Rozdział Siódmy: I messed up this time late last night

25.7K 1.6K 10.7K
                                    

Słów: 3875

 Kiedy tylko Louis wyszedł, a stało się to zaledwie kilka minut po jego załamaniu, Harry nie mógł się powstrzymać i z piskiem małej dziewczynki rzucił się na łóżko. Schował twarz w poduszce i pomimo tego, że jeszcze przed paroma chwilami wypłakiwał się w ramię Louisa, teraz z całej siły zaczął krzyczeć i ściskać w dłoniach pościel z podniecenia.

 Nie mógł uwierzyć w to, co się dzisiaj wydarzyło. To było tak idealne że aż niewiarygodne i żeby upewnić się, że nadal żyje i oddycha, i że to nie jest sen musiał usiąść i uderzyć się z całej siły z otwartej dłoni w policzek. Od razu syknął w bólu, przeklinając się siebie w myślach i przypominając sobie, kiedy wczoraj uderzył go Zayn. Nadal nie dowiedział się, dlaczego chłopak tak go nienawidzi, ponieważ nigdy nawet nie zauważał go na korytarzu, a teraz tak po prostu ośmieszył go na oczach całej szkoły. Może jakimś cudem dowiedział się o nim i Lousie? Nie, to niemożliwe – Louis by do tego nie dopuścił. Jakaś jego mała cząstka podpowiadała mu, że znów zaczął ufać Louisowi i sam nie wiedział, czy to tylko po dzisiejszym zdarzeniu – randce – czy może również po wczorajszym, kiedy to starszy zabrał go do siebie i uspokoił.

 Odtworzył w głowie ich rozmowę od początku, jak gdyby próbując wyłapać z niej to, czego szukał i pragnął najbardziej usłyszeć. Louis dał do zrozumienia Harry’emu, że mu na nim zależy że woli jego od Eleanor, swojej dziewczyny i nawet z nią zerwał i był w stanie wyjść z nim publicznie, trzymając go za rękę i... i to wszystko było dla niego za dużo. Sprawiło również, że nie miał wątpliwości co do tego – Louis się zmienił i zapragnął walczyć o uczucia Harry’ego, starać się o jego względy, a Harry? A Harry stwierdził, że już za dużo wie i rozumie, aby nie mógł dać Louisowi drugiej szansy. Był niemożliwie szczęśliwy i nie sądził, że cokolwiek mogłoby to teraz zniszczyć, nawet Zayn.

 A kiedy zasypiał, słyszał tylko, jak jego mama około północy przekręca zamek w drzwiach wejściowych i przekracza próg domu, jednak on był zbyt zapatrzony w okno na przeciw jego, tym razem nie zasłaniając żaluzji. Leżał tak z słuchawkami w uszach i myślał, uśmiechając się sam do siebie jak idiota.

Bez Ciebie byłem bałaganem, Louis.

 

***

- Harry, Harry poczekaj! – zatrzymał się w półkroku, już otwierając drzwi do łazienki, kiedy nagle usłyszał nawoływania matki. Spojrzał na nią zaskoczony.

- Coś się stało?

- Tak, ja muszę jechać, przepraszam – spojrzała na niego przepraszająco. – Niestety nie zjemy razem obiadu.

- Och... – posmutniał, przegryzając dolną wargę.

- Wiem kochanie, naprawdę przepraszam – westchnęła podchodząc bliżej i pogłaskała go po ramieniu. Harry jedynie uśmiechnął się lekko, nie chcąc dać poznaż po sobie, że go to zasmuciło i tym samym sprawić, że Anne będzie miała wyrzuty sumienia. – Ale Jay napisała, że zawsze możesz wpaść do nich na obiad o szóstej wieczorem. Co ty na to?

 Obiad u Tomlinsonów? Na samą myśl uśmiechnął się szerzej, tym razem szczerze  i szczęśliwiej, ponieważ świadomość, że będzie mógł przebywać w towarzystwie swojego prawie-chłopaka sprawiała, że zapominał o wszystkich swoich problemach, które dręczyły go jeszcze chwilę temu. Był bardzo podekscytowany i nie mógł doczekać się już, aby po obiedzie udać się z Louisem na górę.

- Pewnie – odchrząknął, przywracając na twarz neutralną minę, kiedy zdał sobie sprawę, że przez chwilę nic nie mówił, a jego mama przypatrywała mu się podejrzliwie. Odwrócił wzrok i otworzył drzwi od łazienki. – A kiedy wrócisz?

I'm a Mess (Larry Stylinson)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz