Prolog

29.3K 1.9K 1.7K
                                    

Słów: 467

 Owszem, książka była interesująca, jej fabuła a nawet okładka powinna przykuwać w tym momencie całą jego uwagę, nie pozwalając odwrócić jej chociaż na sekundkę na rzecz czegoś innego. No tak, powinna.

 Przypomniał sobie o niej dopiero w momencie, kiedy wyślizgnęła się spomiędzy jego dłoni, przelatujac przez jego nogi i tym samym lądując na podłodze, przez co zarumienił się i szybko sięgnał po nią z ziemi. Nie podnosił chwilę głowy, dając sobie czas i udając, że szuka odpowiedniej strony i nagle znów zaczyna czytać, jednak po kilkunastu sekundach podniósł nieśmiało wzrok i odetchnął z ulgą. Nikt nie zwracał na niego uwagi, więc znów w spokoju będzie mógł poczytać książkę, ewentualnie zerkać znad niej na kilkunastu chłopców, grających w koszykówkę na sali gimnastycznej, podczas, gdy on siedział na ławce pogrążając się w lekturze. Nie ćwiczył nie dlatego, ponieważ chciał poczytać książkę, lub nie chciało mu się biegać. Od pewnego czasu miał zwolnienie, ponieważ z powodu astmy i do tego bezsenności nie miał na to siły, dlatego udał się do lekarza, który przepisał mu kartke informującą o jego stanie zdrowia i ewentualnym zwolnieniu go z pierwszego semestru. Trener nie był całkiem niezadowolony, gdyż wiadomym było, że on nie przepadał za Harrym. Zawsze tylko spowalniał drużynę, do której ktoś go przydzielił, ponieważ nie wykazywał żadnych umiejętności fizycznych, co tylko prowadziło do waśni pomiędzy kolegami, którzy się go o to czepiali. Jednak nie miał im tego za złe, dobrze wiedział, że był słaby z tego przedmiotu, więc docinki na ten temat wcale go nie ruszały.

 Odszukał wzrokiem odpowiedniej osoby, lokując na niej swoje spojrzenie i chociaż sam nie chciał się do tego przed soba przyznać, to jednak faktem było, że mięśnie Louisa pod czarnym tan topem w hipnotyzujący dla niego sposób napinały się, a pot błyszczał na jego bicepsach, kiedy podniósł rękę, aby wierzchem dłoni otrzeć czoło, tym samym odgarniając grzywkę z twarzy. Zatrzymał się w momencie, w którym jego drużyna zdobyła kosza i rozejrzał się po sali ciężko dysząc. Rzucił okiem na trenera, na kolegów z druzyny, na Harry’ego, na trybuny i z powrotem na Harry’ego, który również się w niego wpatrywał, jednak tak szybko, jak zauwazył, że starszy zauważył jego spojrzenie, szybko ukrył nos w książce.

 Zganił się w myślach za swoją głupotę i stwierdził, że następnym razem musi być bardziej czujny i dyskretny w obserwowaniu chłopaka. Nie, nie może być następnego razu.

- Louis, wracaj do gry! – usłyszał krzyk trenera, wołający imię jego obiektu westchnień, szybko poprawiajac w myślach na byłego, jedna nadal czuł na sobie spojrzenie szatyna. Dopiero ponowny dźwięk gwizdka utwierdził go w przekonaniu, że mecz ponownie się rozpoczął, a on może spojrzeć na Louisa ten ostatni, jedyny raz.

 Więc podniósł głowę, nie musząc daleko szukac, gdyż szatyn stał w dokładnie w tym samym miejscu, w którym stał przedtem. I cały czas wpatrywał się w Harry’ego.

I'm a Mess (Larry Stylinson)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz