Rozdział 21

3.4K 294 30
                                    

Przyjęcie przebiegało bez żadnych przeszkód. Tony cudownie bawił się w towarzystwie przyjaciół. Cieszyła go też myśl, że Victor szybko odnalazł się w jego najbliższym towarzystwie. Polubiła go nawet Harriet, co było sporym wyzwaniem. Kobieta była wybredna w kwestii dobierania znajomych. Zawsze ufała pierwszemu wrażeniu, która uznawała za najważniejsze.

– Dawno tyle nie tańczyłem – Tony sięgnął po sok i opróżnił szklankę. Usiadł na wolnym miejscu i rozejrzał się po klubie z szerokim uśmiechem. Do północy zostały już tylko dwie godziny. Coraz bliżej upragnionej wolności. Tyle na nią czekał, a teraz była prawie na wyciągnięcie ręki.

– Zazwyczaj trudno było cię zaciągnąć na parkiet – zaśmiał się Lukas, który popijał kolejnego drinka. Zdążył już porzucić plan upicia Tony'ego. Skupił za to swoją uwagę na pewnym chłopaku, który wyjątkowo mu się spodobał i to z wzajemnością. Czyżby on również odnalazł swoją drugą połówkę? A może to po prostu skutki alkoholu, które sprawiły, że te dwie osoby się sobą zainteresowały.

– Widocznie był zapraszany przez nieodpowiednie osoby – głos zabrała Elizabeth, która przytulała się do swojego chłopaka, mając na twarzy delikatny uśmiech. Cieszyła się, że jej przyjaciele powoli odnajdują swoją drogę w życiu. Chciała by i oni poczuli jak to jest kochać i być kochanym.

– Czyli mam czuć się zaszczycony? – obok Tony'ego miejsce zajął Victor, który usłyszał kawałek rozmowy nastolatków. Podobał mu się fakt, że stał się ważny dla młodszego chłopaka. Cicho liczył, że może uda im się razem coś stworzyć. Nawet jak nie wyjdzie im związek, to przecież zawsze jest przyjaźń. Bolesna dla osoby zakochanej, ale wciąż pozwala zachować bliskość.

– Nie ładnie podsłuchiwać – Tony chciał udać groźnego i złego, ale nie wyszło mu to za dobrze, czym wywołał wybuch śmiechu u reszty osób – ale możesz czuć się specjalnie. Masz wyjątkowy dar przekonywania.

– A to oznacza, że będę mógł przekonać cię jeszcze do wielu rzeczy – zaśmiał się, robiąc przy tym dziwną minę. Solenizant tylko pokręcił głową ze śmiechem. Zaczął naprawdę czuć się w tak dobranym towarzystwie coraz lepiej i swobodniej.

– Mam nadzieję, że nie wpadniesz na nic głupiego. Nie chcę, byście potem oboje pakowali się w kłopoty – powiedziała Harriet, która do tej pory siedziała cicho i tylko obserwowała to, co się dzieje. Razem z Alexem stwierdziła, że postarają się mieć nad wszystkim kontrolę, by ta banda nastolatków czegoś nie zepsuła. Nie chciała, by jej młodszy brat miał problemy i musiał przy tym słuchać wywodów ich rodziców. Sama nie lubiła, gdy jej mama ingerowała w jej, często prywatne, sprawy. Dlatego też starała się, by Tony w jakiejś części też tego uniknął.

– Nie bój się o to będziemy grzeczni jak zawsze zresztą. Może pójdziemy na karaoke? Co prawda śpiewać nie umiem, ale to zawsze dobra forma zabawy – każdy z grupy przystał na propozycję jubilata. Podeszli do miejsca, gdzie można było wybrać piosenkę do zaśpiewania. Zajęło im trochę czasu znalezienie utworu, którego tekst każdy chociaż kojarzył. W końcu zdecydowali się na popularny kawałek, który nie dla każdego był może najlepszy, ale znany.

– Jesteście pewni, że to dobry pomysł? Jest tutaj naprawdę dużo ludzi. Nie chcę, byśmy się przed nimi ośmieszyli – w Tobiasie obudziły się wątpliwości, gdy znalazł się już przed ekranem wyświetlającym tekstu. Wycofanie się w takim momencie było ujmą na honorze dla uczestników. Tak więc słowa, a bardziej szepty chłopaka, zostały zignorowane. Nie minęło dużo czasu i prowadzący puścił wybrany przez nich utwór. Grupka ustawiła się przy dwóch mikrofonach i zaczęła śpiewać. Chociaż trudno było nazwać to śpiewem. Jednym wychodziło to lepiej, innym gorzej. Może wynikało to z początkowego stresu i skrępowania, ale z każdą sekundą nabierali coraz więcej odwagi. Przestali się przejmować, a szczególnie Tobias, że zostaną ośmieszeni. Skupili się na dobrej zabawie. Tak im się to spodobało, że nie poprzestali na jednej piosence. W pewnym momencie Tony poczuł jak czyjeś ręce obejmują go w pasie. Spojrzał w bok i napotkał oczy Victora. Posłał mu pytający wzrok.

– Nie zwracaj na to uwagi, po prostu jest tutaj dość ślisko i nie chcę, żeby coś ci się stało – starszy miał nadzieję, że jego kłamstwo jest wiarygodne. Tak naprawdę mężczyzna poczuł zazdrość, gdy zobaczył spojrzenia innych osób na Tonym. Takim prostym i małym gestem chciał pokazać, że nie mają oni żadnych szans i mogą sobie odpuścić nawet patrzenie.

– To miłe, że się o mnie troszczysz – chłopak uśmiechnął się do niego, by wrócić do zabawy, jaką było śpiewanie. Do północy zostało coraz mniej czasu. Wewnętrzny wilk chłopaka coraz bardziej szalał i chciał wyjść na wolność. Zwłaszcza, że w pobliżu był jego przeznaczony. To potęgowało zaciętość omegi.

Pół godziny przed północą na salę został podany tort. Zaproszeni odśpiewali klasyczne "sto lat", podczas których Tony stał na środku, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Wolałby uniknąć tego zwyczaju. Potem krojeniem ciasta zajęła się pani z obsługi, która zapewne robiła to sprawniej, niż zrobiłby to solenizant.

– Będziesz musiał mi podać numer do tej cukierni, co ci zrobiła ciasto. Jest mega pyszne! – odparł zachwycony, lekko podpity Lukas. Jednak tym razem miał rację. Cukiernia wyjątkowo się postarała, by ich wyrób był dobry.

– Podam ci, jeśli nie zapomnę – Tony krótko się zaśmiał – pójdziemy zaraz na dwór? Klub przygotował pokaz świetlny – dodał, gdy zauważył, że ciasto zostało zjedzone przez jego przyjaciół. Jako odpowiedź otrzymał kiwnięcie głową i podekscytowany okrzyk Lukasa. On zdecydowanie powinien przestać pić.

Szybko znaleźli się na zewnątrz. Stanęli gdzieś na uboczu, ale mimo to mieli dobry widok na główną atrakcję. Nikt im nie zasłaniał widoku. Północ miała wybić już lada moment. Organizator zaczął namawiać tłum, by zaczęli odliczać. A więc zostało tylko dziesięć sekund. Chłopak nie mógł uwierzyć, że właśnie nadszedł moment, na który tak niecierpliwie czekał. Usłyszał tylko głośne "zero", a potem zobaczył, że pokaz się rozpoczął, ale to nie zajęło jego uwagi. Chłopak poczuł przyjemną lekkość, które rozchodziło się po jego ciele. Czy tak wygląda wolność? Jego wilk zawył radośnie, co chłopak też usłyszał. On też w końcu przestał być ograniczany. Wszystko stało się nagle piękne, nastolatek mimowolnie się uśmiechnął.

– Tony? – solenizant odwrócił głowę w stronę głosu i myślał, że zaraz zemdleje. Kolejny wybuch uczuć, które sprawiły, że zaczęła boleć go głowa. Może Victor tego nie czuł, ale Tony wyraźnie wiedział, że to jest jego przeznaczony. Prawdopodobnie wynikało to z tego, że mężczyzna był już dojrzały, a jego alfa wydzielała zapach już od dłuższego czasu. Chłopakowi trudno było wytrzymać tyle emocji. Oparł się o Victora, próbując tym samym jakoś się uspokoić.

– Nie wiem, co się dzieje. Czy tak wygląda znalezienie przeznaczonego? – powiedział na tyle cicho, że mężczyzna go nie usłyszał. Victor złapał nastolatka mocniej i dał znać Harriet, że muszą na chwilę wrócić do klubu. Zapewnił ją, że może ona zająć się zabawą, a on zaopiekuje się Tonym. Ledwo udało mu się ją przekonać.

– Zaraz poczujesz się lepiej – odezwał się głośniej i zaprowadził chłopaka do wnętrza klubu. Pomógł mu usiąść na jednej z kanap. Położył dłonie na jego policzkach i spojrzał na twarz Tony'ego – potrzebujesz czegoś? Może chcesz się napić wody? – zapytał wyraźnie zmartwiony stanem nastolatka.

– Ja potrzebuję tylko chwili. Za dużo się stało w jednym momencie – powiedział spokojnie. Cieszył się, że nie jest już wśród tłumu, a obok niego jest jego przeznaczony. Spojrzał niepewnie w jego oczy i zapytał – też to poczułeś? Jakbyś znalazł kogoś, kogo wreszcie możesz pokochać? – miał wrażenie, że jego pytanie brzmi banalnie i przypomina trochę zakochane dziecko, ale nie przejmował się tym jakoś bardzo. Chciał tylko poznać odpowiedź. Victor zagryzł wargę, wiedział jak powinien odpowiedzieć chłopakowi. Sam czuł, że go do niego ciągnęło, mimo że Tony nie zaczął jeszcze intensywnie wydzielać swojego zapachu.

– Poczułem. Wygląda na to, że jesteśmy sobie przeznaczeni – starszy pozwolił sobie na zakłamanie prawdy. Dostał w zamian uroczy uśmiech, który był oznaką ulgi.

– I co teraz z tym zrobimy? – Tony miał nadzieję, że nie zostanie odrzucony. Wtedy rodzice z pewnością nie daliby mu żyć. Zniszczyliby go, nawet Harriet nie byłaby w stanie mu pomóc. Czuł to, mimo że nie chciał, żeby złe scenariusze pojawiały się w jego głowie.

– Może na początek dasz się zaprosić na kolejną randkę? – młodszy tylko lekko pokiwał głową i przytulił się do swojego przeznaczonego. To zdecydowanie jak na razie jego najlepsze urodziny.

Zagubiona omega ✔Where stories live. Discover now