Rozdział 10

4.7K 328 11
                                    

Od spotkania w kwiaciarni minęło kilkanaście dni. Przez ten czas Tony nie zawitał ponownie w tym małym królestwie kwiatów. Wciąż szukał odpowiedniej wymówki, by pójść tam i kupić kwiaty. Przecież prawie nikt nie kupuje bukietu bez okazji. Zawsze musi być jakiś powód. Chociażby drobny, błahy jak stłuczony kubek. Jednak jak na złość nic nie chciało wylecieć nastolatkowi z rąk.

Na domiar złego Lukas, jako spec od relacji miłosnych, wciąż upierał się, że podarowana róża nie była przypadkowa i jeśli Tonyś się nie ogarnie, to straci szansę na ciekawą znajomość. Dojrzałość płciowa wpłynęła również na jego umysł, który również zaczął dorastać w swoim tempie. Co nie oznaczało,  że omega straciła swoją dziecinność. Nadal pozostał zakręconym Lukasem.
Dlatego też Antony wziął sobie za punkt honoru, by udowodnić starszemu, że to była jednorazowa sytuacja, która miała na celu dodanie mu otuchy lub coś takiego. Nic romantycznego.

 – A może pójdziesz kupić kwiaty dla mamy? Zawsze możesz powiedzieć, że to z okazji imienin czy coś – powiedziała Elizabeth, przy okazji wymachując łyżeczką, którą jadła lody. Grupka przyjaciół postanowiła wykorzystać wolny dzień i spędzić ten czas w kawiarni, gdzie podawano najlepsze lody w mieście. Na ich szczęście temperatura nie była za niska, więc bez obaw mogli cieszyć się zimnym deserem. Oczywiście przy okazji mieli szansę, by na spokojnie porozmawiać. Było wręcz jasne, że Lukas nie będzie mógł trzymać długo języka za zębami i już każdy wiedział, co przydarzyło się Tony'emu.

–  Wolałbym, żeby to była prawdziwa okazja. Boję się, że szybko wyjdzie to kłamstwo i każdy uzna mnie za jakiegoś wariata – chłopak odsunął się trochę od przyjaciółki, by przypadkiem nie zostać ubrudzonym kroplami roztopionych lodów.

 – Bethy, czy twoi rodzice nie mają niedługo swojej rocznicy? – Tobias poprawił swoje włosy, opierając się wygodniej o krzesło.

 – Chyba mają. Jutro idą na kolację. Aż specjalnie wzięli sobie parę dni wolnego. Właśnie! Tony idziemy kupić dla nich bukiet. To jest już realny powód. Do której ona jest otwarta? – dziewczyna wyrzucała z siebie słowa tak szybko, że przypadkowy człowiek miałby problem ze zrozumieniem jej wypowiedzi.

 – Chyba do osiemnastej – Lukas na chwilę podniósł wzrok znad ekranu telefonu – tak jest tutaj napisane – wzruszył ramionami, spoglądając na stronę internetową.

 – Wpół do szóstej widzę cię przy moim domu – Beth pogroziła Tony'emu łyżeczką, przybierając groźny wyraz twarzy. 

 – Przecież zanim tam dojdziecie,  to będą zamykać kwiaciarnię – Lukas zaśmiał się na spostrzeżenie Tobiasa.

 – Będzie randeczka!  – omega zaklaskała w dłonie, a tym samym paru ludzi odwróciło się w stronę grupy.

 – Co? Ja się na nic nie zgadzam – od razu zaprotestował ten, którego to wszystko dotyczyło. Tobias uniósł brew i spojrzał na przyjaciela.

 – Skoro wciąż upierasz się, że ta róża nic nie znaczyła, to ten facet na pewno nie zaprosi cię nigdzie. Idź i nam to udowodnij, że miałeś rację. To twój cel Tony – przybrał ton głosu jakby od pójścia do kwiaciarni zależało naprawdę dużo. Tobias od zawsze był sprytny i miał zdolność manipulacji, ale nie lubił tego używać. Posuwał się do takich czynów, gdy sytuacja robiła się prawie bez wyjścia.

 – Pójdę tam i udowodnię, że wtedy to nic nie znaczyło.  Będę punktualnie Beth – zwrócił się ku dziewczynie. Teraz będzie musiał wcisnąć dobrą wymówkę rodzicom.

***

Obiad trwał w ciszy, która była przerywana dźwiękami obijanych o siebie sztućcy. Tony czuł narastający stres. Zdążył przez ten czas znów wrócić do stanu sprzed odnalezienia tabletek, co nie znaczy, że o nich zapomniał. Jego sekretna szuflada, w której jako dziecko chował słodycze, teraz stała się magazynem dla podejrzanych witamin. Dlatego też musiał nadal utrzymać  maskę naiwnego syna, który wcale nie szuka prawdy na własną rękę.

 – Ostatnio mam małe problemy z pewnym tematem w szkole. Tobias powiedział, że mi pomoże. Mógłbym dziś do niego wpaść na kilka godzin? – wręcz wyrecytował formułkę,  którą sobie wcześniej przygotował.

 – Do tego miłego chłopca? W porządku, tylko nie siedź u niego za długo. Nie lubię, gdy wracasz późno, robi się wtedy niebezpiecznie – kolejnym minusem, który dotyczył jego rodziców, był fakt, że chcieli dobierać mu znajomych. Nie udało im się to w pełni, ale znaleźli rozwiązanie w czymś innym. Tony zawsze, gdy chciał gdzieś wyjść, najczęściej musiał mówić, że idzie z Tobiasem,  który jako jedyny był tolerowany przez rodziców. Dlatego lubił stawiać ich przed faktem dokonanym, pisząc, że już jest u któregoś z przyjaciół i wróci później. 

 – Nie będę u  niego za długo – pokiwał głową i po chwili skończył jeść – dziękuję za posiłek i pozwolenie na wyjście – wstał od stołu i ruszył do swojego pokoju. Od Elizabeth dostał nakaz, by się przebrać w ładniejsze ubrania, bo wyglądał okropnie. Wolał już nie dyskutować z przyjaciółką i zrobić to, co ona chce. Nie miał ochoty słuchać jej wywodów. Postanowił przygotować się wcześniej, by później móc zająć się innymi czynnościami. Szybko się przebrał, a potem usiadł przy biurku i włączył komputer. Zdecydował się  spędzić resztę czasu na oglądaniu różnych głupich filmów, które ludzie publikowali w Internecie. Poświęcił temu zajęciu całą swoją uwagę, nie zawracając sobie głowy uciekającym czasem. Dopiero dzwoniący telefon oderwał go ekranu komputera. Przeklął cicho,  gdy zobaczył kto się do niego dobija.  Szybko wstał z krzesła, odebrał od Beth i pobiegł na w stronę wyjścia.

 – Już wychodzę. Nie krzycz na mnie – rozłączył się, zanim jego przyjaciółka zdążyła powiedzieć chociażby jedno słowo. Pośpiesznie zaczął zakładać buty. Potem zabrał kurtkę i wybiegł z domu. Dobrze, że Eliza nie mieszka tak daleko.

Zagubiona omega ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz