🖤| First meeting |🖤

218 12 5
                                    

* Park Jimin *

*Psychiatra a może psycholog. Zastanawiałem się w tej chwili gdzie byłoby lepiej mojemu chłopcu. Chciałem dla niego jak najlepiej. Jego zachowanie i myśli stawały się chorobą, która wykańczała go od środka, jednak ja sam nie daje już rady go upilnować. Codziennie słyszę jak cichutko szepcze "jestem dziwką, którą można pomiatać", a moje serduszko łamie się na pół. Nie chcę widzieć jego cierpienia ani łez które wylewa codziennie litrami. Zażywa dużo tabletek przeciwbólowych i śpi całymi dniami tuląc moją bluzę... nie poznaje mojego chłopca.*

Delikatnie uniosłem ciałko mojego aniołka i próbowałem subtelnie wytrzeć jego włoski i tułowie żeby nie zbudzić malca. Gdy Kookie był już suchy założyłem na niego piżamkę i zaniosłem do łóżka przykrywając go aż po samą szyję. Gdy miałem ponownie wejść do łazienki usłyszałem ciche mlaskanie czyiś stóp po podłodze. Szybko wziąłem wazon który miałem po ręką i zbiegłem po cichu na parter. Osoba ta była kobietą i stała do mnie tyłem, wiec szybko wziąłem zamach i gdy już miałem zadać cios, ujrzałem znajomą twarz przed sobą.

-R-rosé?- zająknąłem się, a moja kuzynka wrzasnęła wiec zakryłem delikatnie jej usta moją ręką.- ale nie krzycz! Kookie śpi...- wyraz jej twarzy był zdziwiony, a moja ręka opadła z jej ust.

-Jaki Kookie? To twój kolega, a może nowy znajomy? - była ciekawska... aż za bardzo... .

-Nie... nie miałem okazji żeby ci to powiedzieć, ale Jungkook to mój chłopak...- spuściłem głowę w dół, drapiąc się po karku myśląc że dziewczyna tego nie zaakceptuje.

-Serio? Czemu nie powiedziałeś? Ale superr! Cieszę się z twojego szczęścia kluseczko!- zaśmiała się i zaczęła uciskać moje policzki.

-Tylko nie kluseczko!- wymlaskałem i szybko zrzuciłem jej ręce idąc do kuchni żeby nakarmić Dżemika.

-O piesek! Ale słodziaśny!- wzięła zwierzaka na ręce, a on tylko polizał jej policzek na co zaśmiała się pod nosem.- Ah... mój nieodpowiedzialny kuzyn nareszcie ułożył sobie życie... jestem z ciebie taka dumna!- odłożyła puszystą kuleczkę i wtuliła się w mój bok.

-Ty też jesteś taka dorosła...- pocałowałem dziewczynę w główkę i nalałem do misek wody i karmy.

-No opowiedz mi o tym chłopaku, jak się poznaliście i w ogóle...- popatrzyła na mnie błagalnym wzrokiem a ja tylko się zaśmiałem i poszedłem w stronę salonu, żeby wszystko jej opowiedzieć.

-Siadaj Rosé.- poklepałem miejsce obok siebie a dziewczyna usiadła wsłuchując się w to co mam do powiedzenia.- No więc nasze spotkanie nie należało do jakiś nadzwyczajnych...- zacząłem opowiadać historię ze szczegółami, a mojej kuzynce lały się łzy i nie mogła słuchać tego jak traktował mojego aniołka ten zwyrol.- ale nie płacz słodziaku, to nie twoja wina... nie wiem jak taki człowiek jeszcze żyje na tej planecie!- zgarnąłem ją w moje dłonie i sam popłakałem się z nienawiści do tego człowieka.

Gdy się uspokoiliśmy, a nasze łzy zostały wytarte w górę chusteczek po ciuchu poszliśmy do naszej sypialni i weszliśmy do środka nie zastając na łóżku Jungkooka. Moje myśli od razu zrobiły się czarne a serce zabiło mocniej. Miałem już brać się do przeszukiwania pomieszczenia gdy nagle z łazienki wyszedł zaspany chłopak z pluszaczkiem w ręku.

-Jejciu skarbie nie strasz mnie... proszę cie.- podbiegłem do chłopca i uklęknąłem wtulając w siebie jego ciałko.

-Kto to jest Chimy?- wskazał paluszkiem na moją kuzynkę która stała w drzwiach, a na buzi miała ogromnego banana.

-To moja kuzynka Rosé... przywitasz się?- Kookie pokiwał główką na „tak" a ja go delikatnie popchnąłem w stronę dziewczyny. Ah mój chłopak po przebudzeniu to istny aniołek.

-Dzień dobry! Jungkook- podał jej rękę a ta tylko ją ujęła i przedstawiła się.- Proszę pani...

-Aj Jungkook, jakie pani... mów mi Rosé, albo Roseanne.- uśmiechnęła się do niego delikatnie i przytuliła.- co powiesz na mini zakupy?

-Em...- Kookie odwrócił główkę w moją stronę, a moim oczom ukazało się pytające spojrzenie.

-Jeśli chcesz możesz iść skarbie...- uśmiech mu nie schodził z twarzy, nie widziałem go nigdy szczęśliwszego niż dziś.

-Dziękuje Jimin! Jesteś kochany!- zbiegł na dół, zapewne żeby się ubrać... takiego chciałem go widzieć codziennie.

-Dziękuje ci Rosé... nareszcie się wyluzuje, a jego uśmiech chociaż przez chwilę będzie mógł być na jego twarzy.- przytuliłem kuzynkę a ta tylko odpowiedziała „nie ma za co" i zbiegła na dół żeby ubrać na siebie buty i kurtkę.

Sam po chwili szczęścia w środku zbiegłem na dół i zobaczyłem jak Kookie trzyma moją kuzynkę za rękę. Podszedłem do niego i wyciągnąłem w jego stronę duży plik pieniędzy wręczając mu je.

-A-ale ja nie mogę Jimin...- chciał mi je oddać lecz ja się wycofałem.

-Skarbie, nie oddawaj mi tych pieniędzy. Możesz zaszaleć i kupić co tylko będziesz chciał, choć raz pójdź na porządne zakupy!- oczy mojego chłopaka się szkliły, a Rosé pociągnęła za sobą chłopca i wyszli.

Westchnąłem cicho i poszedłem w stronę kuchni żeby zabrać pieska i udać się z nim na spacer. Zapiąłem Dżemika smycz, a na siebie ubrałem kurtkę i buty po czym wyszedłem z domu zamykając go na klucz. Szedłem w stronę parku w którym pierwszy raz spotkałem tego uroczego chłopca przyglądając się pięknu przyrody, która mnie otaczała. Po chwili poczułem rękę która zakrywa mi buzie, a do moich nozdrzy dostał się nieprzyjemny zapach po czym zemdlałem.

Ostatnie co widziałem do Dżemik, który wyrywa się ze smyczy i biegnie przed siebie... dlaczego nie możemy mieć spokojnego życia?

raspberry lips | jikookWhere stories live. Discover now