36

56 4 1
                                    

Harry

Czy możemy porozmawiać o tym, jak bardzo bezsensownym dniem jest Sylwester?

Ludzie stawiają się wraz ze swoimi przyjaciółmi, bliskimi osobami na przeróżnych imprezach, aby o północy wyjść na paręnaście minut na mroźne, zimne powietrze, podziwiać fajerwerki i złożyć sobie życzenia, nałożyć na swoje i tak dotychczas przepracowane barki, postanowienia noworoczne oraz wymagania wobec siebie, których i tak większość ludzi nie zrealizuje.

Mnóstwo osób postanawia być nagle inną, lepszą wersją siebie i jestem w stanie zrozumieć chęć bycia bardziej pomocnym, czy milszym, ale jestem zdania, że nikt nie jest w stanie zmienić się od tak, z pstryknięciem palca. To po prostu awykonalne.

Moje dłonie lądują na plecach brunetki, która uśmiecha się i nie przestaje wykrzykiwać kolejnych cyfr, odliczając z resztą osób tu zgromadzonych do Nowego Roku.
Przyciągam ją bliżej do siebie i wpatruję się w nocne niebo, czekając aż rozbłysną na nim fajerwerki puszczane na terenie całego Londynu.

— Szybciej Mia, szybciej! — słyszę za sobą, przez co lekko się odsuwam w prawo — Ostatnie dziesięć sekund!

Odwracam głowę w bok, aby ujrzeć mulata ciągnącego za sobą blondynkę, która ze śmiechem podąża za nim. Jest ubrana w krótką, czerwoną sukienkę, która idealnie przylega do jej zapewne rozgrzanego ciała, podkreślając zgrabną figurę. Wygląda pięknie tej nocy, w szybkim kroku jasne, rozpuszczone włosy delikatnie muskają jej plecy i ramiona przy każdym kroku, a ja, ku mojemu rozczarowaniu, nie zostaję obdarzony jej spojrzeniem nawet przez ułamek sekundy. Roześmiane oczy blondynki wędrują ku górze, niebu i razem z chłopakiem dołącza do odliczania. On obejmuje ją od tyłu, a jej to najwyraźniej nie przeszkadza, bo opiera się plecami o niego.

— Cztery, trzy, dwa...

Mężczyźni stojący na ulicy przed domem odsuwają się od sztucznych ogni, które od razu wystrzelają w górę i wybuchają równo w pierwszej sekundzie Nowego Roku.

Mogę jedynie obserwować jak uśmiech dziewczyny powiększa się, a następnie delikatnie stuka się kieliszkami z Williamem, po czym wypija szampana, wpatrując się w styczniowe, rozjaśnione przez petardy, niebo.

Mój wzrok spotyka się ze spojrzeniem mulata, który patrzy na mnie lekko zirytowany, po czym szepczę coś do ucha Madelaine i razem odchodzą w stronę drzwi balkonowych.

Przez przyjście Madelaine, całkowicie zapominam o towarzystwie brunetki, która cierpliwie czeka, aż stukniemy się kieliszkami. Wynagradzam jej to buziakiem w policzek, dzięki czemu grymas widoczny na jej twarzy znika i wypija swojego szampana.

— Idziemy zatańczyć?

Krzywię się lekko na ten pomysł.
Nie lubię tańczyć i nie sprawia mi to przyjemności, a wyjątki stanowiły chwile, w których w swoich ramionach trzymałem blondynkę, a nie Stephanie, z którą kilka razy byłem w łóżku. Szczerze mówiąc, nawet za nią nie przepadam.

— Nie, dzięki, ja nie tańczę — odpowiadam — Idź sama.

Ona kiwa głową i odchodzi, dzięki czemu zostaję sam chociaż na chwilę, ale moje minuty spędzone w samotności są policzone, ponieważ na balkon przychodzi nieznana mi grupa ludzi, przez co wchodzę do środka klubu, żeby nie stać jak kołek wśród nieznajomych mi osób.

Staję przy schodach, opierając się o zimną ścianę budynku, a to pozwala mi swobodnie wyszukać w tłumie dziewczynę tańczącą z Willem. Mrużę oczy i ciężko mi ocenić, czy rzeczywiście jest w tej chwili szczęśliwa, na jej zarumienionej buzi widnieje szeroki uśmiech, a jej niebieskie tęczówki śledzą każdy ruch chłopaka, jednak znam ją i wiem, jak ważne jest dla niej nałożenie maski na swoją twarz, gdy czuje się źle, tylko po to, aby nikt nie zainteresował się tym, co ją trapi.

arogant » stylesWhere stories live. Discover now