🖤 | Why they | 🖤

210 12 0
                                    

* Park Jimin *

Widziałem szczęście na twarzy mojego skarba, lecz to nie był koniec niespodzianek które dla niego przygotowałem.

Gdy tak jedliśmy śniadanie, widziałem jak wzrok mojego chłopaka skrada się do kuchni w której znajdował się Dżemik jedzący karmę. Zaśmiałem się cichutko i kontynuowałem jedzenie. Gdy oba talerze były już puste, powiedziałem Kookiemu że teraz już może pobawić się z pieskiem. Chłopak tylko zapiszczał i rzucił się na mnie żeby dać mi pocałunek w policzek a potem powędrował do kuchni gdzie znajdował się szczeniak. Poszedłem za nim i włożyłem talerze do zmywarki po czym szybko pobiegłem do mojej garderoby w której znajdował się bukiet róż, razem z przytwierdzoną karteczką do jednej z łodyg roślin. Wziąłem go w ręce i powoli zszedłem na parter pomieszczenia, po czym schowałem prezent za plecami. Gdy wszedłem do pomieszczenia, króliczek od razu podniósł się z podłogi stając ze mną twarzą w twarz.

-Coś się stało Chimy?- zapytał i spojrzał w moje oczy tymi swoimi które przypominały głęboką studnię w której można było zatonąć.

-Nic skarbie, po prostu chciałem ci dać jeszcze jeden prezent, może nie będzie on jakiś cudowny ale mam nadzieje że go przyjmiesz...- podrapałem się wolną ręką po karku po czym wyciągnąłem zza pleców bukiet róż wręczając go chłopakowi.

-O jejciu Jimin, ale piękne kwiaty...- powąchał je przy tym zamykając oczka, ten widok był dla mnie rajem na ziemi.- Oh a to co?- spojrzał na karteczkę przywiązana do łodygi, którą od razu otworzył i zaczął czytać.- Jesteś moim największym szczęściem na ziemi, moim schronieniem kiedy dzieje się coś złego i tym co na mojej drodze jest najcenniejsze...- widziałem w jego oczach łzy, lecz ten nie poddawał się i dalej czytał słowa które pisałem własnoręcznie przy czym moczył kartkę łzami.- Więc pozostaje mi tylko jedno pytanie, czy chciałbyś ze mną zamieszkać? Za-za-mieszkać?- zapytał się mnie patrząc prosto w oczy, lecz ja nic nie odpowiadając przytuliłem go i z czułością pocałowałem w usteczka.

-Tak skarbie, jesteśmy ze sobą tak długo a ja nadal czekam aż będziesz gotowy u mnie zamieszkać... jesteś dla mnie najważniejszy i nie mógłbym dać ci zamieszkać samemu z tym zwyrolem wiedząc że znajdujesz się w bardzo niebezpiecznej pułapce... . Chociaż poszedł siedzieć to nie wiadomo kto by cię tam zaczepiał, a tak to jesteś bezpieczny ze mną- wziąłem go na ręce, przy tym odkładając kwiaty na wyspę kuchenną po czym zacząłem składać pocałunki na całej jego twarzyczce.

-Chimy, ja-ja się zgadzam...- rozpłakał się i włożył swoją główkę w zagłębienie mojej szyi.- Ale ja nie chciałbym ci przeszkadzać i w ogóle, pewnie...- mówił szybko i niewyraźnie ale dało się coś zrozumieć, przy czym czułem jego ciepłu oddech na szyi który mnie uspokajał.

-Ciii, słoneczko przecież nie będziesz przeszkadzał, wiesz że mieszkam sam a z tobą będzie mi raźniej... tak maluszku?- spytałem i posmyrałem go delikatnie po włoskach.

-Mhm... kocham cie tatusiuu- pocałował mnie w usta, a ja nie wiedziałem co się dzieje ze względu na zdrobnienie którym mnie nazwał. Po chwili jednak oddałem pocałunek i postawiłem chłopca na ziemi.- Jimin...

-Tak?- zobaczyłem że jego policzki stały się różowiutkie, a on cały się spiął.

-Bo ja, ja chciałbym się z tobą kochać... teraz- spojrzał na swoje skarpetki, po czym delikatnie uniósł na mnie swój wzrok.

-Napewno tego chcesz skarbie?

-Tak Chimy, chcę- zaczął się dobierać do moich spodni, lecz ja na to nie pozwoliłem i zabrałem jego malutkie rączki z mojego krocza, po czym wziąłem go na ręce, szybko idąc do sypialni.

Rzuciłem go delikatnie na łóżko po czym zacząłem całować jego odkryte obojczyki, które mnie bardzo podniecały. Chłopak delikatnie jęczał, a ja zacząłem robić mu malinki na szyi delikatnie się na niej zasysając. Słyszałem jego szybki oddech, więc zacząłem rozpinać jego koszulę, tym razem zasysając się na jego sutkach. Mój skarb już nie wytrzymał podniecenia i szybko wstał z łóżka siadając na mnie rozkrokiem przy czym zaczął rozpinać moje guziki koszuli i zaczął dotykać swoimi rączkami moją gołą klatkę piersiową. Sam zacząłem cichutko jęczeć i dotykać delikatnie jego krocza przez materiał spodni. Chłopak tylko popatrzył się wprost w moje oczy i szybko odpinał pasek od moich spodni. Gdy mu się to udało ściągnął zwinnym ruchem moje spodnie i bokserki po czym delikatnie zaczął jeździć paluszkami po moim członku, który z resztą stał już na baczność.

-Ale skarbie nie tak szybko... wiesz że to tatuś tutaj dowodzi a nie jego maluszek, prawda?- wziąłem jego rączki w te swoje i zobaczyłem na jego twarzy smutek.- Czemu mój słodziak się smuci? To ma być romantyczny stosunek, a nie pełen smutku wiec skarbie pozwól mi przejąć inicjatywę.- popatrzyłem w jego oczy a ten tylko pokiwał głową na tak i szybko polizał całą długość mojego członka po czym zwinnym ruchem zszedł ze mnie kładąc się plecami na łóżku.- Oj maluszku, chyba będzie kara...- zacząłem szybko ściągać jego spodnie gdy nagle do drzwi zadzwonił dzwonek.- Kurwa mać, akurat teraz?!- spojrzałem na Kookiego, który patrzył na mnie niewinnym wzrokiem.- Przepraszam słońce nie chciałem krzyknąć, pójdę otworzyć a ty się ubierz.- w pośpiechu sam ubrałem spodnie z bokserkami i pobiegłem na dół otworzyć drzwi.

Gdy pociągnąłem za klamkę zobaczyłem przed drzwiami trzech debili, którzy musieli nam przerwać akurat teraz?! Przysięgam że jak będę z nimi sam na sam to jeszcze się policzymy. Wpuściłem ich do mieszkania, lecz nie obyło się bez wywiadu... mówiłem że ich kocham? Nie? To teraz mówię?!

raspberry lips | jikookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz