Rozdział Dziesiąty: ...It burns so bright I wanna' feel your love

32.6K 1.6K 14.3K
                                    

Słów: 5170

 Następny dzień był dla niego bardzo emocjonujący. Pomijając poranek, kiedy to został obudzony przez Louisa, który zakładał koszulkę i pocałował go w usta, prosząc, aby spał dalej, i że musi iść. Nie miał mu tego za złe – szczerze mówiąc bardzo się cieszył, że Louis został z nim na noc. Fakt, że spali w jednym łóżku rozgrzewał jego serce. Więc kiedy tylko Louis wyszedł, Harry ponownie zapadł w sen i obudził się dopiero po dziesiątej.

 Kiedy wstał, udał się do łazienki i przebrał się w luźniejsze ciuchy. Zszedł na dół i przywitał się z mamą. Wczoraj był tak zajęty Louisem, że nawet nie zainteresował się, czemu nie wróciła o wyznaczonej godzinie.

- O której wczoraj wróciłaś? – spytał, wyjmując z lodówki masło. Zaczął przygotowywać sobie na śniadanie kanapki, podczas, gdy Anne przyszła mu z pomocą i wstawiła wodę na herbatę.

- Po siedemnastej, wypadło mi coś ważnego, przepraszam kochanie. Jak było z Louisem?

Zarumienił się na wspomnienie o starszym chłopaku i zalał kubek gorącą wodą. Usiadł przy stole w tym samym czasie, w którym zrobiła to jego mama.

- Świetnie – odparł krótko, zaczynając jeść. – Później poszedłem spać, bo czułem się trochę chory.

- A teraz jak się czujesz? – przyłożyła dłoń do jego czoła, zmartwiona. – Wiesz, miałam plany, abyśmy pojechali na sylwestra do naszych znajomych. Była tam taka ładna dziewczyna. Lucy? Pamiętasz ją?

Skrzywił się, z trudem przełykając zmieloną kanapkę i popił ją herbatą. Oczywiście, że pamiętam Lucy. Piętnastoletnia, niska dziewczyna, która deptała Harry’emu po piętach na każdym kroku. Nie była z Londynu, jedynie z okolic, dlatego widywał ją na szczęście rzadko – raz lub dwa na rok. Była córką znajomych Anne i gdy tylko przychodziła okazja aby ich odwiedzić, Harry z uprzejmości nie odmawiał, jednak teraz miał już plany i nie wiedział, jak powiedzieć o tym mamie.

- Um... Tak, pamiętam. Ale tak na prawdę czuję się jeszcze trochę chory – posłał jej przepraszające spojrzenie. – Mógłbym zostać? Proszę?

Westchnęła.

- W sylwestra? Harry, nie mam serca Cię tutaj tak zostawić...

- Wiem, ale mamo... Nie jestem dzieckiem i dam sobie radę. Poza tym no nie wiem, pójdę spać, poczytam coś... – przegryzł dolną wargę, w strachu obserwując, jak Anne z powątpiewaniem marszczy brwi. W tym czasie zdążył już zjeść całe śniadanie i wypił całą herbatę. – Będę grzeczny.

- Już nie chodzi o to, nie zabraniam Ci przecież chodzić na domówki i pić, o ile z umiarem.

- Boże – jęknął zawstydzony. – Nie robię takich rzeczy, przecież wiesz.

- Wiem – uśmiechnęła się, cicho śmiejąc się od nosem. – Nie mam chyba wyboru, nie zaciągnę Cie przecież tam siłą.

Również się uśmiechnął i ledwo powstrzymywał się, aby rzucić się na nią i porządnie wyściskać. Pocałował ją w policzek i odłożył naczynia do zlewu.

- Będę u siebie – oznajmił jeszcze, zanim nie pobiegł na górę do swojego pokoju. Znów czuł się źle z tym, że ją okłamał. Tak na prawdę spędzi cały sylwester z Louisem i pomimo, że miał wyrzuty sumienia, zatajając przed nią prawdę, to szybko o tym zapomniał, zbyt podekscytowany dzisiejszym wieczorem.

 Wczoraj przed snem odbył z Louisem rozmowę i róż oblał jego policzki od razu, gdy o tym pomyślał. Sam nie wiedział dokładnie, czy to oznaczało, że dzisiejszej nocy pomiędzy nimi do czegoś dojdzie, czy może były to plany na przyszłość. I mimo, że się denerwował, to był już gotowy, aby zrobić to z Louisem. Potrzebował tylko kilku informacji.

I'm a Mess (Larry Stylinson)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz