II

22 2 0
                                    

POPRAWIONE

Kiedy się odwróciłam, przy motocyklach stojących obok naszego auta, dostrzegłam grupę nastolatków – wroga wataha. Było ich pięciu. Jedna dziewczyna, Elizabeth – niezbyt wysoka, z zielonymi oczami I rudymi włosami. Za nią stał chłopak – numer jeden – najwyższy z całej grupy i chudy jak patyk. Włosy miał czarne jak smoła, a oczy brązowe. Miał na imię Trevor. Przed nim po prawej stronie stał chłopak numer dwa. Niski, ale za to umięśniony. Kolor jego włosów ciężko określić, nie były ani blond, ani szare, a oczy miał niebieskie. Wbrew pozorom to on był najbardziej agresywny. Obok niego stał kolejny nastolatek, był wyższy od numeru dwa o kilka centymetrów. Wyglądali identycznie, tylko numer trzy nie miał takich mięśni. Pamiętam ich jak byli młodsi. To Ethan i Scott – bliźniacy.  Ethan od zawsze przejawiał problemy z agresją, natomiast Scott był słodkim i nieśmiałym dzieckiem. Z przodu stał On. Wysoki, postawny nastolatek, z zielonymi oczami i kasztanowymi włosami. William Black. Jego szmaragdowe oczy mierzyły mnie od góry do dołu. Stał w bezruchu, pewny siebie, trzymając dłonie w przednich kieszeniach jeansów. Ja także się nie ruszałam, na mojej twarzy malowało się niedowierzanie. W głowie miałam mętlik. Co sekundę pojawiały się nowe emocje. Złość. Smutek. Szczęście. Szok.

W powietrzu wyczułam jeszcze jedno. Zazdrość. Podążyłam wzrokiem za zapachem obcej emocji i ujrzałam Michaela. Doskonale znał historię zakazanej przyjaźni i sentyment, który mam do tego rudzielca. Stanął obok mnie i złapał mocno za rękę, nie spuszczając wzroku z Williama. Staliśmy razem, jak prawdziwi liderzy, którzy bronią swojego terytorium. Za nami stali Sue, Jack i Kevin, którzy należeli do Blasku Księżyca. Chwilę później dołączyli do nas wilki z Cienia Księżyca: Connor, Rose, Livia i Neville. Jack jest chłopakiem średniego wzrostu, z ciemnymi włosami i oczami. Urodę ma w typie azjatyckim, ponieważ jego matka pochodzi z Japonii. Kevin jest rok starszy od nas, wyższy o pół głowy od Michaela. Jest brunetem o niebieskoszarych oczach. Charakter ma bardzo łagodny, zawsze szuka kompromisów, jest najbardziej lubianym chłopakiem w naszej sforze. Ale nie dzisiaj. Connor to beta Mike’a. Był jego najlepszym wojownikiem. Mocno umięśniony brunet z czekoladowymi oczami. Rysy twarzy miał delikatne, dla swoich był on niczym pluszowy miś. Rose, dziewczyna, która uwielbiałam eksperymenty na włosach. W tej chwili miała błękitne włosy, które sięgały jej do łopatek. Lekko się kręciły. Oczy miała tego samego koloru – błękitne. Była drobna, nie licząc jej kobiecych atutów. Livia, dziewczyna urodzona do walki. Niska z krótkimi czarnymi włosami i zielono-szarymi oczami. Była zwinna jak nikt inny, zawsze zaskakiwała przeciwnika. A Neville, hmm... średniego wzrostu chłopak, wiecznie uśmiechnięty. Ciemnobrązowe dłuższe włosy miał zawsze potargane, a brązowe oczy cały czas się śmiały. Między nami i sforą Williama czuć było spięcie. Reszta uczniów wycofała się kilka metrów w tył.

– Co Wy tu robicie? – udało mi się powiedzieć to zdecydowanym tonem.

– Cześć Kayla – William uśmiechnął się zawadiacko. – Nasza szkoła jest w remoncie i przenieśli nas tutaj na czas nieokreślony. Będziemy się częściej widywać. – puścił mi oczko.

Po raz kolejny dzisiaj zaniemówiłam. Jak to będą tutaj chodzić do szkoły? Nie uda mi się opanować całej watahy, z Michaelem na czele.
Nagle usłyszałam warkot. To Mike. Złapałam go mocniej za rękę, żeby go uspokoić. William z całą swoją grupą wszedł do szkoły uśmiechając się do nas. Kiedy zniknęli za drzwiami, wypuściłam głośno powietrze. Spojrzałam na Michaela zdezorientowana i czekałam aż coś powie. Ale on milczał. Patrzył w miejsce, gdzie zniknęli nasi wrogowie.

~ Tęskniłam za tym łobuziakiem – odezwała się moja wewnętrzna wilczyca.

~ Zamknij się Cassie – warknęłam.

Weszliśmy do szkoły mając nadzieję, że nic nas już nie dobije. Każdy poszedł do swojej klasy. Kiedy zajęłam miejsce w swojej ławce, odetchnęłam z ulgą, że nie ma tu nikogo z wrogiej watahy. Obok mnie usiadła Sue. Wyciągnęłam lusterko i poprawiłam włosy. Po chwili do Sali weszła nasza wychowawczyni, Pani Smith. Uczyła historii, której nienawidzę. Przywitała się z nami radośnie. Uśmiech nigdy jej z twarzy nie schodzi. Nie ma chyba na świecie pogodniejszego nauczyciela. Pani Smith była szczupłą, średniego wzrostu kobietą. Miała czarne krótkie włosy, brązowe oczy. Jej nos był malutki i delikatnie zadarty. Gdy się śmiała, co często się zdarza, marszczył się. Gdy zaczęła opowiadać o planach na ten rok, drzwi do Sali otworzyły się z łoskotem. A w drzwiach stał William. To chyba jakiś żart. Powiedz, że pomyliłeś klasę.

– Dzień dobry – powitała go z uśmiechem wychowawczyni. – To Ty jesteś naszym nowym uczniem?

– Oczywiście, nazywam się William Black. – uśmiechnął się do niej, po czym przeleciał wzrokiem po całej klasie i zatrzymał wzrok na mnie. Nie, nie, nie. Nie patrz na mnie. Kayla, ogarnij się.

Nauczycielka zaprosiła go do środka i pokazała mu wolną ławkę, która znajdowała się na końcu sali. Gdy w końcu usiadł, pani Smith wróciła do omawiania planu. Jest to ostatni nasz rok, więc postanowiła zorganizować wycieczkę tygodniową. Wszyscy radośnie zareagowali, a mnie chodziło tylko po głowie, czy będziemy z inną klasą. Jakby czytając mi w myślach, pani Smith powiedziała, że pojedziemy sami, żeby poszaleć. Tak, nasza wychowawczyni kocha imprezy i dobry humor. Załamałam się. Dobrze, że będzie ze mną moja beta. A może nie pojadę? Wtedy nie będzie problemu z unikaniem Billa. Nagle rudzielec odezwał się.

– Przepraszam, czy mógłbym z kimś usiąść? Trochę źle się czuję tu sam, w końcu jestem nowy. – William zrobił minę smutnego szczeniaczka.

– Oczywiście, panna Cooper usiądzie z Tobą. – uśmiechnęła się do nas obojga.

Ale jak to? Nie ma mowy. Nie usiądę z nim, choćby był on jedyną osobą w tej klasie. Poprosiłam grzecznie nauczycielkę, by wybrała kogoś innego.

– Kayla, jesteś przewodniczącą klasy, powinnaś dawać dobry przykład innym. – nadal się uśmiechała, ale jej oczy patrzyły na mnie stanowczo.

Spojrzałam na Sue, która była zmieszana tą sytuacją. Wstałam niechętnie i przesiadłam się do ostatniej ławki. Krzesło przesunęłam jak najbliżej końca ławki i patrzyłam w okno. Nie mogę uwierzyć, że to zrobił. Zabiję go, rozszarpię go na strzępy. Byłam już tak rozbita, ze nie skupiałam się na tym o czym mówi wychowawczyni. Czekałam już tylko na dzwonek.

Kiedy w końcu zadzwonił, choć miałam wrażenie, że mijały godziny, wstałam i chciałam jak najszybciej opuścić salę. William złapał mnie za łokieć, spojrzałam na jego dłoń i wyrwałam się. W pośpiechu opuściłam klasę.

- Spotkaj się ze mną o piątej, wiesz gdzie. - w mojej głowie pojawił się jego głos.

Zignorowałam go i poszłam na stołówkę, spotkać się z przyjaciółmi.

Przeznaczenie Donde viven las historias. Descúbrelo ahora