Rozdział Pierwszy: I'm a mess right now inside out

Start from the beginning
                                    

- Hej... nic Ci się nie stało? – spytał zachrypniętym głosem, próbując wstać, aby się nie poślizgnąć. Wyciągnął do chłopaka rękę, a on złapał ją, swoją mniejszą i bardziej szorstką, pozwalając, aby Harry pociągnął go w górę. Stanęli na przeciwko siebie i Harry dopiero wtedy zauważył błękitne tęczówki, spoglądające na niego z dołu, oświetlane jedynie światłem latarni stojącej obok. Rozpoznał również lekko zadarty, mały nosek i wąskie, różowe wargi. – Louis? – spytał niedowierzająco, widząc, jak chłopak zatacza się i omal nie upada znów na plecy, jednak Harry nadal trzymając jego dłoń drugą objął szatyna w pasie. Myślał, że było to spowodowane lodem, jednak chłopak zachichotał cicho.

- Harry, moja miłość – wybełkotał obejmując go wolną ręką w pasie i przycisnął policzek do jego piersi, przez co Harry nadal stał w szoku, nie wiedząc, co się właściwie dzieje. Chciał puścić dłoń Louisa, jednak chłopak uniemożliwił mu to, ściskając ją mocniej. – Szukałem Cię.

- Louis, dobrze się czujesz? – udało mu się go od niego odsunąć, więc spojrzał niepewnie na twarz chłopaka, który z lekkim, błąkającym się na jego ustach uśmiechem i z mocnymi wypiekami na policzkach patrzył na Harry’ego. – Jesteś pijany?

- Co? Kto? – spytał mrugając szybko, jednak za chwilę znów zachichotał. – O tak – pokazał palcami malutką odległość, wyglądając przy tym tak uroczo, jak Harry myślał, że nigdy dotąd nie był. Wyrzucił jednak tę myśl jak najszybciej ze swojej głowy.

- Musisz iść do domu – polecił mu odchodząc kawałek ze śliskiego terenu, ciągnąc za sobą Louisa. Rozejrzał się po okolicy, czy aby nikt ich nie widzi. – Przyjechałeś autem?

- Jakim autem? – zdziwił się chłopak, rozpinając kurtkę Harry’ego, który, kiedy tylko to zauważył, otworzył szerzej oczy. Złapał nadgarstki Louisa.

- Co ty robisz?!

- Ja? Co ja robię... – zmarszczył brwi, zamyślając się. Harry tylko przymknął na chwilę powieki, czując się bezradny i całkowicie nie rozumiejąc zachowania Lousia. Fakt, że chłopak był pijany nie tłumaczył jego zachowania względem Harry’ego i nie cofał słów, które jasno dały Harry’emu do zrozumienia, że powinni zakończyć ich znajomość. Teraz jednak zachowywał się jak głupia, napalona nastolatka, która chichocząc dobiera się do swojego chłopaka. I Harry nie wiedział, co powinien w tej sytuacji zrobić.

- Chodź, odprowadzę Cię do domu. – objął go w pasie, aby następnym razem Louis się nie wywrócił. Posłusznie wtulił się w ciało wyższego, który spiął się, kiedy poczuł ramię owijające się wokół jego barków. Wiedział, że nie powinien tego robić, nie powinien rozmawiać z Louisem, powinien od razu wyminąć go, zostawić i nigdy więcej o nim nie myśleć. Jednak nie umiał. Może jego uczucia do Tomlinsona osłabły, jednak miłość nie zgasła i nadal był w nim zakochany, jak bardzo by tego nie chciał.

- Harry, nie mo... – czknął. - ...żesz! Mama nie – znów. – wie!

- O czym nie wie? – ściągnął brwi, wolno prowadząc go w stronę ich ulicy. – Że wyszedłeś?

- Nie, że jestem naje... – znów czknął, tym razem zapowietrzając się na dłużej. - ...bany.

- Oczywiście, że jesteś – mruknął, przytrzymując go mocniej, kiedy Louis znów zachwiał się, tym razem przez śliską powierzchnię. Prawdopodobnie wyglądali jak para, wracająca z randki, lub z wieczornego spaceru, wtuleni w siebie i mówiący sobie na wzajem czułe słowa. I mimo, że tak nie było, to Harry’ego nawiedziła kiedyś taka wizja już kilka razy, a teraz wreszcie ziściła się, w niekompletnie sprzyjających warunkach. Dostrzegł starszą panią, stojącą nieopodal i wpatrującą się w nich z lekkim uśmiechem, więc odwrócił wzrok, czując, jak na jego policzki wkradł się złośliwy rumieniec. – Tak w ogóle – zaczął po jakimś czasie, przerywając tym samym panującą ciszę. – gdzie byłeś?

I'm a Mess (Larry Stylinson)Where stories live. Discover now