🖤| Please do not |🖤

193 13 1
                                    

* Jeon Jungkook *

Nieustanny dźwięk dzwonka, a na twarzy Jimina pojawił się grymas, który wyrażał wszystkie emocje jakie trzymały się jego osoby. Nie mogliśmy zrobić nic innego jak otworzyć drewnianą powłokę przybyłym. Mężczyzna poszedł otworzyć drzwi w samych spodniach co mnie troszkę zaniepokoiło. Sam zaś narzuciłem na siebie ściągnięte ubrania przez mojego chłopaka i zaczerwieniłem się na myśl o jego osobie i klatce piersiowej która była nieziemsko umięśniona. Szybko pokręciłem głową na boki i po drodze wstąpiłem do łazienki żeby przemyć twarz, która była barwy czerwonej.

-Skarbie chodź na dół!- usłyszałem dobrze znany głos mojego ukochanego i od razu wybiegłem z łazienki zbiegając po schodach na dół.

-Idę!

Gdy znalazłem się na parterze moim oczom rzucił się cień trzech osób. Po cichutku wszedłem do salonu i zobaczyłem przyjaciół Jimina, których poznałem wcale nie tak dawno, lecz od samego początku wydawali się troszkę dziwni. Cała czwórka odwróciła się w moją stronę, a ja tylko chwyciłem rękę ukochanego który stał nieopodal mnie i wyszeptałem ciche „hej" cały czas patrząc na podłogę która w tej chwili wydawała się być ciekawsza niż cała sytuacja która miała teraz miejsce.

-Jungkook coś ty taki spięty, przy nas nie masz się czego bać!- zachęcił jeden z nich, jak dobrze zapamiętałem to był to Taehyung.- A tak z innej beczki to wszystkiego dobrego na nowej drodze życia!- chłopak zbliżył się do mnie i poklepał po plecach, to samo czyniąc z moim chłopakiem.

-Bez zbędnego gadania i tych głupich życzeń... wszystkiego najlepszego!- rzekł z przymusem Yoongi który swoją drogą był nazywany marudą w ich składzie, dlatego jego dało się bardzo szybko zapamiętać.

Odszedł kilka kroków dalej od nas, żeby ten ostatni mógł złożyć nam życzenia. Był to Yeonjun który zawsze miał bardzo wiele do powiedzenia.

-No stary, nareszcie wydoroślałeś, będę bardzo tęsknić za podrywaczem wszyskich kobiet, ale jak ty jesteś szczęśliwy to ja z tobą.- mocno przytulił Jimina, a ten oddał gest przy czym musiałem puścić jego rękę.- A tobie Jungkook życzę wytrzymania z tym pajacem i żebyś nigdy nie był krzywdzony przez tego idiotę. Na wszelki wypadek wiesz do kogo dzwonić!- dał mi karteczkę z jego numerem, a na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, przy czym moje ciało przyległo do tego Yeonjuna i staliśmy w ciepłym przytulasie dopóki Yoongi nie zaczął krzyczeć że chce już opić nasze zejście się.

Chłopcy opadli na kanapę, a ja wraz z Jiminem poszliśmy po szklanki i trochę alkoholu.

-Co to było?!- złapał mnie za ramie i patrzył prosto w moje oczy, mocno przegryzając wargę.
Miałem już coś mówić, lecz niestety Jimin był szybszy.- Tulisz się do mojego przyjaciela i jeszcze sprawia ci to przyjemnoś?!- krzyknął dość głośno przez co do kuchni wbiegł Taehyung.

-Ej co tu się dzieje!- stanął do mnie plecami i próbował odciągnąć wściekłego chłopaka ode mnie.

-Nie twoja sprawa! Lepiej idź to zanieść do salonu, zaraz przyjdziemy!- podał mu tacę z szklankami i whiskey, po czym popchnął jego sylwetkę w stronę innego pomieszczenia.- Może ma lepsze mięśnie ode mnie?! A może w ogóle jest lepszym materiałem chłopaka dla ciebie? Co?!- krzyczał na mnie a ja tylko ze smutkiem patrzyłem na moje skarpetki. Jednak po chwili do moich oczu zaczęły napływać łzy, łzy smutku.- Kurwa pytam się! Głuchy jesteś?!- nie wytrzymałem napięcia pomiędzy nami i popłakałem się na dobre.

-Przepraszam! Nie chciałem żebyś tak to odebrał! Yeonjun dla mnie nic nie znaczy, a jego mięśnie nie dorównują twoim!- krzyczałem z pogardą i wykończeniem psychicznym, to co zrobił nie było miłe.

Popchnąłem sylwetkę starszego i wybiegłem po schodach na górę zamykając się w naszym pokoju w którym znajdował się Dżemik śpiący na łóżku. Runąłem na ciemny mebel i rozpłakałem się jeszcze bardziej podciągając kolana pod brodę. Po chwili poczułem na moim policzku delikatne muskanie językiem. Otworzyłem delikatnie powieki a moim oczom ukazał się nasz piesek który próbował zlizywać wciąż spływające łzy po moim policzku.

-Chociaż ty nie masz do mnie pretensji.- wziąłem zwierzaka w ręce i przytuliłem najmocniej jak się dało.

Z dołu dało się słyszeć krzyki które były skierowane w stronę mojego partnera. Nie chciałem żeby się pozabijali, ale z drugiej strony należał mu się porządny opieprz. Jak mógł pomyśleć że jego przyjaciel mi się podoba... przecież to niedorzeczne.

Leżałem dłuższa chwile na materacu gdy nagle moje powieki zaczęły niekontrolowanie się zamykać. Z bardzo dużej ilości wylanych łez i wycieńczenia po prostu zasnąłem.

Gdy moje powieki ponownie się uniosły za oknem zapadł zmrok, a w domu nie było słychać żadnych rozmów i szklanek które stukały by o stolik. Lecz do moich uszu dochodził dźwięk stóp które wspinają się po schodach i próbują dostać się na piętro. Po chwili drzwi zostały otwarte przez dobrze znaną mi sylwetkę... w drzwiach stał Jimin który był totalnie schlany i szarmancko oblizywał wargę rozpinając swoje spodnie. To tego wydania mojego chłopaka najbardziej się bałem, upitego i zazdrosnego... wtedy mógł zrobić wszystko.

-Chodź tu szmato! Skoro wujek cie nie nauczył pokory to ja to zrobię!- wykrzyczał z pogardą i po chwili znalazł się koło łóżka.- Popamiętasz mnie! Odechce ci się zarywania do innych dziwko!- uderzył mnie pięścią w twarz a jego członek po chwili brutalnie napastował moje wejście... to tak bardzo bolało!

raspberry lips | jikookWhere stories live. Discover now