eight

50 5 2
                                    


Sala, na której odbywało się przyjęcie wyglądała na wiele droższą, niż była. Jasne pomieszczenie oświetlone przygaszonymi lampami, dodawały otoczeniu przytulny klimat. 

Tak jak Beverly wspomniała, było to kameralne spotkanie. Jedynie z osobami, z którymi chciała się podzielić nowiną, jako pierwsza.

Richie nadal nie zmienił zdania, co do całego tego zamieszania. To tylko bezsensowne wydawanie pieniędzy.

–Ach Richie, jednak jesteś!–Bev uściskała go mocno.

Richie nie wiedział czy to zasługa oświetlenia, które odbijało się od jej biżuterii, czy szerokiego uśmiechu, ale kobieta promieniała. 

Od kiedy usłyszała dźwięk młotka sędziowskiego podczas ostatniej rozprawy rozwodowej, kobieta w końcu mogła odetchnąć z ulgą i wypuścić powietrze, które trzymała od tylu lat. Z przyjemnością podpisywała dokumenty, które podkreślały jej niezależność i od teraz czyniły ją jedyną właścicielką firmy. 

A z jeszcze większą przyjemnością, puściła Toma z torbami.

Richie starał się dorównać jej energii, jednak nie potrafił. Wykrzywienie twarzy w uśmiechu nagle stało się czymś o wiele trudniejszym, niż zazwyczaj.

–Bev...–Westchnął głęboko.–Po co to wszystko?

–Zobaczysz–zaszczebiotała ciągnąc go na środek sali.–Musisz kogoś poznać. Ma na imię Denis i jest uroczy–wskazała głową na mężczyznę na drugim końcu pomieszczenia.

Denis nie zwracając uwagi na oceniający wzrok innych gości rechotał w najlepsze z żartów, które opowiadały jego koleżanki z pracy. Przy każdym nowym napadzie śmiechu mężczyzna odchylał głowę w tył, przy okazji zrzucając z twarzy swoje blond loki.

–Myślę, że nie dogadacie–dodała Bev, machając do blondyna.

–Chwila–Richie stanął wpół drogi.–Czy ty próbujesz mnie zeswatać? Serio Bev? Znowu?

–Oj daj spokój. Zawsze mówisz, że nie jesteś gotowy, ale jeśli nie spróbujesz to się nie przekonasz. A kto wie, może to właśnie ten jedyny–powiedziała łapiąc go za ramiona.

–Po co mam kogoś poznawać? Przecież mam Eddiego...–Richie ugryzł się w język, gdy usłyszał stłumiony jęk rudowłosej.

–Ale Eddie nie..

–Ugh, nie ważne. Nie potrzebuje nikogo–fuknął Richie, pozostawiając ją na środku sali.

Skierował się w stronę Billa i Mike'a, którzy okupowali bufet.

–I jak ci smakuje ludzkie mięso, przyjacielu?–zawołał Richie, obejmując Mike'a ramieniem.

–Co?!–Mike nagle zieleniał na twarzy.

–D-d-daj mu spokój, Rich. Spokojnie Mike, lu-ludzkie mięso, tak n-nie wygląda–odpowiedział Bill, co spotkało się ze zdziwionymi spojrzeniami jego przyjaciół.–No co? P-pi-pisarze posiadają bardzo obszerną wie-wiedze.

–A nie możesz posiadać wiedzy na tematy, które...hm...no nie wiem, są legalne?–zaśmiał się Mike.

–Nie, bo to nu-nudne.–Bill wzruszył ramionami.

***

–Mogę prosić o uwagę?–zawołał nagle Ben, stojąc na środku sali trzymając Beverly za rękę.

–Jeszcze raz dziękuje wszystkim za przybycie. Wiemy, że zorganizowaliśmy to bardzo szybko i wielu z was miała inne plany, ale chcieliśmy żebyście byli pierwszymi, który się o tym dowiedzą–Ben popatrzył na Bev zestresowany.–Eee, bo ja i Bev postanowiliśmy. Znaczy ja..

Nothing lasts forever {Reddie}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz