Rozdział Ósmy: All of my words will always below of all the love you spoke

21.2K 1.6K 5.5K
                                    

Słów: 3107

  Szczerze mówiąc, nie wiedział, że to zaboli aż tak bardzo. Nie widział się z Louisem od soboty, a był poniedziałek dwudziestego czwartego grudnia, kiedy został obudzony rano przez swoja mamę. To już dzisiaj była wigilia i sam nie mógł uwierzyć, że czas zleciał tak szybko. Tym bardziej było mu przykro, ponieważ wiedział, że za kilka godzin razem z mamą wyjeżdża do rodziny w Dudley i nie zobaczy Louisa aż do trzydziestego grudnia, dzień przed nowym rokiem. O ile starszy chłopak będzie chciał w ogóle się z nim widzieć.

 Wstał bez entuzjazmu i udał się do łazienki. Po porannym prysznicu wysuszył włosy ręcznikiem i wrócił do pokoju, wyciągnął wielką walizkę na sam środek i zaczął wrzucać do niej pierwsze lepsze rzeczy, które miały mu się przydać w czasie podróży. Wahał się przez chwilę, czy zabrać ze sobą bluzę od Louisa, jednak po długich rozmyśleniach stwierdził, że za bardzo tęskniłby za jego zapachem, dlatego złożył ją w kostkę i włożył na sam spód. Zostawił otwartą walizkę, postanawiając, że resztę spakuje później i zszedł na dół w celu zrobienia śniadania.

- Dzień dobry – przywitał się z Anne, na sekundkę wyglądając przez framugę drzwi do salonu i zauważył swoją mamę wycierającą kurz z szafek i regałów przed wyjazdem.

 Szybko zrobił sobie na śniadanie płatki kukurydziane, zjadł je jeszcze szybciej i zmył brudne naczynia, aby chociaż trochę odciążyć swoją mamę. Spojrzał na zegarek i kiedy dostrzegł, że jest już po dwunastej wrócił do swojego pokoju i dopakował ostatnie potrzebne rzeczy, zanim usiadł na łóżku i westchnął cicho. Rozejrzał się ponownie po pokoju i zatrzymał spojrzenie na małym, owiniętym w czerwony papier pakunku leżącym na biurku, zastanawiając się, czy będzie miał okazję wręczyć mu Louisowi. Poprzedniego dnia pojechał z mamą na małe, świąteczne zakupy i poświęcił kilka godzin na przepychaniu się przez tłumy ludzi, którzy robili zakupy świąteczne w ostatnim momencie i na odwiedzaniu sklepów w poszukiwaniu idealnego prezentu dla Louisa. Nie było to łatwe, zważywszy na to, że to Harry był tym, który nigdy nie miał przyjaciół, a tym bardziej nigdy nie był w związku i nie wiedział, co byłoby idealnym prezentem. Był w stanie nawet wczoraj przeszukać cały internet tylko po to, żeby dowiedzieć się, co spodobałoby się chłopakowi w wieku Louisa.

 Nie był to jedynie prezent świąteczny, ale i również urodzinowy, ponieważ właśnie dzisiaj Louis kończył siedemnaście lat i pomimo, że Harry żałował wyjazdu, nie mogąc tym samym spędzić z Louisem trochę czasu, to z drugiej strony nie chciał narzucać się swojemu prawie-chłopakowi, na dodatek będąc z nim skłóconym. Najprawdopodobniej Louis spędzi całe popołudnie i ranek na wyjściu ze znajomymi, a wieczorem zasiądzie do rodzinnego stołu. Harry był ciekawy, czy Louis czasem myślał o Harrym przez te dwa dni i czy w ogóle myślał o tym, czy nie napisać do niego, lub nie odwiedzić go, jednak w ostatnich chwilach rezygnował. Myśl, że jednak nie wpędzała Harry’ego w złe samopoczucie, wiec nie dopuszczał sobie tego do świadomości.

 Zapiął dokładnie walizkę, zabrał pakunek i wziął głęboki oddech. Postanowił zaryzykować i nawet, jeśli Louis wciąż jest na niego zły (Harry nadal nie wiedział za co) i nie będzie chciał z nim rozmawiać, to on czuł potrzebę, aby dać mu prezent i posunąłby się nawet do wrzucenia mu go do pokoju, byleby tylko mieć świadomość, że chłopak go otrzymał. Chciał pokazać mu w pewien sposób, że bardzo mu na nim zależy i teraz było już za późno, aby się wycofać. Więc jakież było jego rozczarowanie, kiedy drzwi otworzyła mu zaskoczona Jay, oznajmiając mu, że Louis wyszedł z samego rana.

- Przykro mi kochanie, z tego co wiem, miał już plany – spojrzała na niego ze współczuciem i na zawiniątko w jego rękach. – Ale jeśli chcesz, możesz zostawić coś dla niego w jego pokoju.

I'm a Mess (Larry Stylinson)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz