rozdział XXIV

2.5K 180 95
                                    

Poczuł jego zapach, zanim w ogóle mógł go zobaczyć. Było to jak zawsze coś słodkiego, trochę cytrusowego. Pachniał jak dom.

Był strasznie słaby i ledwo mógł otworzyć swoje oczy czy ruszyć swoim ciałem. Domyślał się, że znajdował się w szpitalu. Cudowny zapach Harry'ego nie mógł do końca pozbyć się tego nieprzyjemnego sterylnego. Do sali przez drzwi wpadało delikatne światło, w oknie żaluzje również nie zostały zasunięte i dzięki nim widział na śliskiej ścianie przed sobą odbicie księżyca.

Spojrzał na swoją prawą rękę, do której była wbita kroplówka. Skupił się na tym, aby poczuć swoje nogi i upewnić się, że nadal tam były. Westchnął z ulgą, gdy mógł odrobine poruszyć palcami u stóp. Miał nadzieje, że było to skutkiem zbyt długiego leżenia, a nie niczym innym.

Dopiero wtedy pozwolił sobie na spojrzenie w lewo. Zobaczył tylko burze loków, ponieważ tylko tyle był w stanie ujrzeć w pomieszczeniu okrytym mrokiem.

- Harry – odezwał się i automatycznie skrzywił, gdy usłyszał swój głos. Był szorstki i gruby, a jego gardło zaczęło od razu boleć. Bardzo chciało mu się pić. – Harry – powiedział ponownie ale nadal nic. Chłopak spał.

Nie chciał go budzić. Nie wiedział jak długo leżał, nie wiedział jak długo młodszy mężczyzna tutaj był. Może nie spał kilka dni i akurat udało mu się zasnąć? Nie chciał, ale musiał, ponieważ Harry opierał ciężar swojej głowy i całego ciała na jego lewej ręce, a jego dłoń trzymał w uścisku. Czuł jak bardzo miał zdrętwiałą rękę.

- Harry, kochanie obudź się. – Spróbował ponownie, ale nadal nic.

Chciał podnieść swoją drugą rękę, aby pogładzić chłopaka po włosach, ale gdy tylko minimalnie uniósł ją do góry, przeszył go niesamowity ból w całym ciele. Najbardziej w okolicy lewego żebra. Domyślił się, że coś musiało być z nim nie tak.

Zamknął swoje oczy i pozwolił sobie na kilka spokojnych oddechów, aby chociaż trochę pozbyć się tego bólu.

Zdesperowany i tak cholernie zmęczony zebrał się w sobie i najwolniej jak tylko mógł zgiął swoje kolano i szturchnął nim łokieć Harry'ego. Musiał zrobić to trzy razy, aby chłopak zerwał głowę prawie upadając na podłogę.

- Lou? – zapytał cicho. Jego głos był spokojny, ale trochę drżący. – Lou! O mój Boże – sapnął.

Musiał przyłożyć jedną ze swoich dłoni do ust, ponieważ Louis poczuł jak ściskał go teraz tylko jedną ręką.

- Harry – wychrypiał ledwo słyszalnie. Nie był w stanie dłużej utrzymywać swoich oczu otwartych. Zmęczenie zaczynało go pochłaniać, a ciepło ciała młodszego mężczyzny tulić do sny.

- Nie zasypiaj. Proszę. Musi pojawić się tu lekarz – zaczął mówić spanikowany. – Hej, słońce. – Wstał z łóżka nachylając się nad chłopakiem i głaskając jego policzek.

Chciał go rozbudzić, ale dzięki temu dotykowi Louis zasypiał coraz szybciej.

Harry przycisnął odpowiedni przycisk znajdujący się na oparciu łóżka i chwilkę później do sali wpadł lekarz z pielęgniarką.

- Obudził się chwilkę temu, ale chyba ponownie zasnął – odezwał się młodszy mężczyzna, ale poczuł delikatny uścisk ze strony Louisa. Ich dłonie nadal były złączone.

- Dobrze, dziękuje. Ale musi Pan na chwilę opuścić pomieszczenie – poprosił lekarz. Harry z ostatnim spojrzeniem na szatyna wyszedł z pokoju.

Dopiero gdy zaczął chodzić w tę i z powrotem po korytarzu zdał sobie sprawę, że nikt nawet nie zdziwił się faktem, że tam był. Był środek nocy, a oni nawet nie drgnęli, gdy zobaczyli go stojącego nad chłopakiem. Domyślał się, że to wszystko była zasługa ojca Louisa i naprawdę chciał mu za to podziękować. Nie wiedział tylko co pomyśli o tych chłopak, a nie chciał robić nic za jego plecami.

Looking The FoolWhere stories live. Discover now