Rozdział Czwarty: But you're on my road walking me home

Začať od začiatku
                                    

 Kiedy ubrał się ciepło i wyszedł z domu, schował klucze do kieszeni spodni i wsadził ręce w te od kurtki, ponieważ Louis nadal miał jego rękawiczki. Na szczęście miał drugi szalik, aby nie musieć nosić tego który dal mu chłopak. Wystarczyło mu już samo myślenie o nim i dyskretne zerkanie na niego na korytarzu podczas szkolnych przerw, aby móc w dodatku dotykać szalika, który nosił, i który był przesiąknięty jego zapachem. Kiedyś ulubionych zapachem Harry’ego.

- Harry! – poczuł, jak coś szarpie go za ramię i odwraca w swoją stronę, a kiedy odzyskał śwadomość, spostrzegł wpatrującą się w niego parę błękitnych tęczówek. – Wołałam Cię!

- Och, hej... Przepraszam – wymamrotał zmieszany. – Nie słyszałem.

- Okej, chyba się zamyśliłeś, huh? – Lottie uśmiechnęła się do niego przyjaźnie i zrównała z nim kroku, kiedy z powrotem ruszył przed siebie. Od sobotniego wydarzenia sprzed kilku dni nie rozmawiał z Lottie, nawet nie próbował, a nawet jeśli by chciał, to nie odważyłby się. Zbyt bardzo był zawstydzony swoim zachowaniem.

-Taa, można tak powiedzieć. – odchrząknął, siląc się na uprzejmy ton. – Co u Ciebie? Gdzie idziesz?

- Do szkoły? – uniosła jedną brew w górę. – Moja szkoła jest niedaleko waszej, ale stwierdziłam, że zamiast pójść na piechotę pójdę pieszo. – wzruszyła ramionami. – A co u Ciebie?

- Dlaczego Louis nie mógł Cię podwieźć? – ściągnął brwi, ignorując tym samym jej pytanie. – Skoro macie blisko, a on jest starszy i ma samochód.

Dziewczynka tylko westchnęła.

- Louis jest samolubny, więc nawet na to nie liczę. Chociaż dwa tygodnie temu podwiózł mnie na trening, więc się zdziwiłam.

- Co trenujesz? – zmienił temat, nie chcąc, aby rozmowa zaszła za daleko i mógłby tego żałować. Po ostatniej rozmowie z Lottie o Louisie wybiegł z jej pokoju roztrzęsiony, z trudem powstrzymując łzy i wybuch ataku paniki, nie wspominając już o chłopaku, na którego wpadł na korytarzu.

- Siatkówkę – odpowiedziała z dumą, i Harry mógł dostrzec ten sam uśmieszek, który widział również u Louisa. Również się uśmiechnął, nie mogąc się powstrzymać. – A, no i przeczytałam książkę! Szczerze powiedziawszy jest bardzo interesująca, jedna z tych klasycznych, ale mimo to dziękuję, że mi ją pożyczyłeś.

- Nie ma za co, jeśli byś chciała, mógłbym Ci jeszcze coś pożyczyć. – powiedział nieśmiało, czując, jak na jego policzki wpływa rumieniec. Nie do końca był przyzwyczajony do wchodzenia w interakcje z innymi ludźmi (oprócz Louisa, ale och zamknij się, Harry!), a planowanie czegoś i umawianie się z kimś nie należało do codzienności, przynajmniej dla niego. A pomimo, że prawie nie znał Lottie, była ona jedynie siostrą jego miłości, to zdążył ją polubić i stwierdził, że jest nie tyle mądra, co bardzo sympatyczna.

- Pewnie. Ale wiesz co... – zatrzymała się, więc Harry również to zrobił, dopiero dostrzegając, że stoją na skrzyżowaniu. Prawdopodobnie dziewczynka skręcała w prawo, podczas, gdy on szedł prosto. – najpierw napraw swoje relacje z Louisem. Pa! – może nie zauważyła jego rozchylonych w szoku ust i zakłopotanego spojrzenia i dlatego cmoknęła go w policzek odchodząc szybko w swoją stronę. Może nie i wedziała wielu rzeczy o Harrym, może nie wiedział wielu rzeczy o czymkolwiek, jednak jakim cholernym cudem...

 Nie, to nie możliwe, nie.

 Louis na pewno jej nie powiedział, nie mógłby, nie chciał, poza tym to był Louis i to była jego młodsza siostra, Louis na pewno siedział cicho, w szczególności, że kazał Harry’emu zapomnieć. A Jay? A bliźniaczki, Fizzy? A jego mama? A co, jeśli wszyscy już wiedzą? A co, jeśli w szkole zauważyli, kiedy Harry nieświadomie ślinił się do Louisa i podśmiewali się za jego plecami, podczas, gdy on tego nie widział?

I'm a Mess (Larry Stylinson)Where stories live. Discover now