🖤 | My life is hell | 🖤

391 14 1
                                    

*Park Jimin*

Na mojej sali leżał... leżał mój brat, który nazywał się Shin... dawniej mieszkał ze mną w domu rodzinnym, ale rodzice niestety nie mieli pieniędzy na utrzymanie nas obydwu i oddali go do domu dziecka. Gdy Shin dorósł, spotkaliśmy się na festiwalu. Od tamtego czasu szantażuje mnie, że jak nie będę handlował narkotykami, to odbierze mi moje całe szczęście. Dobrze że nie mam chłopaka, ponieważ mogło by się to źle skończyć. Tak dobrze usłyszeliście... w końcu dowiedziałem się jaką mam orientacje i jestem z tego powodu bardzo dumny. Kookie mi pokazał, kim są dla mnie osoby tej samej płci i że nie będę odludkiem na całej kuli ziemskiej. Dziewczyny, to już odległa sprawa. Gdy wrócę do szkoły, naprawdę nie tknę ani jednej, chociaż by mi stanął na środku korytarza. Mam do nich można powiedzieć że obrzydzenie, z tego względu że dają się każdemu. Jak taka dziewczyna może patrzeć w lustro na codzień? Jak jej nie jest wstyd... nie rozumiem naszego społeczeństwa. Chociaż kiedyś sam to robiłem, to teraz zdałem sobie sprawę jaka to mogła być obrzydliwa rzecz wsadzać swojego penisa do pochwy dziewczyny, po tym jak sperma innego faceta wylądowała w jej wnętrzu. Kookie tak naprawdę zmienił całe moje życie o 360 stopni i nawet nie wyobrażam sobie jednego dnia bez niego. W sumie to dzisiaj będzie ten dzień właśnie bez niego, albo kilka... zobaczymy jak nasze relacje potoczą się dalej, w końcu nic nie można zaplanować. Będę czekać na niego, aż do mojej śmierci... . Tylko co ja mówię... przecież to nie jest mój chłopak tylko przyjaciel.. w sumie teraz to już nie wiem kim on dla mnie jest a kim ja dla niego.

Wracając do teraźniejszości, to stałem jak słup soli u progu drzwi sali szpitalnej, na którą miałem się przenieść po kłótni z króliczkiem. Od razu pożałowałem, tego że tak pochopnie podjąłem decyzje przeniesienia się gdzie indziej. Ale z drugiej strony nie przyjdę do niego z podkulonym ogonem, bo jestem prawdziwym facetem, a silny mężczyzna się tak nie zachowuje. Widziałem jak Shin zaczyna powoli otwierać swoje ciężkie powieki. Podniósł się z materaca, siadając na nim po turecku przy okazji piąstkami przecierając oczy. Od razu popatrzył w stronę otwartych drzwi, a gdy zobaczył moją osobę, szybko zerwał się na nogi podchodząc do mnie i wpychając mocno do sali. Upadłem na kolana i zdarłam mocno skórę na łokciach, tak że leciała z nich stróżka krwi. Chłopak szarpnął mnie za ubrania, tak że stanąłem równo na nogi twarzą w twarz z nim. Popchnął mnie na ścianę i położył dłonie koło mojej głowy, nachylając się nad moim uchem, mówiąc przy tym.

-I co kurwa?! Mam cie gnoju... myślałeś że wyjdziesz z tego cały? Nie nie nie mój drogi...- kopnął mnie kolanem w krocze, a ja zginąłem się w pół.- Miałeś robić to co ci powiem... taka z ciebie kukiełeczka, a ja tobą steruje... zrozumiano?!- krzyknął i ponownie mnie uderzył, lecz tym razem łokciem w głowę.

-Tak... ale proszę nic mi nie rób...- zacząłem kasłać, krztusiłem się krwią, która leciała mi z nosa i kapała na usta. Mój brat nie dawał jednak za wygraną i podniósł moją głowę do góry, trzymając za szczękę.

-Jutro dam ci towar i masz być gotowy do sprzedaży... rozumiemy się, czy może mam ci pomóc wkłuć ci tą informacje do główki?- zapytał kpiącym głosem i uśmiechnął się szyderczo.

-Zrozumiałem... ale błagam puść mnie...- mówiłem ostatkami sił, a chłopak jakby nigdy nic mocno popchnął mnie na ziemie, sam odchodząc w głąb pokoju. Skuliłem się pod ściana i zacząłem cichutko łkać.

Nie wiedziałem jak się wyplątać z tych wszystkich długów i sprzedaży narkotyków. Byłem kompletnie bezwładny w tej chwili, a do tego króliczek, który nie chce mnie znać... jestem najgorszym synem, przyjacielem i bratem na świecie. Tak bardzo chciałem teraz być w objęciach Kookiego i szeptać mu czule słówka to jego malutkiego uszka. Po prostu chociaż raz chciałem się poczuć kochany... kochany właśnie przez tego przeuroczego króliczka. Tak bardzo chciałem żeby odwzajemniał moje uczucia lecz to tylko moja wyobraźnia i tak naprawdę nic nie jest w stanie nas połączyć. Nawet najdroższy prezent, czy najlepszy dzień spędzony razem, to wszystko nie miało sensu... tylko czy ja potrafię z tego zrezygnować, zrezygnować z miłości do Kooka? Raczej nie i właśnie tego się obawiam.

raspberry lips | jikookWhere stories live. Discover now