile razy mam ci powtarzać żebyś nie napadał ludzi bez powodu?!

Chłopak spojrzał na niego ze złością.

-Ty oczywiście nigdy na nikogo nie napadłeś, prawda?! Po prostu święty człowiek!

-Ja to, co innego! Jeżeli jeszcze raz zrobisz coś podobnego to dam ci szlaban!

-Naprawdę? –Kornel roześmiał się złośliwie –I co jeszcze? Posadzisz na karnym dywaniku?

Zło i NadziejaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz