Rozdział 25

90 6 0
                                    

Po kilku dnach zaczęły się pytania.

                Miało to wyglądać jak łagodna rozmowa o wszystkich szczegółach dotyczących zaginięcia Kornela, jednakże szybko zamieniło się w przesłuchanie. Wszyscy traktowali mnie tak jakbym znała każdy aspekt wojny gangów, jednak nie chciała nic powiedzieć przez swoją wrodzoną złośliwość.

Zwykle czekałam do późnej nocy, aż wszyscy usną lub zajmą się swoimi sprawami. Wtedy brałam mały, ale ostry nożyk i wymykałam się na tajną misję. Od chwili opuszczenia domu miałam tylko parę godzin na poszukiwania. Później wracałam i czekałam całą dobę starając się odespać tyle, ile to tylko możliwe.

Jak dotąd nie natrafiłam na żaden ślad. Starałam się chodzić po najbardziej ponurych i opuszczonych miejscach, jakie tylko znalazłam, ale nigdzie nie było nawet jednego znaku, że gdzieś niedaleko może toczyć się wojna gangów.

Kornel miał rację mówiąc, że moje blizny niedługo znikną. Pewnego dnia stały się tylko lekko zaróżowionymi kreskami. Jednak teraz nie obchodziło mnie to, w jakim stanie jest moja twarz. Chciałam tylko odnaleźć go żywego. To był mój jedyny cel i jedyna myśl, jaka tkwiła ciągle w mojej głowie.

Obudziłam się dzisiaj i z przerażeniem zauważyłam, że nie przebrałam się po powrocie.

Równie bardzo, co śmierci Kornela bałam się wykrycia moich nocnych misji. Wtedy znowu byłabym skazana na czekanie. Mimo, że jak na razie niczego nie znalazłam miałam świadomość, że w końcu być może ktoś mnie zauważy i doniesie o tym Kornelowi. Albo Karolinie. To też było bardzo prawdopodobne.

Dzień minął mi jak zwykle. Kiedy tylko Rafał poszedł spać zaczęłam przygotowania.  Trwały zaledwie parę minut, wszystko zaplanowałam tak, aby móc zaoszczędzić na czasie.

Z początku szło wyśmienicie. Wychodząc z pokoju stwierdziłam z radością, że zyskałam dodatkową godzinę. Komuś innemu z pewnością nie zrobiłoby to różnicy, jednak zawsze, kiedy kończyłam poszukiwania i musiałam wracać do domu myślałam, że gdybym szukała jeszcze chociaż parę chwil dłużej wreszcie dotarłabym do celu. Świadomość wydłużonego czasu była dla mnie niemalże zapewnieniem, że dzisiaj odniosę sukces.

Kiedy byłam na piętrze, gdzie mieszkała Lucy zauważyłam ją, idącą prosto w moim kierunku. Chciałam szybko wrócić na górę, jednak potknęłam się na schodach i sturlałam powrotem na dół.

-Sharon? Co ty wyprawiasz? Przecież nie wolno ci wychodzić z domu!- usłyszałam nad sobą jej głos.

-Nie chciałam wyjść-skłamałam.

-Nie oszukasz mnie- ton Lucy był spokojny, ale stanowczy –Co w takim razie robiłabyś w środku nocy z nożem w reku? Planowałaś kogoś zabić?

-Nie muszę ci tłumaczyć, sama dobrze wiesz, o co chodzi.

-Szukasz go? Na własna rękę?!

-A co ty byś zrobiła na moim miejscu?!-czułam jak narasta we mnie wściekłość - Może skoro się tu wychowywałaś jesteś przyzwyczajona do życia ze świadomością, że prawdopodobnie widzisz Ashtona po raz ostatni! Ale ja nie jestem! I wiesz, co ci powiem? Mam serdecznie dość tej dziecinady. Przekaż swojemu narzeczonemu, że jeśli chce informacji o Kornelu niech łaskawie ruszy swój mafijny tyłek i coś zrobi, a nie męczy mnie codziennie!

 Lucy patrzyła na mnie z dezaprobatą. Byłam pewna, że pogrzebałam cały plan. W pewnej chwili moja przyjaciółka roześmiała się wesoło i zawołała Ashtona.

-Sharon mówi, że masz ruszyć swój mafijny tyłek i pomóc jej szukać Kornela, ponieważ ona nic nie wie i ma dość tego jak ją ciągle męczysz… dobrze powtórzyłam?

Zło i NadziejaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz